Rosyjska maszynka do robienia pieniędzy się zacięła. Kreml ma problem
Po latach nieoczekiwanej odporności rosyjska gospodarka pokazuje wyraźne oznaki spowolnienia. Wskaźniki sugerują, że roczne tempo wzrostu spadło z 5 proc. do niemal 0. Wysoka inflacja skłoniła bank centralny do utrzymania stóp na poziomie 21 proc., a globalne napięcia handlowe dodatkowo osłabiają rosyjskie rynki, zależne od eksportu surowców.
Siergiej Ławrow, minister spraw zagranicznych Rosji, w niedawnej rozmowie z amerykańską stacją CBS zapewniał, że Rosja uodporniła się na zachodnie sankcje, bo "zrestrukturyzowała gospodarkę, aby była samowystarczalna". Te zapewnienia stoją w sprzeczności z analizą przeprowadzoną przez "The Economist".
Tygodnik twierdzi, że pierwsze symptomy spowolnienia gospodarczego widoczne są w całym kraju - od Kaliningradu po Władywostok. Dowodem na to mają być dane banku Goldman Sachs. Sugerują one, że od końca ubiegłego roku roczne tempo wzrostu gospodarczego Rosji spadło z około 5 proc. do poziomu bliskiego zera. Podobne trendy wykazują szacunki miesięcznego wzrostu przygotowane przez rosyjski Bank Rozwoju VEB. Również wskaźnik wysokiej częstotliwości obrotów biznesowych Sberbanku, największego rosyjskiego kredytodawcy, wykazuje tendencję spadkową.
Choć rosyjski rząd jest bardziej powściągliwy w komentarzach, przyznaje, że sytuacja uległa zmianie. Na początku kwietnia rosyjski bank centralny stwierdził, że w ostatnim czasie "w wielu sektorach zarejestrowano spadek produkcji wywołany gwałtownie spadającym popytem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
40 milionów klientów to dopiero początek. Teraz idą po 100 miliardów i Wall Street! Konrad Howard
Koniec cudu gospodarczego
W ciągu ostatnich trzech lat sygnały zza wschodniej granicy Polski były o wiele bardziej niepokojące. Pomimo sankcji i wydatków na wojnę gospodarka Rosji przewyższała niemal wszystkie prognozy. Wynikało to z kombinacji ekspansji fiskalnej, wysokich cen surowców i militaryzacji gospodarki. Po pełnowymiarowej inwazji na Ukrainę w 2022 roku ekonomiści przewidywali spadek rocznego PKB Rosji nawet o 15 proc. W rzeczywistości wskaźnik spadł o zaledwie 1,4 proc., a następnie wzrósł o 4,1 proc. w 2023 roku i 4,3 proc. w 2024 roku. Zaufanie konsumentów zbliżyło się do rekordowo wysokich poziomów.
Kiedy zaczęło się wydawać, że Donald Trump, prezydent Stanów Zjednoczonych, może dać Władimirowi Putinowi to, czego oczekuje, aby zakończyć wojnę z Ukrainą, niektórzy analitycy przewidywali, że rosyjska gospodarka przyspieszy jeszcze bardziej w 2025 roku. Obecne dane wskazują na zupełnie inny scenariusz.
Co stoi za nagłym spowolnieniem? Trzy powody wydają się najbardziej prawdopodobne. Pierwszym jest to, co rosyjski bank centralny eufemistycznie nazywa "transformacją strukturalną" gospodarki. Wcześniej zorientowana na Zachód i akceptująca prywatną przedsiębiorczość (z pewnymi ograniczeniami), od 2022 roku Rosja stała się gospodarką wojenną zwróconą w kierunku Wschodu.
Ta transformacja wymagała ogromnych inwestycji, nie tylko w fabryki broni i amunicji, ale także w nowe łańcuchy dostaw umożliwiające zwiększenie handlu z Chinami i Indiami (a także zwiększenie produkcji krajowej). Do połowy 2024 roku realne wydatki na kapitał trwały były o 23 proc. wyższe niż pod koniec 2021 roku.
Według banku centralnego ta adaptacja jest już zakończona. Wydatki na wojsko wykazują podobny wzorzec. Julian Cooper ze Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) szacuje, że w tym roku wydatki wojskowe wzrosną o zaledwie 3,4 proc. w ujęciu realnym, co oznacza drastyczne spowolnienie w porównaniu z 53-procentowym wzrostem w ubiegłym roku. Słabsze wydatki na "transformację strukturalną" oznaczają wolniejszy wzrost.
