Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Przyszła administracja Trumpa najbogatsza w historii USA

11
Podziel się:

Majątek osób, które prezydent elekt USA Donald Trump wybrał dotąd do swej administracji, wg "Forbesa" i innych źródeł przekracza 14 mld dol. Największą fortunę ma nominowana na minister oświaty Betsy DeVos; majątek jej rodziny szacuje się na ponad 5 mld dol.

Przyszła administracja Trumpa najbogatsza w historii USA
(JIM WATSON/AFP)

Proces selekcji współpracowników jeszcze się nie zakończył, można więc się spodziewać, że łączny majątek członków gabinetu nowego prezydenta jeszcze bardziej wywinduje dotychczasowy rekord. Jak podkreśla stacja CBS News, według historyków pod względem łącznego majątku przyszły gabinet nie ma sobie równych. Przewyższa co najmniej 50 razy łączny majątek członków gabinetu George'a W. Busha (2001-2009). Ostatni dwaj prezydenci, Bush i urzędujący Barack Obama, w pierwszej kadencji nie powołali na najbliższych współpracowników ani jednego miliardera.

Bogacze w gabinecie Trumpa

Wśród miliarderów wybranych przez Trumpa do przyszłej administracji jest nominowany na ministra handlu Wilbur Ross z majątkiem 2,5 mld USD oraz przyszły sekretarz ds. armii Vincent Viola (1,77 mld USD). 1,2 mld USA ma Linda McMahon, która będzie kierować specjalną agencją rządową ds. małych przedsiębiorstw (Small Business Administration). Majątek nowego ministra finansów Stevena Mnuchina, który zaczynał karierę w banku Goldman Sachs, wypada w porównaniu dość skromnie i wynosi ok. 655 mln USD.

Podczas kampanii wyborczej Trump wielokrotnie atakował sektor finansowy, a w jednym ze spotów wyborczych oskarżył prezesa Goldman Sachs o "okradanie amerykańskiej klasy robotniczej". Zarzucał też Hillary Clinton, swej demokratycznej rywalce w wyborach prezydenckich, że wzbogaciła się na wygłaszaniu płatnych wykładów w tym banku.

Podczas podróży po kraju, w której Trump dziękował Amerykanom za wybranie go na prezydenta, nowojorski miliarder tłumaczył, że do swej administracji wybrał ludzi, do których pod względem finansowym uśmiechnął się los.

"Napiętnowała mnie kolejna gazeta. (Pyta) dlaczego nie mogę mieć ludzi o skromnych środkach" - zauważył na spotkaniu ze zwolennikami w Des Moines w stanie Iowa, po czym odpowiedział: "Bo chcę ludzi, którzy dorobili się fortuny. Teraz oni z wami negocjują, OK?".

Kaskada krytyki. Populistyczne hasła kontra życie

Do zdecydowanych krytyków Trumpa należy demokratyczny senator Bernie Sanders, który przegrał w partyjnych prawyborach z Clinton, a później poparł ją w walce o Biały Dom. "Mają kilku biednych milionerów, ale przede wszystkim miliarderów" - podsumował skład nowego gabinetu. Przypomniał jednocześnie, że w kampanii wyborczej republikański kandydat nie stronił od populistycznych haseł. "Nie powołujesz do gabinetu miliarderów, jeśli chcesz rozprawić się z establishmentem" - podkreślił Sanders w niedzielę w programie CBS "Face The Nation".

Dziennik "Washington Post" napisał, że wiele osób wybranych przez Trumpa do administracji urodziło się w zamożnych rodzinach, uczęszczało do elitarnych szkół i w dorosłym wieku jeszcze powiększyło odziedziczony majątek. Bogacze jako grupa mają jednak większe doświadczenie w finansowaniu kandydatów na urzędy polityczne niż w prowadzeniu agencji rządowych - zauważa gazeta.

"Ich łączny majątek pod wieloma względami mija się z populistycznymi obietnicami wyborczymi Trumpa. Ich powiązania biznesowe, zwłaszcza z Wall Street, wywołały krytykę Demokratów. Jednocześnie ta grupa wzmacnia wypowiedzi Trumpa z kampanii wyborczej o tym, że waszyngtońscy outsiderzy wiedzący, jak wykorzystywać (obecny) wypaczony system, są w stanie najlepiej usprawnić go w interesie klasy robotniczej" - oceniła gazeta.

Wielki biznes Trumpa stworzy bezprecedensowy konflikt interesów?

