Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Tomasz Witczak
|

Witczak: Eurodolar narusza górne ograniczenie konsolidacji

0
Podziel się:

Konsolidacja na eurodolarze, trwająca od 3 grudnia, została poważnie naruszona, a prawdopodobnie nawet rozbita.

Witczak: Eurodolar narusza górne ograniczenie konsolidacji

Na eurodolarze mieliśmy w ciągu ostatnich kilkunastu godzin nader mocne ruchy w górę, owocujące nawet kursami rzędu 1,1140. Aktualnie notowany jest poziom 1,1085, ale to nie zmienia faktu, że konsolidacja, trwająca od 3 grudnia, została poważnie naruszona, a prawdopodobnie nawet rozbita.

Wykres ze świecami dziennymi pokazuje zresztą, że przejście przez opór w okolicy 1,1050-60 dokonało się nie przy pomocy knota świecy, co jeszcze mogłoby sugerować ruch efemeryczny i niepewny, ale całym korpusem. Wysoko nastąpiło więc także zamknięcie wczorajszej sesji i wysoko zaczyna się dzisiejsza.

Co ciekawe, nie wydaje się, by wydarzyło się coś naprawdę dramatycznego. Owszem, już wczoraj po południu - ok. 16:00 - wykres podchodził na wyższe poziomy, ale można było mieć wtedy realną nadzieję na to, że opory wytrzymają atak. Odczyty PMI i ISM dla usług w USA były może słabsze od prognoz, ale przecież nie poniżej 50 pkt. Głos Esther George we wtorek nie stanowił co prawda zaskoczenia, ale jednak miał swój dość jastrzębi charakter. Indeks Shanghai Composite jest dziś na plusie. A więc?

Cóż, w przypadku usługowego ISM trzeba mieć na względzie, że był to najniższy poziom od dwóch lat, a do tego spadł subindeks zatrudnienia, podczas gdy dla polityki monetarnej Fed to właśnie rynek pracy jest istotny. A czy reakcja rynku nie była przesadna? Pewnie była, tylko że przebijanie konsolidacji i generowanie nowych szczytów często ma taki właśnie, gwałtowny charakter. Rodzi się potrzeba ostrego wybicia i spekulacji - jak wysoko da się w danym momencie podskoczyć.

Co teraz? Teraz może się okazać, że jeśli nie linia 1,1060, to w każdym razie rejon 1,10 - 1,1015 będzie tworzył wsparcie, a więc zabawa z notowaniami powinna przenieść się poziom wyżej. Powrót do konsolidacji może się okazać utrudniony. Niekoniecznie natomiast wygenerowany zostanie ewidentny trend wzrostowy - bo jednak nie współgrałoby to z koncepcją poszerzenia czy pogłębienia luzowania monetarnego przez EBC w marcu, a to wciąż jest możliwe.

Dziś poznamy kolejne dane z USA: o 13:30 raport Challengera na temat planowanych zwolnień, o 14:30 dane o wnioskach dla bezrobotnych, o 16:00 - dynamikę grudniowych zamówień. Najważniejsze odczyty będą jednak jutro: chodzi o payrollsy, tj. dane o zmianie zatrudnienia oraz o stopie bezrobocia. Gdyby wypadły rewelacyjnie dobrze, to dolar mógłby odzyskać trochę sił, może nawet wrócić w okolice 1,10 czy niżej. Jeśli jednak dane będą słabe, ba, jeśli nawet wpiszą się w prognozę - to tej energii raczej zabraknie.

Co na złotym?

Nasza hipoteza o tym, że złoty może się jeszcze wzmocnić do dolara i że wykres USD/PLN będzie szedł w kierunku testu linii trendu, łączącej 15 października z 28 grudnia - w zasadzie się sprawdza, czy nawet już prawie całkiem sprawdziła.

Oczywiście nie przesadzajmy z entuzjazmem dla samych siebie - wpływ na ten stan rzeczy w dużym stopniu miał najnowszy ruch na eurodolarze, a ten akurat był trochę zaskakujący swym zasięgiem. Tym niemniej faktem jest, że na USD/PLN mamy 3,9830, a de facto naruszono już 3,97. Jeśli dzisiejsze i jutrzejsze dane z USA byłyby dość słabe, to mamy szansę na ścisły test wspomnianej linii.

Odwrotnie rzecz jasna jest na EUR/PLN, gdzie widzimy 4,4150 - czyli złoty się osłabił na fali wzmocnienia euro. Oporem jest 4,43, wyżej można rozpoznać rejon 4,4430 - 4,45.

Złoty jest w ogóle w dość paradoksalnej sytuacji. Z jednej strony, wizja odsunięcia w czasie dalszych podwyżek stóp w USA powinna nam trochę pomagać - na zasadzie, że skoro na Amerykanów trzeba poczekać, to można jeszcze inwestować w inne aktywa (a w końcu Polska ma nadal relatywnie wysokie stopy). Co więcej, dolar w takim układzie słabnie na EUR/USD, co bezpośrednio pomaga nam na USD/PLN (choć już nie na EUR/PLN). Z drugiej strony, taka wizja oznacza też, że Fed rozpoznaje sytuację gospodarczą świata jako niepewną, a to wpisuje się w scenariusz odwrotu od ryzyka, co z kolei powinno złotemu szkodzić - na obu parach. Te czynniki zatem wzajemnie się ścierają, a do tego dochodzą jeszcze kwestie typowo polskie - jak widmo kolejnych obniżek ratingów czy negatywnych reakcji czynników unijnych na działania polskiego rządu.

Trzeba więc być ostrożnym i na EUR/PLN mieć świadomość, że dzisiejsze kursy wbrew pozorom nie są tragiczne - w horyzoncie czasowym kilku tygodni wstecz i naprzód, a na USD/PLN możemy mieć nawet okazje do kupna dolarów. Co innego, gdybyśmy przebili linię trendu, wtedy poważnie można by rozważać nawet zejście do 3,8540.

Na eurodolarze mieliśmy w ciągu ostatnich kilkunastu godzin nader mocne ruchy w górę, owocujące nawet kursami rzędu 1,1140. Aktualnie notowany jest poziom 1,1085, ale to nie zmienia faktu, że konsolidacja, trwająca od 3 grudnia, została poważnie naruszona, a prawdopodobnie nawet rozbita.

Wykres ze świecami dziennymi pokazuje zresztą, że przejście przez opór w okolicy 1,1050-60 dokonało się nie przy pomocy knota świecy, co jeszcze mogłoby sugerować ruch efemeryczny i niepewny, ale całym korpusem. Wysoko nastąpiło więc także zamknięcie wczorajszej sesji i wysoko zaczyna się dzisiejsza.

Co ciekawe, nie wydaje się, by wydarzyło się coś naprawdę dramatycznego. Owszem, już wczoraj po południu - ok. 16:00 - wykres podchodził na wyższe poziomy, ale można było mieć wtedy realną nadzieję na to, że opory wytrzymają atak. Odczyty PMI i ISM dla usług w USA były może słabsze od prognoz, ale przecież nie poniżej 50 pkt. Głos Esther George we wtorek nie stanowił co prawda zaskoczenia, ale jednak miał swój dość jastrzębi charakter. Indeks Shanghai Composite jest dziś na plusie. A więc?

Cóż, w przypadku usługowego ISM trzeba mieć na względzie, że był to najniższy poziom od dwóch lat, a do tego spadł subindeks zatrudnienia, podczas gdy dla polityki monetarnej Fed to właśnie rynek pracy jest istotny. A czy reakcja rynku nie była przesadna? Pewnie była, tylko że przebijanie konsolidacji i generowanie nowych szczytów często ma taki właśnie, gwałtowny charakter. Rodzi się potrzeba ostrego wybicia i spekulacji - jak wysoko da się w danym momencie podskoczyć.

Co teraz? Teraz może się okazać, że jeśli nie linia 1,1060, to w każdym razie rejon 1,10 - 1,1015 będzie tworzył wsparcie, a więc zabawa z notowaniami powinna przenieść się poziom wyżej. Powrót do konsolidacji może się okazać utrudniony. Niekoniecznie natomiast wygenerowany zostanie ewidentny trend wzrostowy - bo jednak nie współgrałoby to z koncepcją poszerzenia czy pogłębienia luzowania monetarnego przez EBC w marcu, a to wciąż jest możliwe.

Dziś poznamy kolejne dane z USA: o 13:30 raport Challengera na temat planowanych zwolnień, o 14:30 dane o wnioskach dla bezrobotnych, o 16:00 - dynamikę grudniowych zamówień. Najważniejsze odczyty będą jednak jutro: chodzi o payrollsy, tj. dane o zmianie zatrudnienia oraz o stopie bezrobocia. Gdyby wypadły rewelacyjnie dobrze, to dolar mógłby odzyskać trochę sił, może nawet wrócić w okolice 1,10 czy niżej. Jeśli jednak dane będą słabe, ba, jeśli nawet wpiszą się w prognozę - to tej energii raczej zabraknie.

Co na złotym?

Nasza hipoteza o tym, że złoty może się jeszcze wzmocnić do dolara i że wykres USD/PLN będzie szedł w kierunku testu linii trendu, łączącej 15 października z 28 grudnia - w zasadzie się sprawdza, czy nawet już prawie całkiem sprawdziła.

Oczywiście nie przesadzajmy z entuzjazmem dla samych siebie - wpływ na ten stan rzeczy w dużym stopniu miał najnowszy ruch na eurodolarze, a ten akurat był trochę zaskakujący swym zasięgiem. Tym niemniej faktem jest, że na USD/PLN mamy 3,9830, a de facto naruszono już 3,97. Jeśli dzisiejsze i jutrzejsze dane z USA byłyby dość słabe, to mamy szansę na ścisły test wspomnianej linii.

Odwrotnie rzecz jasna jest na EUR/PLN, gdzie widzimy 4,4150 - czyli złoty się osłabił na fali wzmocnienia euro. Oporem jest 4,43, wyżej można rozpoznać rejon 4,4430 - 4,45.

Złoty jest w ogóle w dość paradoksalnej sytuacji. Z jednej strony, wizja odsunięcia w czasie dalszych podwyżek stóp w USA powinna nam trochę pomagać - na zasadzie, że skoro na Amerykanów trzeba poczekać, to można jeszcze inwestować w inne aktywa (a w końcu Polska ma nadal relatywnie wysokie stopy). Co więcej, dolar w takim układzie słabnie na EUR/USD, co bezpośrednio pomaga nam na USD/PLN (choć już nie na EUR/PLN). Z drugiej strony, taka wizja oznacza też, że Fed rozpoznaje sytuację gospodarczą świata jako niepewną, a to wpisuje się w scenariusz odwrotu od ryzyka, co z kolei powinno złotemu szkodzić - na obu parach. Te czynniki zatem wzajemnie się ścierają, a do tego dochodzą jeszcze kwestie typowo polskie - jak widmo kolejnych obniżek ratingów czy negatywnych reakcji czynników unijnych na działania polskiego rządu.

Trzeba więc być ostrożnym i na EUR/PLN mieć świadomość, że dzisiejsze kursy wbrew pozorom nie są tragiczne - w horyzoncie czasowym kilku tygodni wstecz i naprzód, a na USD/PLN możemy mieć nawet okazje do kupna dolarów. Co innego, gdybyśmy przebili linię trendu, wtedy poważnie można by rozważać nawet zejście do 3,8540.

Na eurodolarze mieliśmy w ciągu ostatnich kilkunastu godzin nader mocne ruchy w górę, owocujące nawet kursami rzędu 1,1140. Aktualnie notowany jest poziom 1,1085, ale to nie zmienia faktu, że konsolidacja, trwająca od 3 grudnia, została poważnie naruszona, a prawdopodobnie nawet rozbita.

Wykres ze świecami dziennymi pokazuje zresztą, że przejście przez opór w okolicy 1,1050-60 dokonało się nie przy pomocy knota świecy, co jeszcze mogłoby sugerować ruch efemeryczny i niepewny, ale całym korpusem. Wysoko nastąpiło więc także zamknięcie wczorajszej sesji i wysoko zaczyna się dzisiejsza.

Co ciekawe, nie wydaje się, by wydarzyło się coś naprawdę dramatycznego. Owszem, już wczoraj po południu - ok. 16:00 - wykres podchodził na wyższe poziomy, ale można było mieć wtedy realną nadzieję na to, że opory wytrzymają atak. Odczyty PMI i ISM dla usług w USA były może słabsze od prognoz, ale przecież nie poniżej 50 pkt. Głos Esther George we wtorek nie stanowił co prawda zaskoczenia, ale jednak miał swój dość jastrzębi charakter. Indeks Shanghai Composite jest dziś na plusie. A więc?

Cóż, w przypadku usługowego ISM trzeba mieć na względzie, że był to najniższy poziom od dwóch lat, a do tego spadł subindeks zatrudnienia, podczas gdy dla polityki monetarnej Fed to właśnie rynek pracy jest istotny. A czy reakcja rynku nie była przesadna? Pewnie była, tylko że przebijanie konsolidacji i generowanie nowych szczytów często ma taki właśnie, gwałtowny charakter. Rodzi się potrzeba ostrego wybicia i spekulacji - jak wysoko da się w danym momencie podskoczyć.

Co teraz? Teraz może się okazać, że jeśli nie linia 1,1060, to w każdym razie rejon 1,10 - 1,1015 będzie tworzył wsparcie, a więc zabawa z notowaniami powinna przenieść się poziom wyżej. Powrót do konsolidacji może się okazać utrudniony. Niekoniecznie natomiast wygenerowany zostanie ewidentny trend wzrostowy - bo jednak nie współgrałoby to z koncepcją poszerzenia czy pogłębienia luzowania monetarnego przez EBC w marcu, a to wciąż jest możliwe.

Dziś poznamy kolejne dane z USA: o 13:30 raport Challengera na temat planowanych zwolnień, o 14:30 dane o wnioskach dla bezrobotnych, o 16:00 - dynamikę grudniowych zamówień. Najważniejsze odczyty będą jednak jutro: chodzi o payrollsy, tj. dane o zmianie zatrudnienia oraz o stopie bezrobocia. Gdyby wypadły rewelacyjnie dobrze, to dolar mógłby odzyskać trochę sił, może nawet wrócić w okolice 1,10 czy niżej. Jeśli jednak dane będą słabe, ba, jeśli nawet wpiszą się w prognozę - to tej energii raczej zabraknie.

Co na złotym?

Nasza hipoteza o tym, że złoty może się jeszcze wzmocnić do dolara i że wykres USD/PLN będzie szedł w kierunku testu linii trendu, łączącej 15 października z 28 grudnia - w zasadzie się sprawdza, czy nawet już prawie całkiem sprawdziła.

Oczywiście nie przesadzajmy z entuzjazmem dla samych siebie - wpływ na ten stan rzeczy w dużym stopniu miał najnowszy ruch na eurodolarze, a ten akurat był trochę zaskakujący swym zasięgiem. Tym niemniej faktem jest, że na USD/PLN mamy 3,9830, a de facto naruszono już 3,97. Jeśli dzisiejsze i jutrzejsze dane z USA byłyby dość słabe, to mamy szansę na ścisły test wspomnianej linii.

Odwrotnie rzecz jasna jest na EUR/PLN, gdzie widzimy 4,4150 - czyli złoty się osłabił na fali wzmocnienia euro. Oporem jest 4,43, wyżej można rozpoznać rejon 4,4430 - 4,45.

Złoty jest w ogóle w dość paradoksalnej sytuacji. Z jednej strony, wizja odsunięcia w czasie dalszych podwyżek stóp w USA powinna nam trochę pomagać - na zasadzie, że skoro na Amerykanów trzeba poczekać, to można jeszcze inwestować w inne aktywa (a w końcu Polska ma nadal relatywnie wysokie stopy). Co więcej, dolar w takim układzie słabnie na EUR/USD, co bezpośrednio pomaga nam na USD/PLN (choć już nie na EUR/PLN). Z drugiej strony, taka wizja oznacza też, że Fed rozpoznaje sytuację gospodarczą świata jako niepewną, a to wpisuje się w scenariusz odwrotu od ryzyka, co z kolei powinno złotemu szkodzić - na obu parach. Te czynniki zatem wzajemnie się ścierają, a do tego dochodzą jeszcze kwestie typowo polskie - jak widmo kolejnych obniżek ratingów czy negatywnych reakcji czynników unijnych na działania polskiego rządu.

Trzeba więc być ostrożnym i na EUR/PLN mieć świadomość, że dzisiejsze kursy wbrew pozorom nie są tragiczne - w horyzoncie czasowym kilku tygodni wstecz i naprzód, a na USD/PLN możemy mieć nawet okazje do kupna dolarów. Co innego, gdybyśmy przebili linię trendu, wtedy poważnie można by rozważać nawet zejście do 3,8540.

Na eurodolarze mieliśmy w ciągu ostatnich kilkunastu godzin nader mocne ruchy w górę, owocujące nawet kursami rzędu 1,1140. Aktualnie notowany jest poziom 1,1085, ale to nie zmienia faktu, że konsolidacja, trwająca od 3 grudnia, została poważnie naruszona, a prawdopodobnie nawet rozbita.

Wykres ze świecami dziennymi pokazuje zresztą, że przejście przez opór w okolicy 1,1050-60 dokonało się nie przy pomocy knota świecy, co jeszcze mogłoby sugerować ruch efemeryczny i niepewny, ale całym korpusem. Wysoko nastąpiło więc także zamknięcie wczorajszej sesji i wysoko zaczyna się dzisiejsza.

Co ciekawe, nie wydaje się, by wydarzyło się coś naprawdę dramatycznego. Owszem, już wczoraj po południu - ok. 16:00 - wykres podchodził na wyższe poziomy, ale można było mieć wtedy realną nadzieję na to, że opory wytrzymają atak. Odczyty PMI i ISM dla usług w USA były może słabsze od prognoz, ale przecież nie poniżej 50 pkt. Głos Esther George we wtorek nie stanowił co prawda zaskoczenia, ale jednak miał swój dość jastrzębi charakter. Indeks Shanghai Composite jest dziś na plusie. A więc?

