Podczas poniedziałkowej wizyty w Radomsku premier Mateusz Morawiecki ogłosił sukces - po czerwcu w budżecie państwa jest nadwyżka. I to spora, bo 25 mld złotych.
Jak dodał, było to możliwe dzięki naprawie finansów publicznych po poprzednikach.
Jednak zdaniem ekspertów radość jest przedwczesna, a mówienie o finansach publicznych wyłącznie przez pryzmat budżetu, to manipulacja.
- Wszyscy ekonomiści wiedzą, że budżet państwa i mierniki z nim związane nie mają żadnego znaczenia dla oceny finansów państwa jako całości - mówi w rozmowie z money.pl dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
- Rząd to skrupulatnie wykorzystuje do manipulowania odbiorem informacji o stanie finansów. Budżet państwa to w zasadzie jest jedna trzecia wydatków całego sektora - dodaje.
Ukryte koszty
Do budżetu państwa nie wlicza się wydatków z funduszy centralnych, jak np. państwowych funduszy celowych, agencji, fundacji czy instytutów.
- One są de facto zarządzane przez rząd centralny. Ich wydatki, razem z budżetem państwa, tworzą budżet centralny. Ale tego wyniku już rząd nie podaje - tłumaczy dr Dudek.
Na tym nie koniec. Do budżetu państwa nie wlicza się sektora społecznego, czyli NFZ, FUS, czy KRUS.
- Funduszy zajmujących się wydatkami społecznymi mamy dużo. Tam też raportowane są deficyty - mówi dr Dudek. - Ich wydatków też nie wlicza się do budżetu państwa - precyzuje.
A wydatki w sektorze są duże. Przykładem może być Fundusz Solidarnościowy, z którego finansowane są 13. i 14. emerytury. W 2020 roku sama "trzynastka" pochłonęła 11,7 mld złotych.
"Raj wydatkowy Morawieckiego"
To jednak wciąż nie wszystko, bo w polskich finansach istnieje coś, co ekspert nazywa "rajem wydatkowym". Chodzi o fundusze, które nie podlegają pod ustawę o finansach publicznych.
Takim funduszem jest np. Polski Fundusz Rozwoju, z którego finansowana była duża część pomocy dla firm poszkodowanych przez pandemię.
- Morawiecki sobie stworzył równoległy budżet - ocenia ekspert. - To są wydatki poza kontrolą parlamentu, poza dialogiem publicznym. Prosiłem niedawno GUS o szczegółowe informacje na temat pomocy z BGK i PFR. Nie dostałem jej, tłumaczono, że to nie są podmioty państwowe, tylko rynkowe - mówi.
Jak naprawdę wyglądają polskie finanse
Zdaniem eksperta rząd, mówiąc o finansach publicznych, celowo używa wskaźnika budżet państwa i przez to ukrywa faktyczny stan polskiej kasy. Nie oznacza to jednak, że dane w ogóle są niedostępne.
- Całe szczęście, że jest Unia Europejska i Eurostat, który po kryzysie w Grecji, spowodowanym m.in. przez naciąganie i ukrywanie statystyk, mocno zreformował wymogi wobec krajów i pilnuje, by nie stosowały kreatywnej księgowości - mówi dr Dudek. - Na potrzeby Komisji Europejskiej mamy wynik całego sektora finansów publicznych. Poznajemy go jednak bardzo późno i nie jest on przedmiotem dyskusji publicznej - dodaje.
Zdaniem eksperta, prawdziwe finanse publiczne, o których rząd nie mówi, pokazują deficyt.
- Rząd zaraportował do Komisji Europejskiej na ten rok 7 proc. PKB deficytu. W dużej części za ten deficyt będą odpowiedzialne fundusze, bo budżet państwa i środków europejskich ma się zamknąć deficytem 50 mld zł - mówi dr Dudek. - Moim zdaniem trudno jest w tym momencie ocenić, czy sytuacja będzie lepsza, czy gorsza, bo nie mamy informacji - dodaje.
Na ostateczny wynik może wpłynąć konflikt na linii Polska - Unia Europejska. Krajowy Plan Odbudowy wciąż nie został zatwierdzony. Komisja Europejska grozi Polsce karami za niedostosowanie się do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Jednocześnie wpływy z podatków będą wyższe. To z jednej strony efekt lepszej sytuacji gospodarczej, ale też inflacji.
- Rząd w ramach Polskiego Ładu stworzył też program inwestycji strategicznych, w którym zamierza rozdać samorządom 20 mld złotych - mówi dr Dudek. - Ten deficyt może być wyższy niż te 7 proc. PKB, ale może się też okazać, że będzie niższy - uzupełnia.
- W średnim terminie finanse publiczne wcale nie wyglądają dobrze. Na razie mamy odbicie od dna. Ale odbić się od dna potrafi każdy, nie trzeba umieć pływać. Problem w tym, żebyśmy potrafili się utrzymać na wodzie i gonić inne kraje - podsumowuje ekspert.
Ministerstwo się tłumaczy
We wtorek głos w tej sprawie zabrał także minister finansów Tadeusz Kościński, który tłumaczył w rozmowie z PAP, z czego wynikają "raje wydatkowe".
- Dzięki temu, że Polska umieściła obsługę wsparcia antykryzysowego poza sektorem finansów publicznych (w rozumieniu metodologii krajowej, tj. w PFR i BGK), antykryzysowa pomoc mogła być udzielana bardzo szybko, bez zbędnej biurokracji i nadmiernych procedur - poinformował minister.
Dodał, że inny mechanizm działania znacząco utrudniłby udzielanie wsparcia.
- Ważna dla nas była szybka reakcja. Konsekwencją są pogłębiające się różnice pomiędzy wskaźnikami fiskalnymi według różnych metodologii. Taka sytuacja miała miejsce również podczas ostatniego kryzysu finansowo-gospodarczego, który wybuchł pod koniec lat 2000-nych - wyjaśnił Kościński.
Minister zaznaczył, że filozofia działania resortu finansów jest zgodna z zalecaniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Polska prowadzi politykę budżetową zgodną z rekomendacjami Komisji Europejskiej.
- Niektórzy zapominają, że we wszystkich państwach członkowskich UE recesja wywołana w ubiegłym roku zamrożeniem gospodarki i działania antykryzysowe doprowadziły do znaczącego wzrostu deficytu i długu sektora instytucji rządowych i samorządowych. A Polska na tym tle wygląda nieźle - powiedział.