Oto ile Facebook zapłacił podatku w Polsce. Kwota budzi kontrowersje
Facebook Poland, spółka reprezentująca amerykańskiego giganta w Polsce, miała w 2024 roku 1,82 miliarda złotych przychodów. Przy tym wygenerowała 42,5 mln zł zysku, od którego zapłaciła 10,6 mln zł podatku dochodowego. Kwota wzbudziła poruszenie i dyskusję o tym, czy big techy nie powinny - poza CIT - płacić również podatku cyfrowego.
Jak informuje serwis Press.pl, na podstawie oświadczenia w Krajowym Rejestrze Sądowym, spółka Facebook Poland miała 1,82 mld zł przychodów "z reklam i od jednostek powiązanych", co było wzrostem o 24,4 proc. rok do roku. Z kolei koszty firmy wyniosły ponad 1,7 mld zł, w tym 1,65 mld zł to "koszty sprzedaży", a 109 mln zł to koszty działalności operacyjnej. Te pierwsze wzrosły o 26,6 proc. rok do roku.
Ile Facebook zapłacił w Polsce podatku w 2024 r.?
Ostatecznie polska spółka Facebooka odnotowała 42,5 mln zł dochodów (wzrost o 24,3 proc.) i zapłaciła 10,6 mln zł, o 20,2 proc. więcej niż rok wcześniej - informuje Press.
Informacja ta wywołała poruszenie w polskiej branży biznesowej, m.in. w dyskusjach na X i LinkedIn. Wiele osób było zaskoczonych tym, że gigant przy tak dużych przychodach płaci relatywnie niski podatek. Należy jednak pamiętać, że podatek CIT płacony jest od dochodu (zysku), a ten był znacznie niższy niż przychody.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska marka YES: Jak powstało złote imperium? Maria Kwiatkiewicz w Biznes Klasie
Tym jednak, co budzi największe oburzenie, jest to, dlaczego Facebook przy tak wysokich przychodach i relatywnie niskich kosztach działalności operacyjnej ma również niskie dochody - i tym samym małą kwotę podatku do zapłaty. Dla porównania, Wirtualna Polska Holding (WPH) miała 1,6 mld zł przychodów i zapłaciła 67 mln zł podatku CIT w 2024 r., o czym poinformował na Linkedin prezes WPH Jacek Świderski. To ponad sześć razy więcej niż Facebook Poland, przy niższych przychodach.
"Koszty sprzedaży" Facebooka obniżają jego dochód
Ponieważ podatek obowiązuje od dochodów, wszystko rozbija się o koszty. Facebook Poland w 2024 r. poniósł 1,6 mld zł "kosztów sprzedaży", które odpowiadają za znaczące obniżenie dochodu firmy w Polsce. Co jednak kryje się pod tym hasłem - nie wiadomo. Jak sugerują eksperci z branży technologicznej w komentarzach do wpisu Jacka Świderskiego, mogą to być np. opłaty do centrali w Europie za korzystanie z technologii czy znaku towarowego. Takie praktyki są legalne, choć bywają krytykowane jako sposób na optymalizację podatkową tak, by w danym kraju płacić jak najniższe kwoty.
Zapytaliśmy spółkę, co konkretnie oznacza ta kwota oraz czy Facebook Poland płaci jakiejkolwiek spółce z grupy Meta za korzystanie ze znaku towarowego. W odpowiedzi na nasze pytania otrzymaliśmy informację, że "wszystkie publicznie dostępne informacje znajdują się w sprawozdaniu finansowym". Nie ma w nim jednak dokładnego wyjaśnienia, co zawiera się w punkcie "koszty sprzedaży".
O komentarz do tej sprawy poprosiliśmy Ministerstwo Cyfryzacji, które od kilku miesięcy pracuje nad podatkiem cyfrowym i wielokrotnie podnosiło kwestię niskich podatków płaconych przez big techy w Polsce. Zapytaliśmy m.in. o to, czy resort ma jakąkolwiek wiedzę o możliwym zaniżaniu dochodów przez Facebooka w Polsce. W odpowiedzi MC stwierdza, iż "nie wypowiada się na temat celowego zaniżania dochodu w Polsce przez Facebooka". I wyjaśnia:
W Ministerstwie Cyfryzacji kończymy analizy związane z modelowaniem podatku cyfrowego, który miałby urealnić płacenie przez wielkie firmy technologiczne podatków w Polsce. Rozwiązaniem jest opodatkowanie przychodów, nie zysków, a także wprowadzenie rozwiązań, które zwiększą transparentność finansów big techów. Doświadczenia innych krajów, takich jak Francja, Wielka Brytania czy Kanada, pokazują, że jest to jak najbardziej osiągalne.
Podatek cyfrowy w Polsce. Plany resortu
Opodatkowanie przychodów oznaczałoby, że potencjalne zaniżanie dochodu i płaconej stawki podatku nie byłoby możliwe przez zagraniczne firmy technologiczne. W komentarzach do wpisu Jacka Świderskiego takie rozwiązanie poparł m.in. Przemysław Gacek, założyciel i prezes grupy Pracuj.pl.
"Zwróćcie, proszę, uwagę, że wiele krajów UE ma wprowadzony podatek (z reguły ok. 3 proc.) od obrotów dla firm technologicznych z przychodami powyżej określonego poziomu. Warto, by taki wprowadzić w Polsce. Wciąż nie będzie fair, ale przynajmniej coś zostanie w Polsce" - napisał Gacek.
W kolejnym wpisie przywołał zaś przykład Francji, gdzie podatek taki wprowadzono w lipcu 2019 r. Wynosi on 3 proc. od obrotów międzynarodowych koncernów technologicznych z globalnymi przychodami przekraczającymi 750 mln euro rocznie i przychodami we Francji powyżej 25 mln euro rocznie. W 2023 r. podatek przyniósł Francji dochody w wysokości 700 mln euro, a na 2024 r. zakładano ich wzrost do 800 mln euro.
Według informacji money.pl, w Polsce podatek cyfrowy mógłby przynieść budżetowi państwa 3-4 mld zł rocznie. Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski przekonywał niedawno w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że problem z koncernami technologicznymi leży jednak nie tylko w kwestii finansów. - Jak patrzę na to, ile zarabiają cyfrowi giganci, to mam wrażenie, że ich apetyty są niespożyte. Chcą zjeść nie tylko dane, którymi zasilają swoje silniki reklamowe, ale całego obywatela, by nim sterować - ocenił szef resortu.
Z kolei wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski, pytany przez money.pl w kwietniu o kwestię "rzucenia rękawicy big techom", stwierdził: - Państwa, w których wprowadzono podatek od usług cyfrowych, to wcale nie są przykłady rzucania rękawic czy też retorsji.
- Jeżeli chodzi o podatek cyfrowy, to mamy dwa cele. Cel fiskalny i kwestia sprawiedliwego ułożenia kontrybuowania do rynku. Dzisiaj do niego dokładają się tylko operatorzy telekomunikacyjni. Mają opłatę telekomunikacyjną ustanowioną ponad 20 lat temu i bardzo często przychodzą do ministerstwa i mają słuszne obserwacje, że oni płacą na rozwój cyfryzacji państwa, z którego korzystają również inni usługodawcy, którzy się nie dorzucają. I oni nas pytają, gdzie tu jest sprawiedliwość - wyjaśniał Standerski.
Michał Wąsowski, zastępca szefa redakcji money.pl