Inflacja i stopy procentowe spowalniają gospodarkę
Drugim czynnikiem jest polityka monetarna. Inflacja w Rosji od miesięcy utrzymuje się powyżej celu banku centralnego wynoszącego 4 proc. w ujęciu rocznym, przekraczając nawet 10 proc. w lutym i marcu. Przyczyną jest nie tylko rosnące tempo wydatków wojskowych, ale także niedobór siły roboczej spowodowany poborem do wojska i emigracją wykwalifikowanych pracowników. W ubiegłym roku nominalne płace w Rosji wzrosły o 18 proc., zmuszając firmy do podniesienia cen. W odpowiedzi bank centralny zaostrzył kontrolę.
25 kwietnia rosyjski bank centralny zdecydował o utrzymaniu referencyjnej stopy procentowej na poziomie 21 proc. - najwyższym w XXI wieku. Jego superjastrzębie stanowisko może w końcu przynosić rezultaty. Wysokie stopy zachęcają do napływu kapitału do rubla, co z kolei sprawia, że import staje się tańszy. Oczekiwania Rosjan co do inflacji w ciągu najbliższych 12 miesięcy spadają z ostatniego szczytu wynoszącego około 14 proc. do około 13 proc. Dane wysokiej częstotliwości sugerują, że inflacja stopniowo spada.
Zamiast wydawać pieniądze, Rosjanie lokują je na kontach oszczędnościowych. Wysokie stopy dodatkowo zniechęcają do inwestycji kapitałowych. Gdyby to była cała historia, być może Putin pozostałby zadowolony. Dla rosyjskiego rządu niewielkie, stopniowe spowolnienie może być ceną wartą zapłacenia, jeśli oznacza to poskromienie inflacji.
Problem polega na tym, że spowolnienie nie jest ani stopniowe, ani małe. Dzieje się tak, ponieważ w ostatnich tygodniach trzeci czynnik zaczął dominować nad wszystkimi innymi - warunki zewnętrzne uległy pogorszeniu. W miarę eskalacji wojny handlowej Stanów Zjednoczonych, prognozy globalnego wzrostu spadły, a ceny ropy poszły w ich ślady.
Taniejąca ropa katastrofą dla Rosji
Ekonomiści są szczególnie zaniepokojeni sytuacją w Chinach - największym nabywcy rosyjskiej ropy. Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył swoje oczekiwania dotyczące wzrostu PKB Chin w 2025 roku z 4,6 proc. do 4 proc. Spadające ceny ropy powodują w Rosji mnóstwo problemów. Uderzyły w giełdę, gdzie spółki naftowe stanowią jedną czwartą kapitalizacji. Indeks Micex, który śledzi ceny akcji ponad 50 najważniejszych notowanych firm, spadł o jedną dziesiątą od ostatniego szczytu.
Wraz ze spadkiem wpływów z eksportu, spadające ceny ropy bezpośrednio wpływają na realną gospodarkę. Już teraz rosyjski budżet odczuwa skutki - w marcu dochody podatkowe z ropy i gazu spadły o 17 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. 22 kwietnia agencja Reuters poinformowała, powołując się na oficjalne dokumenty, że rząd spodziewa się gwałtownego spadku sprzedaży ropy i gazu w tym roku.
Niemcy też cierpią. Stracili setki miliardów euro w wyniku kryzysów
Straty widoczne są jednak i po drugiej stronie politycznej barykady. Według Instytutu Niemieckiej Gospodarki (IW) w Kolonii, niemiecka ekonomia w ciągu ostatnich trzech lat nie zdołała przekroczyć poziomu z 2019 roku po początkowym ożywieniu po pandemii. Bez strat związanych z pandemią i następującymi po nim kryzysami, niemiecki PKB byłby wyższy o około 735 miliardów euro.
Michael Grömling, dyrektor ekonomiczny IW, nie pozostawia złudzeń co do powagi sytuacji. - Niemcy doświadczają najgorszego kryzysu gospodarczego od czasu zjednoczenia - stwierdził ekonomista. Według niego pandemia COVID-19 oraz konflikt w Ukrainie doprowadziły do niemal całkowitego zatrzymania działalności inwestycyjnej przedsiębiorstw, co znacząco ogranicza potencjał produkcyjny kraju na nadchodzące lata.
Łączne straty gospodarcze wynikające ze zmniejszenia konsumpcji prywatnej w ostatnich pięciu latach szacowane są na ponad 470 miliardów euro. Przekłada się to na około 5600 euro na każdego mieszkańca Niemiec.
Grömling zauważa też zmianę w strukturze strat gospodarczych. - Podczas gdy w głównym okresie pandemii straty spowodowane spadkiem konsumpcji były znacznie wyższe niż straty z racji spadku inwestycji, to w ostatnich latach bilans szkód w coraz większym stopniu wynika z braku inwestycji - podsumował ekonomista.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl