Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

John Hardy dla money.pl: Forex ma złą reputację. Niesłusznie

0
Podziel się:

Przekonuje, że forex wcale nie jest niebezpieczny. To inwestorzy grający na tym rynku są sami sobie winni.

John Hardy dla money.pl: Forex ma złą reputację. Niesłusznie
(Saxo Bank)

Rok po krachu na franku szwajcarskim, nawet analityk uznany przez FX Week za najlepszego prognostę walutowego 2015 roku przyznaje się do błędu. Podkreśla, że to, co się wtedy stało, nie miało miejsca co najmniej od czasów drugiej wojny światowej. John Hardy ostrzega, że w tym roku historia może się powtórzyć. Trzeba uważać m.in. na czeską koronę. Przekonuje, że forex wcale nie jest niebezpieczny - to inwestorzy grający na tym rynku są sami sobie winni.

Damian Słomski, money.pl: Długo będzie pan wspominać 15 stycznia 2015 roku?

John Hardy, strateg rynków walutowych w Saxo Bank: 15 stycznia są moje urodziny. Ale oczywiście z punktu widzenia rynków finansowych najważniejszym wydarzeniem tego dnia było uwolnienie kursu szwajcarskiej waluty. To były dramatyczne chwile. Nagłe i wyjątkowo mocne umocnienie franka wykraczało poza jakiekolwiek dotychczasowe statystyki. Wszyscy sprzedający tę walutę natychmiast ponieśli znaczne straty, natomiast ci nieliczni, którzy nie wierzyli w utrzymanie sztywnego kursu przez bank, odnotowali olbrzymie zyski.

"Czarny czwartek" uszczuplił także pana konto? Grał pan na franku tego dnia?

Nie, na szczęście udało mi się z tego zamieszania wyjść bez szwanku. Nie przewidywałem istotnych ruchów w parze euro-frank, więc po prostu na niej nie grałem. 15 stycznia kompletnie wszystkich zaskoczył.

Nawet stratega dużego banku inwestycyjnego, uznanego za najlepszego prognostę foreksowego?

Muszę przyznać, że - podobnie jak przeważająca większość analityków - nie wierzyłem, że szwajcarski bank zdecyduje się zerwać z dotychczasową polityką. Oczywiście założenie, że nic się nie wydarzy, było bardzo niebezpieczne. Duże zlecenia składane przez niektórych inwestorów w oparciu o to założenie sprawiły, że szok był ogromny, a straty jeszcze większe. Tego dnia zabrakło płynności na rynku.

Dlaczego rynek stracił płynność? Euro-frank to jedna z najpopularniejszych par walutowych, na której dzienny obrót jest rzędu dziesiątek miliardów dolarów.

Szwajcarski Bank Narodowy sztucznie ustalił kurs wymiany, który nie odzwierciedlał ceny, którą frank mógłby uzyskać na zasadach wolnorynkowych, bez interwencji banku centralnego. Decyzja o uwolnieniu kursu, bez jakiegokolwiek wcześniejszego ostrzeżenia, spowodowała zachwianie równowagi na rynku. Żadne transakcje nie mogły dojść do skutku z braku jakichkolwiek istotnych nabywców. Nikt nie był w stanie stwierdzić, na jakim poziomie była w danym momencie cena franka. Ponadto osoby grające na spadek kursu franka, a przy tym korzystające z dźwigni finansowej, były zmuszone do wyjścia z inwestycji za wszelką cenę ze względu na wezwania do uzupełnienia depozytu. Przez to utworzyła się gigantyczna luka cenowa, niespotykana w odniesieniu do głównych walut co najmniej od czasów drugiej wojny światowej.

Saxo Bank jest znany z tego, że co roku w grudniu publikuje "Szokujące prognozy” na kolejne 12 miesięcy. Uwolnienie kursu franka nie było nawet brane pod uwagę w raporcie na 2015 rok. Dlaczego?

Nie pamiętam, czy uwolnienie kursu franka znalazło się na naszej pierwotnej liście pomysłów. Podjęliśmy decyzję, że skupimy się na chińskiej walucie. Mieliśmy dużo różnych pomysłów, ale akurat temat Chin wydał nam się bardziej interesujący - tegoroczne turbulencje na światowych rynkach w związku z dewaluacją juana wykazały, że mieliśmy rację.

Być może gdyby „Szokujące prognozy” zawierały ostrzeżenie przed uwolnieniem kursu franka, Saxo Bank nie straciłby 100 mln dolarów. Stracił jednak i niestety jak pokazuje jedna z historii, którą opisywaliśmy w money.pl, część strat przerzucił na klientów.

Nie chciałbym komentować kwestii wykraczających poza obszar analizy rynku walutowego.

Z perspektywy 15 stycznia można powiedzieć, że zaufanie do rynku forex zostało poważnie nadszarpnięte.

Nie ma na rynku finansowym w pełni bezpiecznego miejsca do zarabiania pieniędzy. Wszystko jednak zależy od kontroli ryzyka. Jeśli inwestujemy świadomie i robimy to z głową, możemy ograniczyć ewentualne straty. Forex ma złą reputację, ale nie wynika ona z tego, że z założenia rynek jest niebezpieczny. Po prostu grający na nim inwestorzy często niedostatecznie rozumieją mechanizmy rynku i korzystają ze zbyt dużej dźwigni, większej niż jest to możliwe na pozostałych rynkach.

Na foreksie można tak grać, że ryzyko będzie minimalne, a możliwe stopy zwrotu porównywalne z obligacjami. Z drugiej strony inwestorzy na rynku forex mogą składać bardzo duże i ryzykowne zlecenia, które są w stanie błyskawicznie zredukować saldo na rachunku.

Historia z frankiem może się powtórzyć? Trzeba teraz uważać na jakąś walutę?

Czeska korona. Tamtejszy bank centralny, podobnie jak Szwajcarski, broni kursu wymiany z euro na poziomie 27. Według oficjalnych zapowiedzi taki stan ma się utrzymać do końca roku, ale wydaje mi się, że trudno będzie odejść od tej polityki w sposób uporządkowany. Oczywiście nie można porównywać znaczenia franka i korony. Waluta Czech nie jest specjalnie popularna wśród inwestorów, podczas gdy Szwajcaria pełni kluczową rolę jako międzynarodowe centrum finansowe, z czym wiążą się olbrzymie przepływy kapitałowe. Ewentualne perturbacje będą mieć dużo mniejsze konsekwencje. Trzeba jednak pamiętać, że takie zagrożenie istnieje.

Nieco bardziej poważnie wygląda na przykład kwestia sztywnego kursu saudyjskiego riala względem dolara amerykańskiego, szczególnie jeśli ceny ropy będą dalej na niskich poziomach. Arabia Saudyjska gwałtownie obniża swoje rezerwy walutowe, aby utrzymać bieżący poziom wydatków publicznych. Przy obecnych cenach ropy nie będzie jej stać na realizowanie tej strategii przez zbyt długi czas, o ile nie przeprowadzi dewaluacji swojej waluty.

Należy też ostrożnie podchodzić do inwestycji w chińskiego juana. Wielu obserwatorów, ze mną włącznie, obstawia dalsze jego osłabianie przez władze, które równocześnie starają się maksymalnie utrudnić spekulantom udział w tej dewaluacji. Znaczna dewaluacja chińskiej waluty miałaby skutki na skalę światową, ponieważ stanowiłaby kolejną olbrzymią globalną siłę deflacyjną, do walki z którą nasze borykające się z problemami banki centralne nie posiadają odpowiednich narzędzi.

A co z polską walutą? Złoty od długiego czasu osłabia się względem dolara, euro i franka.

Sytuacja złotego w dużej mierze zależy od polityki rządu i tego, jak na nią będzie reagował kapitał zagraniczny, którego w Polsce jest bardzo dużo, przy czym - na szczęście - z wyjątkiem kredytów hipotecznych we frankach, w większości denominowany jest w polskiej walucie. Opodatkowanie banków i międzynarodowych sieci handlu detalicznego w Polsce uderza właśnie w zagranicznych inwestorów. Nie bez znaczenia jest tu zapowiadana pomoc dla osób, które zaciągały kredyty w walutach obcych.

Światowe agencje ratingowe już dają wyraz swojemu niezadowoleniu, co objawia się obniżkami lub groźbami obniżek ratingu. Jeśli polityka rządu będzie dalej iść w przeciwnym kierunku do norm wyznaczanych przez Unię Europejską, istnieje ryzyko, że kapitał zagraniczny odpłynie z Polski. W przypadku takiego scenariusza możliwe są dalsze wzrosty kursów rzędu 5-10 proc. Nie można wykluczyć, że euro będzie w tym roku po 4,75-4,80 zł.

Jaką najlepszy analityk na świecie daje gwarancję na taki scenariusz?

Muszę przyznać, że sam nie do końca wierzę w prognozy, a przynajmniej nie w 100 procentach. Nigdy nie można ich traktować jako pewnika. Oczywiście, są one aktualizowane pod kątem bieżących wydarzeń. Najlepsi z prognostów "mają rację” może w 50 proc. przypadków.

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)