O sprawie informuje wtorkowy "Fakt". Czytamy w nim, że decyzja została już podjęta przez szefa resortu obrony, a to oznacza, że śmigłowce będą latały nad morzem już tylko do końca sierpnia, a więc tylko 10 dni.
Dziennik przypomina jednocześnie słowa wiceministra Kownackiego, który twierdził, że zakup śmigłowców dla polskiej armii nie jest - delikatnie mówiąc - sprawą życia i śmierci. Teraz okazuje się, że jednak jest.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, naszą strefę przybrzeżną patrolują przez całą dobę dwie maszyny. Pochodzą one z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej z Darłowa i Gdyni i rocznie przeprowadzają kilkanaście akcji ratunkowych.
Są już jednak na tyle wyeksploatowane, że wymagają remontu. Bez niego mogą stać się już zupełnie bezużyteczne. Problem w tym, że nie ma śmigłowców, które mogłoby przejąć te zadania. Od 1 września zatem patrolu nie będzie.
"Fakt" podkreśla również, że Polska zobowiązała się do realizowania zadań w zakresie ratowania zdrowia i życia w tzw. polskiej strefie odpowiedzialności na Bałtyku. Stało się tak, gdy nasz kraj podpisał Międzynarodową Konwencję o poszukiwaniu i ratownictwie morskim.