Cóż, w przypadku usługowego ISM trzeba mieć na względzie, że był to najniższy poziom od dwóch lat, a do tego spadł subindeks zatrudnienia, podczas gdy dla polityki monetarnej Fed to właśnie rynek pracy jest istotny. A czy reakcja rynku nie była przesadna? Pewnie była, tylko że przebijanie konsolidacji i generowanie nowych szczytów często ma taki właśnie, gwałtowny charakter. Rodzi się potrzeba ostrego wybicia i spekulacji - jak wysoko da się w danym momencie podskoczyć.

Co teraz? Teraz może się okazać, że jeśli nie linia 1,1060, to w każdym razie rejon 1,10 - 1,1015 będzie tworzył wsparcie, a więc zabawa z notowaniami powinna przenieść się poziom wyżej. Powrót do konsolidacji może się okazać utrudniony. Niekoniecznie natomiast wygenerowany zostanie ewidentny trend wzrostowy - bo jednak nie współgrałoby to z koncepcją poszerzenia czy pogłębienia luzowania monetarnego przez EBC w marcu, a to wciąż jest możliwe.

Dziś poznamy kolejne dane z USA: o 13:30 raport Challengera na temat planowanych zwolnień, o 14:30 dane o wnioskach dla bezrobotnych, o 16:00 - dynamikę grudniowych zamówień. Najważniejsze odczyty będą jednak jutro: chodzi o payrollsy, tj. dane o zmianie zatrudnienia oraz o stopie bezrobocia. Gdyby wypadły rewelacyjnie dobrze, to dolar mógłby odzyskać trochę sił, może nawet wrócić w okolice 1,10 czy niżej. Jeśli jednak dane będą słabe, ba, jeśli nawet wpiszą się w prognozę - to tej energii raczej zabraknie.

Co na złotym?

Nasza hipoteza o tym, że złoty może się jeszcze wzmocnić do dolara i że wykres USD/PLN będzie szedł w kierunku testu linii trendu, łączącej 15 października z 28 grudnia - w zasadzie się sprawdza, czy nawet już prawie całkiem sprawdziła.

Oczywiście nie przesadzajmy z entuzjazmem dla samych siebie - wpływ na ten stan rzeczy w dużym stopniu miał najnowszy ruch na eurodolarze, a ten akurat był trochę zaskakujący swym zasięgiem. Tym niemniej faktem jest, że na USD/PLN mamy 3,9830, a de facto naruszono już 3,97. Jeśli dzisiejsze i jutrzejsze dane z USA byłyby dość słabe, to mamy szansę na ścisły test wspomnianej linii.

Odwrotnie rzecz jasna jest na EUR/PLN, gdzie widzimy 4,4150 - czyli złoty się osłabił na fali wzmocnienia euro. Oporem jest 4,43, wyżej można rozpoznać rejon 4,4430 - 4,45.

Złoty jest w ogóle w dość paradoksalnej sytuacji. Z jednej strony, wizja odsunięcia w czasie dalszych podwyżek stóp w USA powinna nam trochę pomagać - na zasadzie, że skoro na Amerykanów trzeba poczekać, to można jeszcze inwestować w inne aktywa (a w końcu Polska ma nadal relatywnie wysokie stopy). Co więcej, dolar w takim układzie słabnie na EUR/USD, co bezpośrednio pomaga nam na USD/PLN (choć już nie na EUR/PLN). Z drugiej strony, taka wizja oznacza też, że Fed rozpoznaje sytuację gospodarczą świata jako niepewną, a to wpisuje się w scenariusz odwrotu od ryzyka, co z kolei powinno złotemu szkodzić - na obu parach. Te czynniki zatem wzajemnie się ścierają, a do tego dochodzą jeszcze kwestie typowo polskie - jak widmo kolejnych obniżek ratingów czy negatywnych reakcji czynników unijnych na działania polskiego rządu.

Trzeba więc być ostrożnym i na EUR/PLN mieć świadomość, że dzisiejsze kursy wbrew pozorom nie są tragiczne - w horyzoncie czasowym kilku tygodni wstecz i naprzód, a na USD/PLN możemy mieć nawet okazje do kupna dolarów. Co innego, gdybyśmy przebili linię trendu, wtedy poważnie można by rozważać nawet zejście do 3,8540.

Porównaj na wykresach spółki i indeksy Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej

komentarze walutowe
dziś w money
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
FMCM
KOMENTARZE
(0)