Bruksela chce stworzyć specjalny pożyczkowy fundusz zbrojeniowy, z którego do krajów członkowskich ma popłynąć 150 mld euro. Polska z tego tortu może liczyć na 100 mld zł (28 mld euro przy dzisiejszym kursie) - zapowiedział w środę w serwisie X wiceminister finansów Paweł Karbownik. Komisja Europejska zakłada, że 65 proc. wydatków z tego funduszu ma zostać przeznaczonych na przemysł europejski.
Kraje UE chcą się zbroić, ale europejska zbrojeniówka w kształcie, w jakim jest dziś, ma spore ograniczenia. Jak podaje Bloomberg, wzmożona produkcja amunicji w Europie wyczerpała zapasy kluczowych komponentów - prochu i trotylu. Niemiecki Rheinmetall planuje zwiększyć produkcję prochu o ponad 50 proc. do 2028 r., jednak nawet to może okazać się niewystarczające, by pokryć zapotrzebowanie. Cała Unia Europejska zamierza zwiększyć produkcję materiałów wybuchowych o ponad 4300 ton, co oznacza wzrost o ponad 30 proc. w stosunku do obecnej sytuacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wąskie gardło"
Kłopot ma też zbrojeniówka w Polsce. Wraz z rozbudową potencjału militarnego naszego kraju drastycznie rośnie zapotrzebowanie na proch i amunicję, zwłaszcza dla kalibru 155 mm i 105 mm, wykorzystywaną w systemach artyleryjskich. - Proch wielobazowy to wąskie gardło w polskiej obronności, ponieważ nie jest produkowany w kraju, a zapotrzebowanie jest bardzo poważne. To problem, bo jest on niezbędny do produkcji amunicji do haubic, moździerzy oraz czołgów - tłumaczy w rozmowie z money.pl Adam Świerkowski z defence24.pl.
Proch wielobazowy, zwany również kompozytowym lub złożonym, miała produkować fabryka amunicji Mesko w Pionkach, ale - jak mówi Świerkowski - budowa odpowiedniej infrastruktury się przeciąga. Jak przypomina serwis wnp.pl, fabryka miała ruszyć już w 2022 r., następnie ten termin przesunął się na 2024 r., ale do dziś się to nie udało. Zapytaliśmy Polską Grupę Zbrojeniową, w ramach której działa Mesko, kiedy ruszy produkcja w Pionkach. Odpowiedź opublikujemy, gdy tylko ją dostaniemy.
To istotne, gdyż Polska nie ma zdolności samodzielnej produkcji komponentów do wytwarzania pocisków. Sprowadzamy je z zagranicy: z Niemiec, Czech, Francji, Słowacji czy Finlandii.
Oprócz zakładu w Pionkach, do gry włączają się również Azoty. Obecnie powstaje biznesplan fabryki nitrocelulozy i prochów wielobazowych w Tarnowie. Azoty podpisały w tej sprawie list intencyjny z PGZ oraz Mesko. Grupa Azoty tłumaczyła nam w listopadzie 2024 roku, że spółka ma dostęp do surowców, takich jak kwas azotowy stężony czy kwas siarkowy, a także do mediów energetycznych oraz infrastruktury, która pozwoli na skuteczne zoptymalizowanie procesu produkcyjnego.
- Istotne są również doświadczenie i kompetencje w realizacji dużych inwestycji produkcyjnych. Własny system bezpieczeństwa, tj. służby ratownicze, straż, ochrona środowiska - wyjaśniała rzeczniczka Azotów Monika Darnobyt.
Ponadto w ciągu dwóch lat ma ruszyć produkcja amunicji wielkokalibrowej 155 mm w prywatnej Grupie Niewiadów. Koszt inwestycji to 250 mln zł, co ma pozwolić na produkcję 180 tys. pocisków rocznie.
Kluczowe polskie badania
Jeśli chodzi o proch, Polska ma swoją technologię. Nowoczesne prochy kompozytowe "o obniżonej wrażliwości na incydentalne bodźce inicjujące" opracowała Wojskowa Akademia Techniczna. Mogą być wykorzystywane w średnio- i wielkokalibrowej amunicji artyleryjskiej. Jak wyjaśnia prof. dr hab. inż. Stanisław Cudziło z Zakładu Materiałów Wybuchowych WAT, prochy te określane są w języku angielskim akronimem LOVA i nie badano oraz nie produkowano ich wcześniej w Polsce. Zdaniem naszego rozmówcy "możliwie szybkie uruchomienie produkcji" oraz wprowadzenie amunicji z tym prochem w Wojsku Polskim "jest ze wszech miar wskazane".
- Taka amunicja jest bezpieczniejsza w eksploatacji i charakteryzuje się przy tym większą zdolnością rażenia niż amunicja zawierająca standardowe prochy. Ponadto w Polsce do chwili obecnej nie produkuje się nitrocelulozy oraz innych ważnych komponentów standardowych prochów jedno- i dwubazowych - zwraca uwagę naukowiec.
- Z tego powodu polscy producenci amunicji są całkowicie uzależnieni od importu surowców do produkcji prochu, a ich dostępność na rynku europejskim i nie tylko jest obecnie bardzo ograniczona z racji toczącej się wojny w Ukrainie. Proch opracowany w WAT zawiera niewielką ilość nitrocelulozy i ponad 70 proc. heksogenu, który jest produkowany w Polsce przez Nitro-Chem - tłumaczy.
Heksogen jest jednym z silniejszych kruszących materiałów wybuchowych. Gdy prochy opracowane w WAT wejdą do produkcji, należący do PGZ Nitro-Chem będzie musiał zwiększyć produkcję heksogenu. W grze chcą też być Agencja Rozwoju Przemysłu i należący do Grupy KGHM Nitroerg, które w listopadzie 2024 roku podpisały list intencyjny w sprawie zwiększenia produkcji dwóch wysokoenergetycznych materiałów wybuchowych: właśnie heksogenu oraz pentrytu.
Prace rozwojowe nad zwiększeniem produkcji i podniesieniem poziomu gotowości technologii polskich prochów kompozytowych finansują zakłady Mesko i Nitro-Chem. - Te prace mają krytyczne znaczenie dla rzeczywistej polonizacji produkowanej w kraju średnio- i wielkokalibrowej amunicji artyleryjskiej. Ponadto istotnie zwiększają zdolności produkcyjne i konkurencyjność polskiego przemysłu zbrojeniowego - uważa prof. Cudziło.
Problemów jest więcej
Adam Świerkowski zwraca uwagę na kolejny sprowadzany dziś z zagranicy ważny dla naszego przemysłu obronnego produkt. Chodzi o modułowe ładunki miotające. - Polska korzysta z komponentów dostarczanych przez fabryki w Czechach i na Słowacji. Jednocześnie trwają poszukiwania innych partnerów, którzy pomogliby ustanowić produkcję w Polsce. Wśród faworytów są firmy z Czech, Francji, Turcji oraz Korei Południowej - opowiada.
To jednak nie wszystko. - Kolejnym wąskim gardłem są stalowe korpusy pocisków. Niedobory odczuwają nawet Niemcy i Francuzi, lecz w obu tych krajach produkcja stopniowo rośnie - wylicza Świerkowski.
W listopadzie 2024 r. Rada Ministrów zadecydowała o przyznaniu dodatkowych 3 mld zł na produkcję polskiej amunicji, z czego 2 mld zł będą pochodzić z budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej. "Wojna w Ukrainie pokazuje, że artyleria dalekiego zasięgu i posiadanie do niej odpowiednich zapasów amunicji jest jednym z kluczowych atutów na froncie. Konieczne jest więc wzmocnienie siły polskiego wojska poprzez rozbudowę i dywersyfikację bazy produkcyjnej amunicji wielkokalibrowej" - czytamy na stronie rządu.
Obecnie gros amunicji importujemy, lecz wojsko ani MON nie chcą ujawniać skąd. - Wiadomo jedynie o środkach bojowych pozyskiwanych w ramach umów wykonawczych wraz z armatohaubicami K9 z Korei Południowej - kończy Świerkowski.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl