Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

Ceny paliw w Polsce. Benzyna wkrótce znów po 5 zł, a będzie jeszcze drożej

0
Podziel się:

Winni są Amerykanie wstrzymujący wiercenia i rosnący w siłę dolar. Na ceny mogła też wpłynąć śmierć arabskiego króla.

Ceny paliw w Polsce. Benzyna wkrótce znów po 5 zł, a będzie jeszcze drożej
(Andrzej Stawiński / Reporter)

Nieprzerwanie od pięciu tygodni trwa serial podwyżek na stacjach benzynowych i nic nie zapowiada, by miał się on szybko zakończyć. Co więcej, o benzynie za 4 złote będziemy musieli zapomnieć. Zdaniem analityków, trzeba ponownie przyzwyczajać się do cyfry 5 z przodu, wyświetlanej na dystrybutorach z najbardziej popularną Pb 95. Za szybsze uszczuplanie portfeli kierowców odpowiadać mają przede wszystkim Amerykanie ze wstrzymanymi wierceniami i rosnącym w siłę dolarem. W szoku przy kasie udział ma też śmierć saudyjskiego króla i destabilizacja w Libii.

W porównaniu do najniższych cen z początku roku benzyny podrożały już o 29 groszy, a ropa o 36 na litrze. Wyjątkiem jest autogaz, który ciągle tanieje, ale za chwile i ci, tankujący takie paliwo też nie będą mieli powodów do radości. Średnie wartości kształtują się na poziomie 4,82 za Pb 98, 4,59 za Pb 95, 4,66 za ON i 1,84 za LPG.

Kres rajskiego życia polskich kierowców miał początek w połowie stycznia, wtedy to po raz pierwszy, od lipca zeszłego roku cena baryłki ropy na światowych rynkach zaczęła marsz w górę. - Przyczyniły się do tego niepokojące dane ze Stanów Zjednoczonych gdzie spadła znacząco liczba pracujących wiertni wydobywających ropę z łupków. To z kolei było naturalną konsekwencją spadków cen ropy na światowych rynkach w okolice 47 dolarów za baryłkę. To było już poniżej granicy opłacalności eksploatacji tych złóż - wyjaśnia Grzegorz Maziak, analityk rynków paliw z e-petrol.pl.

Spadek wydobycia za oceanem to niejedyna przyczyna odwrócenia się tendencji notowań tego surowca. - Na początku roku ropa z Libii praktycznie w ogóle przestała płynąć. Destabilizacja tego kraju powoduje, że ten kierunek jest bardzo niepewny i na to rynki również reagują - dodaje Maziak.

Urszula Cieślak analizująca rynki surowców dla BM Reflex zgadza się z tą oceną, dodając jeszcze jeden ciekawy wątek. - Śmierć pod koniec stycznia króla Arabii Saudyjskiej Abd Allah ibn Abd al-Aziza może być odczytywane przez rynki jako możliwa zapowiedź zmiany polityki dotyczącej wydobycia. Miało by to się stać za sprawą nowego króla, który może wpłynąć na ograniczenie produkcji ropy, co spowodowałoby wzrost cen. - Być może Saudowie przestaną już szukać minimów na poziomie 20-30 dolarów za baryłkę w myśl zasady, że nawet wtedy sobie poradzą - dodaje analityczka.

Dolar za 4 złote

Od połowy stycznia ropa zaczęła dość gwałtownie drożeć. Momentami nawet do 30 procent. W ostatnim czasie jednak ponownie cena zaczęła zawracać i obecnie jest wyższa od styczniowych minimów już tylko o 20 procent. Nadal jednak powinniśmy szykować się na podwyżki bo na rachunek przy dystrybutorze wpływ ma jeszcze kurs dolara, a ten rekordowo ostatnio podrożał.

- Cała seria dobrych danych z USA pompowała dolara w stosunku do euro co i my bardzo szybko zauważyliśmy w odniesieniu do złotówki. Oczywiście nie wszystkie informacje z za oceanu były dobre, ale ogólny ich wydźwięk sprawił, że zbliżamy się do 4 złotych w wycenie amerykańskiej waluty - przekonuje Marcin Kiepas, analityk walutowy z Admiral Markets.

Rzecz jasna w cenie paliwa tylko połowa ostatecznej ceny zależna jest od rynku, druga to obciążenia podatkowe. Zatem nawet bardzo mocno słabnąca złotówka, czy drożejąca ropa nie będzie w stosunku jeden do jednego wpływała na rachunki na stacjach benzynowy. Trzeba jednak przygotować się, że wakacyjne wojaże będą jednak dużo droższe niż mogło nam się wydawać jeszcze pod koniec stycznia.

- Trzeba oczywiście cały czas pamiętać, że dużo jeszcze wydarzeń może wpłynąć na ostateczne ceny w najbliższej przyszłości. Biorąc jednak pod uwagę to co dziś już wiemy, zaryzykowałabym stwierdzenie, że już na początku czerwca średnia cena Pb 95 będzie oscylowała wokół 5 złotych - prognozuje Cieślak.

Nieco później podobne ceny widzi Grzegorz Maziak: - W mojej ocenie na średnie ceny w okolicach 5 złotych poczekamy jeszcze do lipca, ale biorąc pod uwagę obecną tendencję na rynkach i dalsze możliwe wzrosty cen ropy we wrześniu może to być już nawet 5,30 - prognozuje analityk e-petrol, który jednak przypomina, że w 2014 roku płacić musieliśmy nawet 5,50 co w tym jest raczej mało prawdopodobne.

