Zero skrajnej biedy w Polsce? To da się zrobić [OPINIA]

Według danych Eurostatu ubóstwo w Polsce należy do najniższych w całej UE. Jesteśmy lepsi od Niemiec, Austrii, Szwecji i Norwegii. Czy niezamożni Polacy naprawdę są zamożniejsi niż niezamożni Niemcy i Szwedzi? Nie tak prędko - pisze w opinii dla money.pl Kamil Fejfer. Przekonuje, że skrajną biedę można w Polsce wyeliminować.

Ubóstwo W Polsce osób "zagrożonych ubóstwem lub wykluczeniem społecznym" jest ok. 16 proc.
Źródło zdjęć: © GETTY | Karol Serewis, Bartek Sadowski
Kamil Fejfer

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

W połowie września Eurostat opublikował dane, z których wynika, że ubóstwo w Polsce należy do najniższych w całej wspólnocie. Jesteśmy pod tym względem lepsi od Niemiec, Austrii, czy kojarzonych z równością społeczną Szwecji i Norwegii. Jak to możliwe? I jak to się ma do informacji z zeszłego roku, że wzrosło nam ubóstwo skrajne do rozmiarów niewidzianych od ponad dekady?

Powiedzmy sobie na wstępie, że nie ma jednej powszechnie akceptowalnej miary ubóstwa. To, co potocznie uważamy za biedę, różne instytucje "owskaźnikowują" w różny sposób. Ba, niektóre organizacje posługują się różnymi miarami niedostatku. I dzieje się tak częściej niż rzadziej.

Wskaźnik, o którym informował Eurostat 15 września, nazywa się "poważne ubóstwo (deprywacja) materialne i społeczne" (severe material & social deprivation, SMSD). Dla całej UE wyniosło ono w 2024 roku 6,5 proc. Najwięcej osób dotkniętych poważnym ubóstwem materialnym i społecznym było w Rumunii - 17,2 proc. Najmniej w Słowenii - 1,8 proc. Polska była na czwartym miejscu z wynikiem 2,8 proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pomysł podpatrzył na stołówce. Dziś ma 35 lat i 220 mln zł przychodów - Mateusz Tałpasz

Poza wspomnianą Słowenią wyprzedzał nas jedynie Luksemburg i Chorwacja. W Niemczech wskaźnik osiągnął wartość 6,2 proc. W Szwecji - 3 proc., w Norwegii - 2,8.

Czy więc niezamożni Polacy naprawdę są zamożniejsi niż niezamożni Niemcy i Szwedzi? Nie tak prędko. Jak wspomniałem, istnieją różne miary ubóstwa. Wspomniany wskaźnik koncentruje się nie tyle na dochodzie, co na konsumpcji. A raczej na tym, na co biedne osoby nie mogą sobie pozwolić. Eksperci Eurostatu stworzyli więc listę 13 wydatków określających podstawowy dobrostan. Siedem z nich przypisano gospodarstwom domowym, a sześć konkretnym osobom. Jeżeli dana osoba nie może sobie pozwolić co najmniej na siedem z wspomnianej "13", wydatków to oznacza, że doświadcza SMSD.

Jakie to kategorie?

Lista wydatków dla gospodarstwa domowego przedstawia się następująco:

  • zdolność do pokrycia nieprzewidzianego wydatku,
  • możliwość opłacenia tygodniowego urlopy,
  • niezaleganie z ratami kredytu hipotecznego, czynszu czy rachunków za media,
  • możliwość kupienia przynajmniej co drugi dzień posiłku, w którym jest mięso, ryba lub jego wege odpowiedniki,
  • dostęp do samochodu,
  • możliwość utrzymania ciepła w domu, możliwość wymiany zużytych mebli.

Lista wydatków na poziomie indywidualnym:

  • posiadanie dostępu do internetu,
  • możliwość wymiany sfatygowanych ubrań,
  • posiadanie dwóch par butów,
  • wydawanie tygodniowo niewielkich pieniędzy na siebie,
  • uczestnictwo w zajęciach rekreacyjnych regularnie,
  • spotkania z przyjaciółmi.

Jak widać, istotny jest kontekst. I przejawia się on na dwóch poziomach. Pierwszym jest kwestia tego, co - w bardzo szerokim rozumieniu - zapewnia nam system gospodarczy i opieki społecznej. Drugi to sprawa subiektywnych odpowiedzi (badanie jest przeprowadzane przez ankieterów na reprezentatywnych grupach społeczeństw Unii Europejskiej).

W kontekście systemu polski wskaźnik poważnego ubóstwa społecznego i materialnego może być zaniżany choćby przez to, że znaczna większość naszego kraju "mieszka na swoim". Niektórym być może trudno będzie w to uwierzyć, ale niemal 90 proc. Polaków mieszka we własnych mieszkaniach. To z kolei przekłada się na relatywnie niskie czynsze - same opłaty administracyjne są tańsze niż opłaty plus pieniądze na wynajem dla właściciela mieszkania.