Sam prezydent elekt ma wielki majątek. I tu pojawia się kolejny kłopot.

Fakt posiadania przez Donalda Trumpa ogromnego przedsiębiorstwa wartego miliardy dolarów stwarza sytuację bezprecedensowego konfliktu interesów. Tymczasem prezydent-elekt - jak podkreślają komentatorzy w USA - nie zaproponował tu realistycznego rozwiązania.

Trump jest właścicielem rozlicznych hoteli, pól golfowych i innych nieruchomości nie tylko w USA, lecz i na całym świecie. Ma posiadłości, lub użycza swoje nazwisko dla nich, w takich krajach jak Szkocja, Turcja, Indie, Azerbejdżan, Kanada, Irlandia i Panama.

Według "Washington Post", który dotarł do niektórych dokumentów finansowych Trumpa, firmy, w których jest - jak to określa dziennik - biznesowo zaangażowany, działają m.in. w Arabii Saudyjskiej i Chinach. Z państwami tymi USA mają napięte stosunki.

Przepisy w USA regulujące konflikt interesów, kiedy biznesman obejmuje stanowisko w rządzie, nie stosują się do prezydenta. Aktywa biznesmana rozpoczynającego pracę w sektorze publicznym umieszczane są w tzw. ślepym funduszu powierniczym (ang. blind trust), aby od momentu jego pracy w rządzie aktywa te były zarządzane przez inne osoby, poza jego wiedzą i kontrolą. Więcej czytaj TUTAJ

opracowała Anna Frankowska

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(11)
Wacława
7 lat temu
310szkoda słów na takie pisanie, lepiej zgarnąć świeżaki dla dzieciaków, pluszakow nigdy za wiele, ow.ly/hFLD307jvdj, w koncu naprawili swoj blad
Irena
7 lat temu
498dobrze ze w polsce sa jeszcze promocje ktore potrafia oderwac sie od codziennosci, najlepszy prezent na swieta, tylko 5000 sztuk, bit.ly/2ho7TNq, w koncu naprawili swoj blad
Małgorzata
7 lat temu
373masakra, wejdz, maja tylko 5000 sztuk, ow.ly/hFLD307jvdj, kocham takie promocje
Magdalena
7 lat temu
643chyba najlepszym sposobem na zdobywanie prezentów na ostania chwile sa konkursy, pluszakow nigdy za wiele, bit.ly/2ho7TNq, sama dostałam 3 sztuki!
copLAPD
7 lat temu
Ciagle mowa o mld dolarow (czyli bilionach dolarow wedlug amerykanskiego przelicznika) Trzeba miec wpierw tryliony dolarow wg amerykanskiego przelicznika (czyli biliony dolarow wg polskiego przelicznika) by naprawde moc rzadzic USA. Zaden z politykow nigdy nie osiagnal i nigdy nie osiagnie takiego zarobku, wiec dopoki elita US rzadzi rzeczywiscie tym krajem niech tak pozostanie a pozostanie zapewne taka sytuacja na wieki wiekow, bo ani Trump ani nikt z jego ludzi nie ma prawa ingerowac w cos co elita US nadzoruje na wylacznosc czyli rynek pracy i finansow panstwowych. Co najwyzej prezydent moze rzucic jakies haslo, sugestie ale nic poza tym. Jest on przede wszystkim od podpisywania papierkow (czyt. nowych ustaw) ustalanych glownie przez Kongresmenow ktorzy od wiekow sa zalezni od elity US. Tak bylo jest i bedzie i nikt tego nie zechce zmieniac, bo tylko dzieki elicie US USA jeszcze nie zbankrutowalo. Kto ma tryliony dolarow moze wszystko, doslownie wszystko. Ustalac prawo, nadzorowac caly biznes w USA i sciagac niebotyczne kary za wykroczenia czyli lamanie miedzynarodowego regulaminu rzetelnosci biznesu ktorych czesc idzie zawsze na budzet panstwa, a ze wielu biznesmenow w USA uwielbia traktowac klientow niczym bydlo co jest surowo zabronione to tym wiecej sypie sie kar oraz wplywow do budzetu a takze tych co robia za oficjalnych szefow panstwa choc w rzeczywistosci odgrywaja jedynie role tzw. nominee, co w jezyku biznesowym oznacza ze odgrywaja role niczym korporacyjni dyrektorzy lub udzialowcy nominowani. Caly swiat moze uwazac ich za tych co maja w reku absolutna wladze lecz rzeczywistosc bywa zupelnie inna.