LPG o krok z tyłu, ale też będzie drożej

Wszystko też wskazuje na to, że kierowcy tankujący gaz również będą musieli liczyć się z wyższymi kosztami. Ciągle jeszcze ceny tego paliwa spadają, ale jak zauważa Urszula Cieślak symptomatyczne jest, że ostatnie spadki są już tylko symboliczne, a ceny hurtowe zaczynają powoli rosnąć. - Ceny LPG były najniższe od 2009 roku, ale o takich poziomach musimy zapomnieć. Tutaj też winny jest mocny dolar, ale i ścisłe powiązanie z cenami ropy i benzyn.

Analityczka zauważa, że w przypadku tego paliwa zawsze mamy do czynienia z charakterystycznym przesunięciem czasowym, które średnio trwa około półtora miesiąca. - Benzyny nieprzerwanie drożeją od 5 tygodni należy się więc spodziewać, że już za chwilę to samo dziać się będzie z gazem - dodaje, przypominając jednocześnie, że w przypadku zeszłorocznych spadków zaobserwowała dokładnie takie samo zjawisko.

Za LPG płacić będziemy ponownie 2 złote i więcej i to już w przeciągu kilku najbliższych tygodni. Jednak to trochę trudniej prognozować ze względu na naszą lokalną specyfikę. Kilka razy w roku na naszym rynku autogazu mamy jego nadmiar, albo brak - mówi Grzegorz Maziak z e-petrol. Analityk przekonuje, że związane jest to z przetrzymywaniem paliwa przez jego dostawców tak by uzyskać satysfakcjonującą ich cenę. - Ta sytuacja powtarza się co roku. Opóźnienia tłumaczą potem awariami bądź też problemami z transportem kolejowym.

Ameryka jak Arabia Saudyjska

To jak bardzo zbliżymy się do cen maksymalnych z poprzedniego roku w dużej mierze zależeć będzie od siły naszej waluty w zestawieniu z dolarem. Jego kondycja z kolei jest w rękach członków amerykańskiego banku centralnego. 18 marca FED może przekazać komunikat zmieniający dotychczasową retorykę dotyczącą podwyżki stóp procentowych w USA. Do tej pory instytucja ta sygnalizowała, że na takie działania należy czekać cierpliwie, tym razem jednak rynki mogą usłyszeć, że podwyżki nastąpią już w czerwcu.

- Po takim komunikacie dolar dodatkowo się wzmocni i z pewnością szybko przebije poziom 4 złotych - mówi Marcin Kiepas. Ten scenariusz jest dla kierowców najbardziej niepokojący jednak analityk Admiral Markets ma też inny, który może być bardziej łaskawy i w jego ocenie, bardziej prawdopodobny.

- Fed może też zasugerować że mocny dolar jest pewnym problemem i kolejne podwyżki stóp procentowych, po zapowiadanych czerwcowych, nie będą zbyt częste. To mogłoby spowodować, że amerykańska waluta nieco się osłabi - mówi Kiepas. Jak przekonuje analityk walutowy w takiej sytuacji nawet jeśli jeszcze przed 18 marca płacić będziemy za dolara powyżej 4 złotych to dość szybko kurs spadnie do 3,80, a w perspektywie 6 miesięcy ustabilizuje się na poziomie 3,70.

Marża w służbie kierowcy

Optymistyczny scenariusz nieco słabnącego dolara byłby oczywiście dobry dla zmotoryzowanych pytanie tylko co w najbliższych miesiącach dziać się będzie z ceną ropy. Tak jak w przypadku obecnych spadków po gwałtownych wzrostach z połowy stycznia, wszystko co dzięki temu zyskaliśmy tracimy przez droższego dolara. Podobnie taniejący dolar może nie dać nam ulgi przy dystrybutorze z powodu drożejącej ropy. - Surowiec w ciągu najbliższych dni może jeszcze potanieć, ale nieznacznie. Nie widzę możliwości powrotu do styczniowych minimów na poziomie 47 dolarów za baryłkę. Raczej wrócimy do podwyżek. - mówi Urszula Cieślak.

Z kolei Grzegorz Maziak przewiduje, że baryłka ropy będzie w najbliższych miesiącach wycenia w okolicy poziomów od 50 do 70 dolarów i możliwe są stałe wahania notowań. Ma to powodować rewolucja łupkowa. - To co przyczyniło się teraz do wzrostów cen już za chwile może być przyczyną dla których zaczną one spadać. Amerykanie dzięki swojej technologii są bardzo elastyczni. Jeżeli tylko cena na giełdach surowcowych spada wstrzymują wydobycie z tych odwiertów, których poziom opłacalności jest na wyższym poziomie. Analogicznie gdy na świecie surowiec drożeje, wracają do uśpionych wiertni i wznawiają pracę - mówi Maziak.

W ocenie analityka oznacza to znaczącą zmianę w polityce kształtowania cen, bo do tej pory tylko jedno państwo na świecie miało takie możliwości. Teraz obok Arabii Saudyjska również Stany Zjednoczone zyskały podobną siłę. Z poziomu światowych gier makroekonomicznych wróćmy jednak na nasze polskie podwórko, by dodać trochę otuchy naszym kierowcom. Analitycy rynku zgodnie przyznają, że sieci i indywidualni sprzedawcy paliw nie wykorzystują silniejszego dolara i droższej ropy, by sztucznie zwiększać swoje zyski.

- Obserwujemy spłaszczanie marży i dzięki temu podwyżki mimo gwałtownych skoków cen surowca i wartości waluty amerykańskiej są mniej drastyczne. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że stacje benzynowe czekają z podwyższaniem cen do ostatniej chwili i robią to tylko wraz z nową dostawą od hurtownika, który ceny już podniósł - przekonuje Urszula Cieślak z BM Reflex, która dodaje że obecne marże są na średnim poziomie 10 groszy na litrze. Gdy tankowaliśmy w okolicach 4 złotych było to nawet dwa razy więcej.

Czytaj więcej w Money.pl

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)