To też widać w danych. W Polsce mamy relatywnie niewielki odsetek gospodarstw domowych, które są "przeciążone kosztami mieszkaniowymi" (gospodarstwa domowe wydające ponad 40 proc. dochodu na cele mieszkaniowe). W 2024 roku w naszym kraju było 5,2 proc. takich osób, w Niemczech - 12 proc. Jak widać, opowieści o tym, jak to w Polsce powszechnie wydaje się "połowę pensji na wynajem" można włożyć między bajki.

To kwestia "subiektywności" deklaracji. Na przykład "kwota przeznaczana na siebie" może być rozumiana zupełnie inaczej w kontekście różnic w zamożności w poszczególnych krajach.

Statystyka a rzeczywistość

Ale to oczywiście nie tłumaczy wszystkiego. Nie możemy powiedzieć, że w Polsce biednym żyje się naprawdę kiepsko, a to co wychodzi w danych Eurostatu to jakiś dziwaczny statystyczny glitch (zakłócenie - red.), choć być może i on odgrywa pewną rolę. Dlaczego?

Niech dowodem będzie inny - jak to mówią eksperci - zagregowany wskaźnik ubóstwa. Również proponowany przez Eurostat. Chodzi o "zagrożenie ubóstwem lub wykluczeniem społecznym" (At risk of poverty or social exclusion, AROPE).

Aby go oszacować, urząd statystyczny przygląda się trzem miarom. Pierwszą z nich jest wspomniany SMSD. Drugą jest odsetek osób, które otrzymują dochód poniżej 60 proc. mediany dochody całego społeczeństwa. Trzecią natomiast jest kategoria "niskiej intensywności pracy" (odsetek osób, które w poprzednim roku przepracowały mniej niż 20 proc. "etatowego" czasu pracy). Aby zostać zakwalifikowanym do kategorii AROPE należy wpaść w którąkolwiek z wymienionych trzech kategorii.

Zagrożeni ubóstwem

Wszystko to jest dość skomplikowane i zagmatwane. Ale, jeśli się chwilę zastanowimy, to takie też jest ubóstwo - określenie go jedynie kwotowo nie odda wiernie obrazu. Inne pieniądze są przecież potrzebne do życia we wsi pod Białymstokiem, a inne w śródmieściu Warszawy. Inaczej biednych będziemy postrzegać w Polsce, inaczej w Lichtensteinie, a inaczej w Afganistanie.

Ile jest w takim razie w Polsce osób "zagrożonych ubóstwem lub wykluczeniem społecznym" (AROPE)? Około 16 proc. I tu znowu jesteśmy blisko samej góry zestawienia. Mniejsze ubóstwo mierzone w ten sposób jest tylko w trzech krajach UE - w Holandii, Słowenii i Czechach.

Skrajne ubóstwo
Osoby zagrożone ubóstwem lub wykluczeniem społecznym © mat. prasowe | Eurostat

Taki wynik bierze się m.in. z tego, że jesteśmy krajem o bardzo niskim bezrobociu. Tu też zaliczamy się do unijnej czołówki. A - przypomnijmy - "intensywność pracy" jest jednym z kryteriów oceny ubóstwa według miary AROPE.

Podsumowując tę kwestię: choć być może pewne niuanse metodologiczne mogą nieco zaburzać naszą pozycję w tych rankingach, to nie są one naprawdę znaczące. Po prostu - o czym pisałem już niejednokrotnie na łamach money.pl - jesteśmy krajem zamożnym.

A co z w takim razie z rosnącą skrajną biedą w naszym kraju? I tu znów musimy odbyć krótką, ale konieczną, wycieczkę po niuansach metodologicznych wyliczania skrajnego ubóstwa. Należy je traktować jako swego rodzaju linię odcięcia, próg ekonomiczny, na który składają się zsumowane wydatki na towary i usługi niezbędne do życia na minimalnym poziomie.

Znajdują się tam wydatki na jedzenie (niskiej jakości, ale dostarczające wystarczającej ilości składników odżywczych, żeby przeżyć), ubrania, dach nad głową. Wartość ta jest uzależniona od liczby osób w gospodarstwie domowym. Żeby nie komplikować i tak już dość złożonego obrazu zostańmy przy jednoosobowym gospodarstwie domowym. Otóż w 2024 roku progiem ubóstwa dla takich osób był niecały 1000 zł. Osoby konsumujące poniżej tej wartości zsuwały się w skrajną biedę.

Istnieją również inne kategorie: ubóstwo relatywne (wydawanie poniżej 50 proc. kwoty, którą średnio wydają gospodarstwa) i ubóstwo ustawowe (próg dochodów, poniżej którego państwo przyznaje niektóre zasiłki). Skupmy się na ubóstwie skrajnym.

