Cel: porzucić gaz i ropę Putina. Oto co Polska może zaoferować Węgrom i Słowakom
Słowacja i Węgry blokują całkowite odejście UE od rosyjskich paliw kopalnych, a same wciąż kupują ropę i gaz z Rosji. Polska zaoferowała wsparcie w zróżnicowaniu importu. - Widzimy możliwe rozwiązania - poinformował wiceszef MSZ Ignacy Niemczycki.
Tuż przed posiedzeniem unijnych ministrów, które odbyło się we wtorek w Brukseli, wiceszef polskiego MSZ Ignacy Niemczycki zapowiedział, że będzie próbował przekonać Budapeszt i Bratysławę do zróżnicowania importu gazu i ropy i odejścia od rosyjskich źródeł.
Polska jest za tym, by wszystkie państwa członkowskie "pozbyły się" rosyjskiego gazu ziemnego i ropy naftowej. Niemczycki podkreślił, że w ocenie Polski nie jest "właściwe w obecnej sytuacji", że Słowacja i Węgry blokują całkowite odejście UE od rosyjskich paliw kopalnych.
Zaoferowaliśmy nasze wsparcie w różnicowaniu importu. Widzimy możliwe rozwiązania i będę prosił Słowację i Węgry o to, by usiadły i porozmawiały o tych możliwościach - poinformował wiceszef MSZ.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomysł podpatrzył na stołówce. Dziś ma 35 lat i 220 mln zł przychodów - Mateusz Tałpasz
Zarówno kwestia rosyjskiej, ropy jak i gazu to wspólny interes Węgier i Słowacji. Oba kraje łączy nie tylko stanowisko ws. importu surowców energetycznych z Rosji, ale i ścisła współpraca, choćby przy dystrybucji i przerobie ropy naftowej poprzez koncern MOL, który jest właścicielem firmy Slovnaft.
Mimo że Węgry i Słowacja miały trzy lata, aby zmniejszać zależność od Rosji, to wciąż nie poczyniły w tym kierunku znaczących kroków. Zasłaniały się bowiem argumentem o zagrożeniu bezpieczeństwa energetycznego. Tymczasem przez lata zarabiają na przerobie tańszego surowca.
Rosyjska ropa i gaz tu dominuje
Moskwę i Budapeszt od lat łączą liczne interesy. Węgry długo korzystały na wyłączeniu z sankcji na import rosyjskiej ropy ropociągami. Budapeszt jest "ważnym partnerem" Moskwy w zakresie dostaw ropy południową nitką ropociągu Przyjaźń.
Oba kraje wiąże też 15-letnia umowa na dostawy 4,5 mld m sześć. gazu ziemnego rocznie.
Rosja odpowiada za około 87,5 proc. dostaw ropy na Węgry.
W 2024 roku Rosja dostarczyła na Węgry około 4,8 miliona ton ropy naftowej. A tylko w pierwszej połowie 2025 roku (do czerwca) Węgry importowały 2,78 mln ton surowca (o 5,35 proc. w porównaniu do tego samego okresu roku poprzedniego).
W tym samym okresie (styczeń-czerwiec 2025) Węgry kupiły około 4,5 mld m sześc gazu z Rosji. To o 16 proc. więcej w porównaniu do tego samego okresu roku poprzedniego - wynika z danych portalu Gas Processing News. Dostawy te były realizowane głównie za pośrednictwem tureckiego gazociągu TurkStream, czyli tzw. południową bramą do Europy.
Słowacy wolą interesy z Moskwą
Węgrzy i Słowacy właściwie jadą na jednym wózku energetycznym. Słowacja ma długoterminową umowę z Gazpromem na dostawę około 3,5 mld m sześc gazu rocznie, obowiązującą do 2034 roku.
TurkStream to również pomost gazowy rosyjskiego gazu płynącego dla Bratysławy. W 2024 roku Słowacja kupiła z Rosji około 4,2 mld m sześć. gazu, a w pierwszej połowie tego roku 2,1 mld m sześc gazu, co stanowiło około 50 proc. jej całkowitego zużycia gazu w tym okresie.
Po zakończeniu tranzytu gazu przez Ukrainę (1 stycznia 2025 r.), Słowacja zwiększyła import rosyjskiego gazu z południowego kierunku, a premier Robert Fico dziękował w Moskwie Putinowi za "za bezpieczne i regularne dostawy gazu".
Podobnie wygląda sprawa dostaw ropy naftowej. Rosyjski surowiec płynie za pośrednictwem południowej odnogi rurociągu Drużba, a w całym 2024 roku Słowacja kupiła 3,9 mln ton surowca. Natomiast do czerwca tego roku kolejne 2,1 mln ton.
Rosja to wybór, a nie konieczność
Zarówno w przypadku Węgrów, jak i Słowaków, import z Rosji jest kwestią wyboru, korzystnych interesów, a nie konieczności, jak próbują to przedstawiać obaj premierzy.
Węgrzy mają możliwość pozyskania ropy choćby przez rozbudowywane połączenie nitką TAL do terminala naftowego we Włoszech, by zrezygnować z ropy z Rosji od 2025 r. Nawiązały też współpracę energetyczną z Turcją, Azerbejdżanem i Katarem.
Faktem jest, że Słowacja jest niemal w pełni zależna od importu błękitnego paliwa. Produkcja krajowa pokrywa zaledwie 1 proc. zapotrzebowania, które wynosi średnio 5 mld m sześc. gazu rocznie.
Jednak największa, słowacka państwowa spółka SPP (Slovensky Plynarensky Priemysel) ma podpisane umowy na dostawy gazu nie tylko z Gazpromem, ale też wieloma innymi firmami - od BP, ExxonMobil, Shell, po ENI i RWE. Mało tego, jak deklarował krajowy operator, tymi dostawami może pokryć nawet 150 proc. potrzeb swoich klientów, tak wśród gospodarstw domowych, jak i przemysłowych, po ciepłownie.
Jak pisaliśmy w money.pl, Słowacy mają zarezerwowane przepustowości w różnych gazociągach. Ważnym szlakiem dostaw może być gazociąg z Niemiec przez Czechy oraz sieć tzw. Korytarza Południowego, a więc rurociągowe połączenie poprzez Austrię z gazoportami LNG w Chorwacji na wyspie Krk, Grecji albo Włoszech.
Gaz i ropa z Polski. Mamy potencjał
Słowacy mają do dyspozycji również bezpośrednie połączenia z Polską. Za sprawą gazociągu Baltic Pipe (6,4 mld m sześc.), gazoportów w Świnoujściu i budowanym FSRU na Zatoce Gdańskiej (port umożliwiający regazyfikację nawet 10,6 mld m sześc. gazu rocznie) oraz naftoportu.
Polska może zaopatrywać południowych sąsiadów zarówno w gaz jak i ropę. Zresztą już to robi.
Przypomnijmy, że słowacka spółka ZSE Energia zawarła umowę z Grupą Orlen, która przewiduje dostawy gazu ziemnego od stycznia do końca 2025 roku. LNG pochodzące m.in. z USA zostanie dostarczony w postaci skroplonej do terminala LNG, w którym Orlen ma długoterminową rezerwację mocy. Po regazyfikacji surowiec dostarczany będzie gazociągiem Polska-Litwa, a następnie do Słowacji przez interkonektor Vyrava.
Polska oferowała gaz również Węgrom, mimo że ci nie mają bezpośredniego połączenia z naszym krajem. Jeszcze jesienią 2023 roku węgierski minister Péter Szijjártó spotykał w Karpaczu z ówczesną minister klimatu i środowiska Anną Moskwą, gdzie omawiał wstępne porozumienie polityczne dotyczące dostaw. Wówczas nie doszło do podpisania umów. Pytanie, czy dziś Polska będzie miała lepsze karty.
Choć musiałaby przełamać polityczne uwarunkowania, ma w zanadrzu znacznie szersze możliwości, jakie daje rozbudowana infrastruktura. Co Polska ma do zaoferowania?
Rozbudowaną i zdywersyfikowaną infrastrukturę energetyczną: terminal LNG w Świnoujściu, naftoport w Gdańsku, gazociąg Polska-Słowacja, gazociąg Baltic Pipe. Dzięki temu może zaoferować Węgrom i Słowakom dostęp do swojej infrastruktury nadmorskiej, która zapewnia dostawy ropy naftowej i gazu ziemnego z alternatywnych kierunków: Norwegii, USA, Bliskiego Wschodu - wylicza Marianna Sobkiewicz z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Dziś Polska oprócz terminala w Świnoujściu, ma możliwość uruchomić dwie pływające jednostki regazyfikujące FSRU (dzierżawa czy zakup dodatkowego pływającego portu jest możliwy, musi być tylko na niego zapotrzebowanie), rozbudowuje gazociągi, a połączenie z systemem słowackim już funkcjonuje.
Kluczem może być gazociąg łączący Słowację z węzłem Strachocina, który umożliwia przesył gazu na poziomie 4,7 mld m sześc. rocznie w kierunku Słowacji. Dalej gaz mógłby płynąć przez Velke Kapusany do stacji Velke Zlevce na granicy z Węgrami, albo inną magistralą przez Czechy, Austrię z wejściem do węgierskiego systemu w Baumgarten.
W przypadku ropy naftowej wciąż istnieje możliwość wykorzystania infrastruktury rurociągu Przyjaźń (Przyjaźń Północna) w Polsce, który łączy się z południową odnogą rurociągu "Przyjaźń/Drużba". To główny szlak transportu ropy z Polski do Węgier i Słowacji.
Obecna zdolność przeładunkowa Naftoportu wynosi około 40 mln ton rocznie. Jednak w ramach rozbudowa terminalu (budowa szóstego stanowiska przeładunkowego) ma na celu zwiększenie tej zdolności do około 49 mln ton rocznie.
- Ponadto na poziomie Unii Europejskiej uzasadnione jest wzmocnienie mechanizmów agregacji popytu rozważenie wprowadzenia mechanizmów wspólnego zakupu ropy naftowej i gazu ziemnego - wskazuje analityczka PIE.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl