Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Mateusz Lubiński
|
aktualizacja

Oto dlaczego ukraińskie zboże to dla polskich rolników duży problem

Podziel się:

– Problemy rolników można było rozwiązać wcześniej – przekonuje Janusz Piechociński. Eksperci wskazują, że w tarapatach są nie tylko rolnicy. Kłopoty będą się więc mnożyć. – Najgorszym pomysłem w obecnej sytuacji byłoby "karanie Ukrainy", czyli np. wprowadzenie cła – mówi ekonomista Kamil Sobolewski.

Oto dlaczego ukraińskie zboże to dla polskich rolników duży problem
Ceny produktów rolnych już nie rosną tak szybko, jak tuż po inwazji Rosji na Ukrainę (East News, Łukasz Mozelewski)

– Problemy polskich rolników, które mają obecnie, powinny być rozwiązane dwa-trzy miesiące po wybuchu wojny w Ukrainie – ocenia w komentarzu dla money.pl Janusz Piechociński, były wicepremier, minister gospodarki i prezes PSL.

To wtedy jego zdaniem polski rząd powinien zacząć zastanawiać się, w jaki sposób sytuacja związana z inwazją Rosji na Ukrainie będzie zagrażać kondycji polskiego rolnictwa. Środowe obrady "okrągłego stołu" między rolnikami a ministerstwem odbywają się więc jego zdaniem zdecydowanie za późno.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Wrzenie wśród rolników. Gorzka prognoza

Polscy rolnicy czują się oszukani

Ceny produktów rolnych odnotowały szczyt we wrześniu, gdy rosły blisko 60 proc. rok do roku, potem jednak zaczęły gwałtownie spadać. To był cios – jak wskazuje Janusz Piechociński – dla polskiego rolnictwa. Rolnicy mają teraz w magazynach zboże, którego w dużej mierze nie sprzedawali wtedy, gdy ceny były najwyższe. Tak przynajmniej zrobili ci, którzy... posłuchali ministra rolnictwa.

Polscy rolnicy, zupełnie niepotrzebnie, mogą wyprzedawać polskie zboże. W przyszłym półroczu zboże nie będzie tanieć – mówił pod koniec czerwca 2022 r. minister rolnictwa Henryk Kowalczyk.

Teraz polskie zboże zalega w magazynach, a rolnicy potrzebują na gwałt pieniędzy, by rozpocząć kolejny sezon produkcji.

Sęk w tym, że polscy rolnicy nie mają szans, by konkurować cenowo z ukraińską produkcją na zasadach w pełni wolnorynkowych. Ukraińskie rolnictwo działa na skalę przemysłową, gdy polskie jest mocno rozdrobnione. Ukraińcy dysponują też zdecydowanie lepszej jakości ziemią i mają zdecydowanie niższe koszty pracy.

Dodatkowo polscy rolnicy czują się oszukani, bo ukraińskie zboże miało jechać przez Polskę dalej. Tak zapewniali rządzący. W praktyce w dużej mierze trafia na polski rynek.

Co jest dobre dla rolników, jest złe dla konsumentów? Są dwie strony tego medalu

Zboże ukraińskie równocześnie wzmaga presję na obniżenie cen skupu zboża w Polsce. To może być dobra wiadomość dla polskich konsumentów, którzy zgodnie z prognozami lada moment mogą się doczekać dezinflacji (sytuacja, gdy spada tempo wzrostu cen – przyp. red.), ale zła dla rolników.

– Jak tańsze zboże do Polski, to oczywiście obniża to u nas inflację i rząd PiS ma tego świadomość i właśnie dlatego zwlekał z pomocą dla rolników. Jednak jak wykończymy polską produkcję, to w dłuższej perspektywie zapłacimy podwójną cenę – twierdzi Janusz Piechociński.

Pani mnie pyta o ceny w sklepie, ceny rosnące, natomiast po drugiej stronie są rolnicy. Oni cieszą się z tego, że z wyjątkiem cen na trzodę chlewną rosną ceny pszenicy, rzepaku, nawet mleka. W związku z tym jest to 'miecz obosieczny'. Gdybyśmy mieli malejące ceny, to jednocześnie dla rolników oznaczałoby to niezwykle trudny czas - mówił we wrześniu 2022 r. premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla "Faktu".

Jak podkreśla w komentarzu dla money.pl Łukasz Kozłowski, główny ekonomista FPP, sytuacja jest trudna, bo z jednej strony potrzebna jest w Polsce niższa inflacja, z drugiej mamy producentów, którym obiecano, że zboże ukraińskie przez Polskę będzie tylko przejeżdżać.

Rolnicy, tak jak przedsiębiorcy z innych sektorów, muszą dokonywać rachunku ekonomicznego i uwzględniać ryzyko zmiany cen.

– To samo w sobie jest trudne – nie ma wątpliwości Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP. – Gdy sytuacja idzie wyjątkowo nie po myśli rolników, a do tego rząd obiecywał co innego, to tym bardziej może to budzić zrozumiałą frustrację – dodaje w komentarzu dla money.pl.

Polscy rolnicy ofiarami tzw. świńskiej górki

Jak jednak wskazuje ekspert, w podobnej sytuacji są producenci mebli, wrażliwi na wahania cen drewna, czy biznesy zależne od cen stali, której ceny gwałtownie spadły z podobnej tzw. świńskiej górki.

