Wielki pożar fabryki paluszków. Jest oświadczenie firmy
- Aktualnie prowadzimy działania mające na celu jak najszybsze wznowienie produkcji - zapowiedział Artur Klęczar, wiceprezes firmy Aksam, cytowany przez oswiecimonline.pl. W nocy z piątku na sobotę doszło do dużego pożaru zakładu produkującego paluszki. Na miejscu nadal pracuje dziesięć zastępów strażaków.
Artur Klęczar zapewnił, że firma Aksam, która jest producentem m.in. "Paluszków Beskidzkich" pracuje nad wznowieniem produkcji. Postój w działalności zakładu ma "w jak najmniejszym stopniu wpłynąć na dobro naszych pracowników, które zawsze było dla nas bardzo ważne i tym razem będzie tak samo".
W oświadczeniu opublikowanym przez lokalny serwis oswiecimonline.pl Klęczar zaznaczył, że najważniejsi są pracownicy, którzy na szczęście nie ucierpieli w pożarze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprzedawała lody przy hali. "Ta budka zawsze będzie z Marywilskiej"
- Dzięki szybkiej i sprawnej akcji strażackiej, ogień nie przedostał się do głównej części zakładu produkcyjnego. Składamy ogromne podziękowania wszystkim jednostkom strażackim, które brały udział w akcji ratowniczej - dodał Klęczar.
Pożar w firmie Aksam
Pożar w firmie Aksam z Malca wybuchł po godz. 2. w nocy z piątku na sobotę (12-13 lipca). Jeszcze przed przyjazdem strażaków z zakładu ewakuowało się około stu pracowników. Nikt nie został poszkodowany. Ogień objął dwie hale produkcyjne przetwórstwa spożywczego. Dach jednej z nich zawalił się całkowicie, a drugiej częściowo. Pożar został opanowany wczesnym popołudniem w sobotę.
- Na miejscu wciąż jest dziesięć zastępów strażaków, czyli około 50-60 osób. Przez całą noc działali; przegrzebywali i przelewali materiały wewnątrz hali, które jeszcze się tliły – powiedział w niedzielę przed południem rzecznik małopolskich strażaków mł. kpt. Hubert Ciepły.
Strażacy w niedzielę przystąpili do wyburzeń. Pojawił się również ciężki sprzęt, w tym koparka.
Rzecznik powiedział, że duży silos, z którego w nocy z soboty na niedzielę wydobywał się dym, został zalany wodą przez otwór rewizyjny. Temperatura w nim nadal jest kontrolowana przez kamerę termowizyjną. - Wszystko zostało ugaszone. Nie ma już w nim zagrożenia - zaznaczył.
Hubert Ciepły powiedział, że w tej chwili nie można nic powiedzieć o ewentualnych przyczynach pożaru. - Skupiamy się na całkowitym ugaszeniu, by (policja i biegli, którzy ustalą przyczyny – przyp. PAP) mogli wejść na ten teren. Dlatego musimy to wszystko przegrzebać, wynieść – dodał.