Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Losik
Jacek Losik
|
aktualizacja

Zatrzęsie budowami? Niepokojące sygnały z Chin i Turcji

Podziel się:

Pandemia koronawirusa i wojna w Ukrainie spowodowały trzęsienie na rynku stali. Wskutek tego drastycznie zdrożała. Po kilkumiesięcznej odwilży eksperci spodziewają się kolejnych wzrostów cen. To może mieć poważne skutki.

Zatrzęsie budowami? Niepokojące sygnały z Chin i Turcji
Ceny stali do góry, koszty budowlańców również (East News, Wojciech Strozyk/REPORTER)

- Rynek stali jest o tyle istotny i specyficzny, że jest bardzo mocno powiązany z innymi sektorami gospodarki - mówi money.pl Michał Wrzosek, rzecznik firmy Budimex. Chodzi m.in. o przemysł zbrojeniowy, kolejowy, motoryzacyjny, na budowlance kończąc.

Ceny i podaż stali nie są czynnikami do zbagatelizowania. Zwłaszcza po wybuchu wojny w Ukrainie. Rosja jest bowiem w czołówce producentów stali. Po ataku reżimu Władimira Putina na sąsiedni kraj m.in. UE, ale też USA i Kanada, zaprzestały importu stopu żelaza z węglem.

Wskutek tego na rynku zaczęła się panika. Ceny stali niemalże z tygodnia na tydzień wzrosły o kilkadziesiąt procent. Przykładowo cena blachy gorącowalcowanej podskoczyła z ok. 900 euro do blisko 1500 euro za tonę - wynika z danych firmy Platts S&P Global Commodity Insights, która zajmuje się m.in. porównywaniem cen energii i surowców na rynkach towarowych. W tym roku problem może powrócić.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Ekonomista pokazuje, co się stało z ceną oleju. "Z 5 zł podrożał do 15 zł w dwa lata"

Wyjście z lockdownu i trzęsienie ziemi

Przypomnijmy, że w drugiej połowie 2022 r. stal na świecie wyraźnie staniała. Producenci stopu, w wyniku paniki zakupowej, gorączkowo zaczęli szukać zamienników dla rosyjskiego materiału. Znaleźli go np. w dalekiej Azji i na Bliskim Wschodzie. Tak udało się zgromadzić pokaźne zapasy.

Stali, wbrew przewidywaniom, nie zabrakło, dlatego ceny spadły. Najniższy poziom osiągnęły w listopadzie 2022 r. Analitycy wtedy przewidywali, że w 2023 r. ceny będą stabilne. Od początku roku jednak wyraźnie rosną - od listopada podskoczyły o ok. 20 proc.

Wiele wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej. Eksperci szacują, że wspomniana tona blachy walcowanej na gorąco, która obecnie kosztuje ok. 700-750 euro w Zagłębiu Ruhry, latem będzie droższa o ok. 30-40 proc. (ok. 1000 euro).

Z czego to wynika? Platts S&P Global Commodity Insights wskazuje na dwa kraje. Przede wszystkim Chiny, które reaktywują gospodarkę po pandemii koronawirusa i zwiększają zapotrzebowanie na stal. Chiny mają zresztą wpływ na globalne ceny metali. Można się spodziewać, że reżim Xi Jinpinga zaabsorbuje znaczną część metali w Azji, które zastępowały Europie materiał z Rosji.

Analitycy wskazują również na Turcję, która, jak wynika z danych World Steel Association, jest dziesiątym producentem stali na świecie. Po trzęsieniu ziemi eksport się załamał, bo wiele firm musiało wstrzymać produkcję. Inna kwestia jest taka, że Turcy sami potrzebują jak najwięcej materiałów budowlanych.

Metalurdzy mają przestrzeń do podwyżek. Stal pójdzie w górę?

"Producenci stali twierdzą, że mają dobrze zapełnione portfele zamówień, a popyt pozostaje solidny, co pozwoli na dalszy wzrost cen" - informuje Platts. Żaden z polskich producentów stali i związanych z nimi izb gospodarczych, z którym skontaktował się money.pl, nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie, jak zmienią się ceny.

W międzyczasie, jak informuje Platts, kolejne huty w Europie rozpalają na nowo piece, które wygaszono m.in. przez rosnące koszty energii, słaby popyt i wypełnione magazyny. To był dobry czas na konserwacje.

Przykłady? "Firma US Steel Kosice ponownie uruchomiła w styczniu dwa piece wielkopiecowe i od tego czasu obsługuje wszystkie trzy piece. Producent stali ma wyższe koszty produkcji w porównaniu do swoich konkurentów i jest mało prawdopodobne, aby jego produkcja spowodowała spadek cen" - pisze Platts.

W wygaszonych piecach hutniczych ogień rozpala także międzynarodowa firma ArcelorMittal. W hiszpańskim Gijon uruchomiła w styczniu piec, który wyłączono we wrześniu 2022 r. Podobnie stało się w polskim oddziale producenta w Dąbrowie Górniczej.

Ceny stali do góry, koszty budowlańców również

Metalurdzy przygotowują się do ostrej pracy, natomiast inne sektory patrzą na stalowe stawki z niepokojem. - Stal jest obok asfaltów, ropy i betonu jednym z czterech głównych materiałów i surowców wykorzystywanych w budownictwie - mówi rzecznik Budimeksu.

Wrzosek komentuje, że w związku z wcześniejszymi wzrostami cen betonu i drewna, wielu inwestorów postawiło w projektach na konstrukcje stalowe. Dlatego koszty stali stanowią dużą część składową kosztów ogólnych inwestycji. Jak rosną - automatycznie budowy też chłoną więcej pieniędzy. Nie ma znaczenia, czy buduje GDDKiA, PKP PLK, samorząd czy prywatny deweloper.

- Stal jest jednym z podstawowych surowców w produkcji budowlano-montażowej, dlatego jej cena jest istotna dla rentowności realizowanych kontraktów. W ostatnim roku byliśmy świadkami ponadnormatywnych wzrostów cen tego surowca. Obecnie ceny nieco się stabilizują, ale dalszy ich wzrost z całą pewnością wpłynie niekorzystnie na rentowność już realizowanych kontraktów - komentuje dla money.pl Paweł Bruger, rzecznik firmy Mirbud Skierniewice.

Waloryzacja nie wystarczy

Waloryzacja kontraktów była jednym z głównych tematów branży drogowej w 2022 r. W przypadku inwestycji Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad stosowany jest 10-procentowy limit waloryzacyjny. Nie oznacza to jednak, że o tyle można podnieść wartość umowy.

- 10-procentowa waloryzacja, i to tylko dla połowy kosztów, oznacza, że koszty muszą wzrosnąć o 20 proc. Jeśli koszty wzrosną jeszcze bardziej - nie odzyskamy tych pieniędzy. Zachowanie planowanej rentowności będzie więc trudne - wskazuje w rozmowie z "Rynkiem Infrastruktury" Wojciech Trojanowski, członek zarządu polskiego oddziału firmy Strabag.

Budowlańcy dodają, że obowiązujący limit waloryzacyjny już nie wystarcza, ponieważ dla niektórych kontraktów sprzed dwóch lat koszty wzrosły już o 40 proc. Do tego zarząd Strabaga powtarza to, o czym mówi się od dawna - "na rynku bardzo brakuje pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy", przez co odwlekanych jest np. wiele inwestycji kolejowych. Samorządy też nie są skore do ogromnych wydatków. Wszystko to dodatkowo potęguje problemy budowlanki.

Jacek Losik, dziennikarz money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
infrastruktura
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl