W Polsce 2050 kolejna odsłona walki o schedę po Hołowni. Kto na wicepremiera?
Toczy się rozgrywka o dalszy los Polski 2050 Szymona Hołowni: kto zostanie wicepremierem i nowym szefem partii? Koalicjanci spekulują, czy klub przetrwa zmiany. W grze o wicepremiera dla tej partii, po Katarzynie Pełczyńskiej-Nałęcz, może się pojawić kolejna kandydatura.
W poniedziałek wieczorem ma się zebrać klub parlamentarny Polski 2050. Na spotkaniu mają zapaść decyzje w sprawie rekomendacji przedstawiciela tej partii na stanowisko wicepremiera. Lider ugrupowania Szymon Hołownia, który ubiega się o funkcję Wysokiego Komisarza ONZ do spraw Uchodźców (UNHCR), od listopada ma być wicemarszałkiem Sejmu. To oznacza, że w polityce schodzi na boczny tor.
W kwestii stanowiska wicepremiera dla Polski 2050 faworytką jest szefowa resortu funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, która ma wsparcie Hołowni. Jednak nie ma 100-procentowej pewności, czy zdobędzie ona akceptację klubu. Już sam fakt, że o sprawie mają zdecydować posłowie, sprawia, że każda opcja jest otwarta. A przed posiedzeniem mobilizują się przeciwnicy Pełczyńskiej-Nałęcz. - Może się pojawić konkurentka w postaci Pauliny Hennig-Kloski - mówi nam polityk Polski 2050.
Jego zdaniem wynik trudno przewidzieć, bo obie polityczki mają mniej więcej podobną liczbę zwolenników. - Szymon Hołownia otwarcie popiera Pełczyńską-Nałęcz. Ale od soboty (gdy ogłosił, że nie będzie ubiegał się o funkcję przewodniczącego partii w styczniowych wyborach - przyp. red.) ma dużo mniejszy realny wpływ na klub - dodaje.
200 mln zł na kwiatach – biznes, który kwitnie. Karol Pawlak w Biznes Klasie
Od innego polityka Polski 2050 słyszymy, że nie ma powodu, by się spieszyć z decyzją.
Nie musimy robić tego teraz, a jeśli wybór ma być dokonany już, to lepiej, żeby to była Henning-Kloska. Wskazanie Pełczyńskiej-Nałęcz to otwarta wojna z KO i perspektywa rozpadu klubu - ocenia nasz rozmówca.
Stronnicy Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz mają nadzieję, że mimo wszystko wystarczy głosów, by zatwierdzić jej kandydaturę. Uważają, że atutem minister funduszy jest przebojowość, co pozwoli nadać partii nową dynamikę.
Szef klubu Paweł Śliz, pytany o decyzję klubu, trzyma karty przy orderach.
Jestem lojalny wobec moich koleżanek i kolegów. Obiecałem im, że najpierw przedstawię moją wizję klubu, partii, jej funkcjonowania oraz tego, kto powinien być wicepremierem - mówi nam Śliz.
Na pewno do ewentualnego pełnienia przez Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz roli wicepremiera nie palą się koalicjanci. Z KO i Lewicy słyszymy o trudnym charakterze szefowej resortu funduszy. Ostatnio kilka razy podczas posiedzeń rządu doszło do spięć z premierem, który krytykował ją za kwestie związane z KPO. - Może wróci Michał Kobosko z Parlamentu Europejskiego. Mógłby zostać szefem partii i wicepremierem z teką ministra kultury - spekuluje jeden z polityków koalicji.
Pytanie, kto zostanie następcą Hołowni w roli szefa partii. Z jednej strony słychać o możliwym tandemie: Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz jako wicepremier i Paweł Śliz jako szef partii. Ale - jak słyszymy - część polityków tego ugrupowania zachęca do powrotu z Brukseli i wzięcia udziału w wyborach na szefa partii Michała Koboskę, który był już przewodniczącym Polski 2050 w początkach jej istnienia. Pytanie także, czy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz nie wystartuje w tych wyborach.
Czy koalicja jest stabilna
Sytuacja w Polsce 2050 jest ważna z punktu widzenia stabilności koalicji rządowej. W partii widać podziały. Część naszych rozmówców mówi o trzech, część o dwóch frakcjach w tym ugrupowaniu. - Tam są trzy grupy: "Hołowniowcy" z Pełczyńską-Nałęcz, obrotowi m.in. z Michałem Gramatyką, jest też grupa "internacjonałów", którzy mają staż w innych ugrupowaniach - mówi polityk koalicji.
W kontekście przyszłości ugrupowania pojawiają się obawy, czy klub się nie rozpadnie, a jego posłowie nie zasilą innych koalicyjnych ugrupowań, głównie KO i Lewicy. Podobne spekulacje pojawiają się także w kręgach związanych z PiS. - Hołownia miał szanse podnieść notowania Polski 2050, gdyby został na fotelu marszałka, ale jeśli odchodzi z polityki, to pewnie KO będzie chciała rozmontować ten klub - komentuje nasz rozmówca, zbliżony do Nowogrodzkiej.
Z tym scenariuszem nie zgadza się szef klubu partii Hołowni. - Gdybym za każdym razem, gdy usłyszę: "jesteście skończeni, nie dotrwacie, rozpadacie się", dostawał 100 zł, to bym jeździł bentleyem. Wbrew wszystkiemu trwamy, czasami jest gorzej, czasami lepiej. Jest czas na przekazanie pałeczki przez marszałka, który obiecał, że zawsze będzie z nami - mówi Paweł Śliz. Jego zdaniem, jeśli Hołownia otrzyma funkcję, o którą się ubiega, będzie to sukces całego ugrupowania.
Jak wymienić marszałka
Obok tych rozgrywek, w Sejmie trwają rozmowy na temat wymiany marszałka Sejmu. Szymona Hołownię ma zastąpić Włodzimierz Czarzasty. Do wyboru są dwie drogi: konstruktywna, czyli przeprowadzenie w jednym ruchu wymiany marszałka przez jednoczesne głosowanie za odwołaniem jednego i powołaniem drugiego. Konkurencyjny wariant to rezygnacja Szymona Hołowni i potem wybór nowego marszałka. Pierwszy wariant zmniejsza ryzyko turbulencji, gdyby okazało się, że są kłopoty z zebraniem większości dla kandydatury Czarzastego, ale jest przeznaczony raczej do sytuacji, gdzie powstaje nowa większość.
Drugi miałby pokazać, że umowa koalicyjna jest realizowana i cztery partie nadal rozdają karty w Sejmie bez żadnych wątpliwości. - Sprawa jest prosta, Hołownia rezygnuje i potem wybieramy Czarzastego - mówi polityk koalicji. Na pytanie, co gdyby okazało się, że są jakieś kłopoty z większością, słyszymy, że to nie byłby kłopot. - W takim przypadku regulamin mówi, że obowiązki marszałka i tak przejmuje najstarszy wiekiem wicemarszałek, czyli właśnie Włodzimierz Czarzasty - zauważa.
Po tym, jak Hołownia wyłożył karty na stół w sprawie swoich dalszych planów, pojawiło się pytanie, czy możliwa jest wcześniejsza jego rezygnacja, ale - jak słyszymy - wszystko ma się odbyć tak, jak zapowiedziano, tzn. do zmiany marszałka ma dojść w połowie listopada. - Marszałek pewnie zabierze głos w przyszłym tygodniu i powie, jak się wszystko odbędzie - słyszymy w Sejmie.
Równolegle mają biec starania o wsparcie jego kandydatury w ONZ. "Złożyłem aplikację w publicznym naborze na funkcję Wysokiego Komisarza ONZ do spraw Uchodźców" - napisał w poniedziałek Hołownia w swoich mediach społecznościowych. "Temat wsparcia humanitarnego znam lepiej niż politykę, bo zajmowałem się nim dwa razy dłużej, rozwijając moje fundacje na całym świecie" - stwierdził. Przyznał zarazem, szanse na uzyskanie tej funkcji nie są duże.
Hołownia ma szanse, czy nie?
Zdania co do możliwości objęcia tego stanowiska są podzielone. Wysoki rangą polityk KO podziela wątpliwości Hołowni. - Wydaje się, że wysoki komisarz jest poza zasięgiem Polski, ale może inne funkcje związane z uchodźcami są bardziej prawdopodobne. O taką funkcję zabiega się dwa lata, ciężko jest ją też zdobyć komuś, kto dla globalnego południa jest antyrosyjski i antychiński - zauważa. Bardziej optymistyczny jest polityk Lewicy.
Przewodniczącym ONZ jest lewicowy socjalista i to on będzie miał decydujący głos. Użyjemy swoich kontaktów, żeby wspomóc tę kandydaturę - mówi money.pl polityk Lewicy.
O wsparciu słychać także z okolic Pałacu Prezydenckiego. - Największą część budżetu tego urzędu stanowiły wpłaty z USA i to tam trzeba zabiegać o wsparcie kandydatury. Prezydent może to zrobić - komentuje nasz rozmówca. Faktycznie, jeszcze w zeszłym roku budżet UNHCR w 40 proc. pochodził z amerykańskich wpłat, jednak w tym roku Donald Trump wstrzymał amerykańskie finansowanie wielu zagranicznych czy międzynarodowych instytucji, w tym również tej. Nie wiadomo więc, czy akurat amerykański głos będzie chętnie słuchany.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl
źródło: money.pl