Zasięg zagrożenia ubóstwem
Zasięg zagrożenia ubóstwem © GUS

Wszystkim tym trzem kategoriom od lat przygląda się Główny Urząd Statystyczny. I rzeczywiście w zeszłym roku raportował on o gwałtownym wzroście ubóstwa skrajnego. Co do tego doprowadziło?

Odpowiedź jest trzy elementowa: inflacja, brak waloryzacji 500+ oraz progów ubóstwa ustawowego.

Osoby naprawdę biedne nie mają zazwyczaj możliwości szybkiego podniesienia swoich dochodów. Naprawdę najbiedniejsi zazwyczaj albo nie pracują (bo są schorowani), albo pracują na czarno, albo dorywczo. Tu negocjacje płacowe są, delikatnie mówiąc, niezbyt skuteczne. Kiedy więc uderzyła drożyzna, najbiedniejszym usunął się grunt spod nóg. Dodatkowo, mówiąc obrazowo, tarcza w postaci 500+ zaczęła topnieć (oczywiście mowa o tych, którzy mieli dzieci lub sami byli dziećmi).

Trzecia sprawa to fakt, że państwo mroziło progi wsparcia i wysokość tego wsparcia. Właśnie dlatego ubóstwo poszybowało.

Setki tysięcy osób bardzo biednych

Jednak zgodnie z przewidywaniami, kiedy zelżała inflacja i kiedy zwaloryzowano 500+ do 800+, ubóstwo skrajne znowu spadło (ale nie do wartości sprzed drożyzny). Efekt waloryzacji 800+ widać na przykładzie rodzin z dziećmi. Tam z roku na rok ubóstwo spadało o kilkadziesiąt proc. - waloryzacją zniesiono (część) ubóstwa.

Na koniec pewna ważna uwaga. Po pierwsze, widać, że statystyki ubóstwa się w Polsce poprawiają. Na tle Europy wyglądamy lepiej niż dobrze. Jednocześnie wciąż w naszym kraju są setki tysięcy osób bardzo biednych. Nie są to bynajmniej "leniuchy", tylko często schorowani ludzie zamieszkujący w małych miejscowościach.

ubóstwo
Zasięg zagrożenia ubóstwem skrajnym © GUS

Jesteśmy jedną z największych gospodarek świata. Stać nas na to, żeby rozwiązanie problem skrajnej biedy ustawami. Jak? Możemy podnieść zamrożone od lat progi ubóstwa ustawowego powyżej ubóstwa skrajnego (jak widać na jednym z wykresów, część osób skrajnie ubogich nie jest uznawana za ubogie w świetle prawa) i transferować ludziom pieniądze, które wyłaniałyby ich powyżej najbardziej dojmującej biedy.

Hasło "zero skrajnej biedy" powinno być jednym z najważniejszych politycznych postulatów wszystkich ekip rządzących.

Kamil Fejfer, dziennikarz piszący o gospodarce, współtwórca podcastu i kanału na YouTube "Ekonomia i cała reszta"

Wybrane dla Ciebie
Sala za 300 mln dolarów na 1000 osób. Trump zatrudnił nowego architekta
Sala za 300 mln dolarów na 1000 osób. Trump zatrudnił nowego architekta
Na Wyspach chcą przekazać miliardy Ukrainie z zamrożonych rosyjskich aktywów
Na Wyspach chcą przekazać miliardy Ukrainie z zamrożonych rosyjskich aktywów
170 tys. zł odprawy i urlop. Sejm zdecydował
170 tys. zł odprawy i urlop. Sejm zdecydował
Wiceprezydent USA ostrzega UE przed nałożeniem kary na platformę X
Wiceprezydent USA ostrzega UE przed nałożeniem kary na platformę X
Firmowe samochody tylko na prąd? Oto plan UE
Firmowe samochody tylko na prąd? Oto plan UE
Biorą kredyty na wyższe kwoty niż Polacy. "To zaskakujące"
Biorą kredyty na wyższe kwoty niż Polacy. "To zaskakujące"
Budowa bez pozwolenia. Sejm poparł poprawki Senatu
Budowa bez pozwolenia. Sejm poparł poprawki Senatu
Więzienie za rażące przekroczenie limitu prędkości. Ustawa trafi do prezydenta
Więzienie za rażące przekroczenie limitu prędkości. Ustawa trafi do prezydenta
Nowelizacja ustawy górniczej. Sejm przegłosował odprawy dla górników
Nowelizacja ustawy górniczej. Sejm przegłosował odprawy dla górników
Sejm za ujednoliceniem sposobu obliczania powierzchni użytkowej mieszkania
Sejm za ujednoliceniem sposobu obliczania powierzchni użytkowej mieszkania
Ambasador USA: Polska to jeden z cudów tego świata
Ambasador USA: Polska to jeden z cudów tego świata
Zapłacą ludziom za wymianę okien. Lotnisko rusza z akcją
Zapłacą ludziom za wymianę okien. Lotnisko rusza z akcją