USA wbiły klin między Serbię a Rosję. Sankcje wywołują konflikt
Amerykańskie sankcje na firmy z rosyjskiego sektora naftowego pogłębiły napięcia między Belgradem a Moskwą. W centrum sporu znalazł się NIS — spółka, której większościowymi udziałowcami są rosyjski Gazprom i Gazprom Nieft, jak informuje serbski dziennik "Blic".
Blisko 45 proc. udziałów Serbskiego Przemysłu Naftowego (Naftnej industrije Srbije) należy do rosyjskiej spółki Gazprom Nieft, która w styczniu została objęta sankcjami przez byłego prezydenta USA Joe Bidena. Stało się to w reakcji na trwającą inwazję wojsk Władimira Putina na Ukrainę. NIS mógł liczyć na okres przejściowy, ale ten czas się skończył w październiku.
Restrykcje sprawiły wstrzymanie dostaw ropy. Co więcej, na stacjach benzynowych pojawiły się informacje, że płatności kartami Visa i Mastercard nie są obsługiwane, ponieważ amerykańskie firmy przestały przetwarzać transakcje związane ze spółką powiązaną z Rosją.
NIS, dodajmy, kontroluje obie serbskie rafinerie i dostarcza ponad osiemdziesiąt proc. benzyny i diesla w kraju, a także niemal całe zapotrzebowanie na paliwa lotnicze oraz ciężkie.
"Piękna i tragiczna". Przypomina historię polskiej firmy
USA uderzyły w relacje Serbii i Rosji
Serbski tabloid "Blic" wskazuje, że sankcje powodują napięcia na linii Belgrad-Moskwa. Gazeta podaje, że Serbia ma opcję w postaci nacjonalizacji spółki NIS, jednak rząd nie chce iść tą drogą w obawie o długoletnie relacje z Rosją, a także ryzyko wpisania na listę nieprzyjaznych państw.
Relacje z Kremlem dla Serbii są ważne m.in. z tego powodu, że z końcem roku kończy się umowa na dostawy rosyjskiego gazu, wciąż nie ma nowej umowy. Rozmowy z Rosją nie posuwają się jednak naprzód.
"Na razie brak jednak sygnałów o porozumieniu w sprawie nowego kontraktu gazowego. Relacje między Belgradem a Moskwą wydają się naruszone, a polityczne konsekwencje mogą skłonić Serbię do szybszego zbliżenia się do Unii Europejskiej — proces, który prezydent Aleksandar Vuczić wielokrotnie deklarował jako kierunek kraju" — pisze dziennik.
Energetyczny ekspert Zeljko Marković w rozmowie z gazetą wskazuje, że Serbia jest w stanie obyć się bez rosyjskiego gazu, ale kluczowe pozostaje pytanie o koszty tej zmiany oraz dostępność alternatywnych kontraktów i infrastruktury.
Tabloid wskazuje na jeszcze jedno źródło napięć między Serbią a Rosją. "Fabryki zbrojeniowe w Serbii sprzedawały amunicję państwom trzecim, które następnie przekazywały ją dalej, między innymi na Ukrainę. Rosja jasno sygnalizowała, że to nie jest akceptowalne. W reakcji prezydent Vuczić wprowadził zakaz eksportu" — pisze "Blic".
Vuczić, jak czytamy dalej, później zmienił stanowisko, podkreślając, że eksport broni do krajów UE jest legalny i że kupujący mogą dysponować towarem według własnego uznania. To wywołało wymianę ostrych oświadczeń między prezydentem Serbii a Marią Zacharową, rzeczniczką rosyjskiego MSZ.