Chciała mieć nowy piec, wpadła w pułapkę. "Nie wiem, jak przeżyłam zimę"
Niemal 1,5 tys. osób, które skorzystało z programu "Czyste powietrze", musi zwrócić dotacje za wykryte nieprawidłowości. Wśród nich są oszukani Polacy, których firmy nabiły w butelkę. - Miało być szybko i profesjonalnie. Kłopoty zaczęły się, jak przywieziono nowy piec. Był za duży i nie można było go wnieść do kotłowni - opowiada "Faktowi" pani Zofia.
"Dziennik Gazeta Prawna" dotarł do statystyk kontroli w tej sprawie. Okazuje się, że NFOŚiGW w 2024 r. i I kw. 2025 r. wypowiedział już 1,4 tys. umów, a w 652 przypadkach dotacja została pomniejszona. Łącznie funduszowi ma zostać zwrócone 40,9 mln zł.
Przyczyny pomniejszenia dotacji, na które powołują się wojewódzkie fundusze, to m.in. przekroczenie terminu na realizację zadania lub rozliczenia zaliczki, zawyżanie kosztów inwestycji, brak spełnienia wymagań technicznych, zdemontowanie urządzenia, na które otrzymało się dofinansowanie, czy pozostawienie w budynkach nieefektywnych źródeł ciepła. Kontrole jeszcze trwają.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spór o dom jednorodzinny z 30 pokojami. Deweloper: to jest normalna inwestycja
Na forach dla beneficjentów roi się od doniesień o oszustwach nieuczciwych wykonawców, którzy nie kończą pracy i zapadają się pod ziemię.
W takiej sytuacji znalazła się m.in. Zofia Najmowicz z Dobrego Miasta (woj.warmińsko-mazurskie), której historię opisuje "Fakt". Seniorka zdecydowała się skorzystać z rządowego programu, by wymienić starego kopciucha na nowy, ekologiczny piec, ocieplić dom i zainstalować fotowoltaikę. Zamiast tego przeżyła horror, którego nie zapomni - czytamy w dzienniku.
- Zwróciła się do mnie firma zajmująca się modernizacją domów w ramach programu "Czyste Powietrze" - opowiada pani Zofia w rozmowie z "Faktem". - Podpisałam im pełnomocnictwo i skorzystałam z maksymalnego dofinansowania. Miało być szybko i profesjonalnie. Kłopoty zaczęły się, jak przywieziono nowy piec na pellet. Był za duży i nie można było go wnieść do kotłowni - wspomina.
Firma przywiozła drugi, mniejszy piec. Montaż rozpoczęli 28 stycznia.
Działał, ale tylko jeden dzień i od tej pory nie ma w domu ogrzewania. Nie wiem, jak przeżyłam zimę, bo w domu były trzy stopnie i musiałam grzejniki owijać kocem, żeby nie zamarzły. Dobrze, że Bóg dał mi zdrowie, bo jakoś udało mi się przetrwać - relacjonuje w rozmowie z dziennikiem kobieta.
Firma stwierdziła, że wszystko jest w porządku i poleciła emerytce, by na własny koszt wezwała fachowca, który doprowadzi urządzenie do stanu używalności. Potem kontakt się urwał. Na modernizację pobrali 68 tys. zł zaliczki.
Kontrola możliwa w ciągu 5 lat
Radca prawny, z którym rozmawiał dziennik wyjaśnia, że w umowie jest zapis, że to beneficjent, czyli pani Zofia odpowiada za wybór wykonawcy.
- Jeżeli wykonawca jest nierzetelny lub ucieknie z pieniędzmi za granicę, to wtedy pieniądze będą ściągane od właściciela modernizowanego domu. W ciągu pięciu lat może przyjść kontrola i być może uzna, że coś nie tak jest zrobione i trzeba będzie zwracać pieniądze - wyjaśnia Lech Obara.
Pani Zofia na razie jeszcze pieniędzy nie musi zwracać. Wojewódzki fundusz ochrony środowiska dał czas do sierpnia na to, by firma odpowiedzialna za montaż pieca usunęła usterki.