Świńska górka to nazwa dla cyklu koniunkturalnego. Gdy sytuacja na rynku jest korzystna (wysokie ceny produktu i/lub niskie ceny potrzebnego do jego produkcji surowca), producenci, planując przyszłość, podejmują zbyt optymistyczne decyzje. W rezultacie pojawia się na rynku więcej towaru, co już samo w sobie zbija jego ceny. Pojawia się więc świński dołek, z punktu widzenia konsumenta korzystny, bo spadają ceny.

Jeśli mechanizmy rynkowe zostaną zachowane, sytuacja znowu powinna się odwrócić, a na rynku – przynajmniej w teorii – zostają ci producenci, którzy produkują najefektywniej, na czym korzysta całe społeczeństwo.

Polscy rolnicy latem i na jesieni, spodziewając się wyższych cen w przyszłości, mogli też częściej podejmować decyzje o trzymaniu towaru w magazynach. Jak zauważa Sobolewski, podobny efekt obserwowaliśmy w innych obszarach gospodarki. Równocześnie pogorszyła się kondycja polskiego konsumenta. Dlatego wśród producentów frustracja rośnie. Grup, które będą oczekiwać pomocy, będzie w jego ocenie znacznie więcej.

Sam jednak fakt, że niektóre grupy, jak rolnicy, są "bardziej wokalne", nie powinien zdaniem eksperta przesądzać o tym, że dostaną pomoc. Rząd ma krótką kołdrę (jego środki finansowe są ograniczone), a poszczególne środowiska powinny iść na kompromisy, biorąc pod uwagę także interesy innych grup społecznych.

Trudno jednak liczyć na to, że w okresie przedwyborczym będziemy mieć realną ocenę sytuacji i rząd wyśle sygnał: problemy są poważne i niestety nie wszystkim pomożemy. Do wyborów jedziemy na pewno bez zmian w przekazie – ocenia Sobolewski.

"Karanie Ukrainy" najgorszym pomysłem z co najmniej kilku powodów

Najgorszym pomysłem w obecnej sytuacji jest w jego ocenie "karanie Ukrainy", czyli np. wprowadzenie cła, gdy kraj ten i tak jest już bardzo poszkodowany przez wojnę.

Cło zapłacone zostanie na polskiej granicy, więc nie zmieni to sytuacji, że najkorzystniejsze dalej będzie sprzedanie zboża u nas. Z drugiej strony, polska administracja – jak podkreśla Sobolewski – powinna zwrócić uwagę, jeśli łamane są wymogi sanitarne, czy jakościowe, co ze swoje strony raportują polskie organizacje rolnicze.

Ograniczenia możliwości ukraińskiego eksportu do Polski – zauważa z kolei Łukasz Kozłowski – mogą wpłynąć też na zwiększenie cen na rynkach globalnych i przywrócić ryzyko klęski głodu, o którym alarmował wielokrotnie w 2022 r. ONZ.

Po tym, jak przeprowadziliśmy rozmowy z cytowanymi w artykule ekspertami, rząd premiera Mateusza Morawieckiego zapowiedział "wprowadzenie przepisów, które będą pozwalały ograniczyć wpływ zboża ukraińskiego do Polski".

Inwazja Rosji na Ukrainę podbiła światowe ceny żywności

Przypomnijmy, że wojna w Ukrainie sprawiła, że ceny zbóż na światowych rynkach skoczyły niemal z dnia na dzień. Na niespotykanym wcześniej poziomie utrzymywały się przez prawie cały 2022 r., jednak pod koniec roku zaczęły spadać.

Ogólnie to była bardzo dobra wiadomość dla całego świata. Tak wysokie ceny zbóż, a szczególnie fizyczne ograniczenia eksportu z Ukrainy, sprawiały, że ryzyko klęski głodu w wielu regionach znacznie wzrosło. Zagrożonych głodem było, według szacunków ONZ, od 300 milionów do nawet 1 miliarda ludzi, szczególnie na terenach położonych blisko granic Unii Europejskiej, m.in. w Afryce Północnej.

Wysokie ceny zbóż i innych podstawowych produktów rolnych powodowały presję na ceny żywności, znacznie przyczyniając się do światowej epidemii inflacji. W 2022 r. z tego powodu na całym świecie pogorszyła się jakość życia, szczególnie w krajach najbiedniejszych.

Ceny w skupie idą w górę znacznie szybciej niż inflacja

W Polsce ceny żywności idą w górę jeszcze szybciej niż ogólna inflacja. W sierpniu ceny żywności szły w górę rok do roku 17,5 proc. przy ogólnej inflacji na poziomie 16,1 proc. W lutym inflacja wyniosła 18,4 proc., a ceny żywności idą w jeszcze szybszym tempie do góry, bo o 24 proc.

Ceny produktów rolnych odnotowały szczyt znacznie wcześniej. W sierpniu rosły 56,3 proc., a we wrześniu 58,8 proc. Potem zaczęły gwałtownie spadać. W lutym odnotowano wzrost o 31,2 proc. rok do roku.

Mateusz Lubiński, dziennikarz money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl