Prezydent nie ma kompetencji w sprawach podatkowych, ale nie przeszkodziło to obu kandydatom przedstawić takich obietnic, żeby przechylić wyborczą szalę na swoją korzyść. Zgodnie z konstytucją te kwestie należą do rządu i sejmu, czyli – mówiąc wprost – większości rządowej. Prezydent może tu skorzystać, jak w przypadku każdej innej sfery życia publicznego, z prawa do zgłaszania ustaw. Ale ich przyjęcie przez parlament zależy od większości rządowej.
Obecnie najgłośniej mówi się o dwóch pomysłach kandydatów. Ze strony Karola Nawrockiego to pomysł podwyższenia progu podatkowego ze 120 tys. do 140 tys. zł oraz PIT 0 dla rodzin z co najmniej dwójką dzieci dla dochodów do progu podatkowego. Z kolei Rafał Trzaskowski cały czas wraca do obietnicy KO z kampanii wyborczej – podwyżki kwoty wolnej.
"Obniżymy podatki. Osoby zarabiające do 6000 zł brutto (także na działalności gospodarczej) i pobierające emeryturę do 5000 zł brutto nie będą płaciły podatku dochodowego. Podniesiemy kwotę wolną od podatku – z 30 tys. zł do 60 tys. zł w przypadku podatników rozliczających się według skali podatkowej, w tym także przedsiębiorców i emerytów"- zobowiązała się KO w programie 100 Konkretów.
To, co łączy obie obietnice, to fakt, że ich koszty dla budżetu będą malejące w relacji do PKB, ponieważ odliczenia są ograniczone od góry – w przypadku obietnicy Nawrockiego poziomem progu podatkowego, a w przypadku pomysłu Trzaskowskiego limitem kwoty wolnej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obietnica Nawrockiego
Jeśli prezydentem zostanie Karol Nawrocki, to w miarę szybko złoży projekty z tymi rozwiązaniami. – Zgodnie z deklaracjami kandydata w pierwszym możliwym momencie po zaprzysiężeniu prezydenta te projekty zostaną złożone – mówi Janusz Cieszyński, poseł PiS.
Tyle że wątpliwe, żeby większość rządowa chciała uchwalić je w tym Sejmie, tym bardziej że jej kandydat zgłasza projekt konkurencyjny. To oznacza, że pomysły Nawrockiego będą musiały poczekać albo do zmiany większości w tej kadencji, albo do nowych wyborów. Te, jeśli odbędą się w terminie, to nowy Sejm zostanie wyłoniony w końcówce 2027 r. To dziś najbardziej prawdopodobny scenariusz. Jeśli efektem wyborów będzie większość popierająca Nawrockiego i podzielająca jego pomysły, to będzie musiała się spieszyć z ich wprowadzeniem. Taki scenariusz oznacza, że zmiany będą mogły wejść w życie najwcześniej od 2028 r.
Obecny budżetowy koszt pomysłów Nawrockiego policzyła CenEa. Jak wynika z tych szacunków, łączny koszt podniesienia progu podatkowego do 140 tys. zł oraz zwolnienie przychodów rodzin z 2+ dzieci z obciążeń podatkowych (do limitu progu) to 18,8 mld zł, z czego sam koszt PIT 0 to 15,6 mld zł. W 2028 r. w górę pójdą głównie koszty związane z podwyżką progu podatkowego, co jest związane z rosnącymi pensjami. Po prostu więcej Polaków dobije do progu podatkowego. Już dziś przeciętne wynagrodzenie przebiło 9 tys. zł – jeszcze nieco ponad 1 tys. zł więcej i okaże się, że Polak zarabiający przeciętne wynagrodzenie wpada w próg podatkowy na obecnej wysokości 120 tys. zł.
– Jeśli obecnie wydatki budżetowe wynoszą ponad 900 mld zł, to wprowadzenie tych rozwiązań nie jest kosztem, którego nie można ponieść – zauważa Janusz Cieszyński z PiS.
Kwota wolna
Na finiszu kampanii Rafał Trzaskowski, który od początku ostrożnie deklarował, że będzie gwarantem wprowadzenia kwoty wolnej, zapowiedział, że będzie naciskał na rząd w tej sprawie. – Będę rozmawiał z rządem, żeby to się stało natychmiast. A jak nie, to jeszcze w sierpniu złożę swoją własną propozycję, dlatego że po prostu to trzeba załatwić – powiedział w środę na wiecu w Kaliszu.
