Bilet za 9 euro obniżył inflację, ale nie skłonił Niemców do porzucenia aut
Bilet za 9 euro w Niemczech okazał się hitem. Miał nie tylko ulżyć konsumentom w czasach kryzysu, ale też skłonić Niemców do porzucenia samochodów na rzecz transportu publicznego. Wstępne badania sugerują jednak, że tak się nie stało.
Patrząc na wyniki dotychczasowych badań można stwierdzić niewielki efekt przesunięcia z dróg na transport publiczny, wynoszący w najlepszym razie 2 do 3 proc. - przekazała agencja dpa powołując się na opinię jednego z ekspertów ds. kolei w Wyższej Szkole Technicznej i Ekonomicznej w Berlinie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O mały włos, a rozjechałby ich pociąg. Nagranie świadka
Jest to zbieżne z pierwszymi wynikami badania przeprowadzonego w aglomeracji Monachium, które ocenia między innymi dane o ruchu setek uczestników - zauważa portal tygodnika "Spiegel". Stwierdzono, że od czasu wprowadzenia biletu za 9 euro "35 proc. badanych częściej podróżowało autobusami i pociągami, ale tylko 3 proc. rzadziej korzystało z własnego pojazdu".
Według niemieckiego związku przewoźników VDV od rozpoczęcia sprzedaży biletu pod koniec maja do poniedziałku 8 sierpnia włącznie, w całym kraju sprzedano ok. 38 mln tanich biletów. Do tego dochodzi około 10 mln osób, które co miesiąc regularnie kupują bilet ulgowy - wskazuje VDV.
Rząd Niemiec przeciwko drożyźnie
Miesięczny bilet za 9 euro, który umożliwia przejazdy komunikacją miejską i pociągami regionalnymi w całych Niemczech, obowiązuje do końca sierpnia. Wprowadzając go Niemcy walczą z rosnącymi kosztami życia. Już wcześniej niektórzy ekonomiści mówili, że przyczynił się on do obniżki inflacji za Odrą, która w czerwcu wyniosła 7,6 proc. rok do roku.