Jak pisaliśmy, od kilku tygodni sztab Trzaskowskiego naciskał, by kandydat mógł wyjść z jakimś konkretem w tej sprawie. Ale przeciwny temu był rząd, a zwłaszcza Ministerstwo Finansów, które uważa, że nie ma dziś miejsca na taki ruch, ponieważ koszt tego rozwiązania przekracza możliwości finansów publicznych. Powód takiego ostrożnego podejścia to dług zbliżający się do 60 proc. PKB oraz deficyt powyżej 6 proc. PKB. Tymczasem według wiceszefa resortu Jarosława Nenemana koszt podwojenia kwoty wolnej od podatku PIT do 60 tys. zł wyniósłby 55,9 mld zł. czyli ok. 1,4 proc. PKB. Ten koszt dla finansów państwa przekłada się na korzyść 3,6 tys. zł dla każdego podatnika, który zarabia co najmniej 60 tys. zł.
Ze strony rządowej można usłyszeć, że możliwe są rozmowy na temat kwoty wolnej, ale raczej nie można liczyć na szybki finisz. Premier Donald Tusk wykluczył wprowadzenie tego rozwiązania w tym roku. – To jest moja twarda obietnica, że do końca tej kadencji zostanie zrealizowana, ale nie powiem, czy w przyszłym roku, bo to będzie zależało od tego, jak wysoko trzyma się ten deficyt. Nie możemy przekroczyć pewnej granicy, bo stracimy środki europejskie – mówił ostatnio Tusk w TVN24. W takim przypadku realistyczny scenariusz, to pokazanie projektu ustawy za rok i jej wejście w życie najwcześniej od 2027 r., chyba że rząd zdecydowałby się na wejście w scenariusz wprowadzenia podwyżki kwoty wolnej na raty.
Jeśli zmiany nie zostaną szybko wprowadzone, to należy się liczyć ze zgłoszeniem przez Rafała Trzaskowskiego jego projektu ustawy. Tyle że to wcale nie oznacza realizacji obietnicy.
Nawet rząd i prezydent z tego samego obozu nie gwarantują, że pomysły głowy państwa przejdą. Najlepiej pokazuje to przykład Andrzeja Dudy z 2015 r., który po kampanii wyborczej, w której obiecywał powszechne podniesienie kwoty wolnej do 8 tys. zł, złożył taki projekt w Sejmie. Ale nie został on nigdy zrealizowany w takiej formie. Rząd, by minimalizować koszty rozwiązania, wprowadził tzw. degresywną kwotę wolną, tzn. podwyższenie kwoty wolnej dotyczyło tylko tych, których dochód oscyluje wokół tego poziomu.
Nie ma szczególnego trybu ustaw prezydenckich, czego przykładem są trzy projekty bardzo potrzebnych ustaw, które leza w Sejmowej zamrażarce. Prezydent może się zobowiązać, że złoży projekt ustawy i zobowiązanie dotyczy właśnie jego przedłożenia i przekonywania parlamentu do jego uchwalenia. – zastrzega szefowa kancelarii prezydenckiej Małgorzata Paprocka.
Sceptyczny wobec możliwości szybkiej realizacji obietnic – i to zarówno wobec propozycji Nawrockiego, jak i podwyżki kwoty wolnej – jest główny ekonomista Credit Agricole Jakub Borowski. Jego zdaniem to nie są pomysły, które można wprowadzić szybko w jednym roku.
Co do zasady w finansach publicznych nie ma miejsca na znaczące ruchy podatkowe. Każda z tych zmian może być przyjęta, ale z rozpisaniem na lata i być może dodatkowymi warunkami, pod jakimi mogłaby być wprowadzona. Takiej ścieżce stopniowego wprowadzenia tych rozwiązań najlepiej, żeby towarzyszyły propozycje zwiększenia dochodów lub zmniejszenia wydatków, by minimalizować wpływ na deficyt strukturalny finansów publicznych – podkreśla Jakub Borowski.
Polska zobowiązała się wobec Brukseli do zmniejszania deficytu i w wysłanym do niej planie budżetowo strukturalnym resort finansów zapisał, że do 2028 r. ani próg, ani kwota wolna się nie zmienią.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl