Jak pisze dziennik.pl, największą popularnością cieszył się program "Zielony Samochód", który procedur miał najmniej.
Początkowo zakładano, że skorzysta z niego 2 tys. osób. Wpłynęły 262.
W programie eVan było 81 zgłoszeń na 6,6 mln zł. Program Koliber - przeznaczony dla taksówkarzy - w zasadzie w ogóle się nie odbył, bo zgłosiła się jedna osoba.
Jak podaje dziennik.pl, niskie zainteresowanie dopłatami to wynik przede wszystkim skomplikowanych procedur i ograniczeń.
Skierowany do osób fizycznych program "Zielony Samochód" pozwalał na otrzymanie 18 750 zł dotacji, ale nie więcej niż 15 proc. kosztów kwalifikowanych. Przy czym cena samochodu nie mogła być wyższa niż 125 tys. zł.
Na tym nie koniec. Właściciel nowego, elektrycznego auta musiał podpisać z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej umowę, w której zobowiązuje się do użytkowania auta przez co najmniej 2 lata i przejedzie nim minimum 20 tys. kilometrów.
Do tego dochodzi obowiązkowa cesja ubezpieczenia na NFOŚiGW i konieczność umieszczenia na samochodzie specjalnej naklejki z informacją o dofinanansowaniu zakupu.
– Wszystkie trzy programy dopłat uruchomione w czerwcu przez NFOŚiGW (Zielony samochód, e-VAN, Koliber) traktowane są jako pilotaże. Doświadczenia – zarówno od strony warunków wsparcia jak i logistyki wdrażania – zostaną wykorzystane przy pracach nad kolejnymi naborami. NFOŚiGW pracuje nad ich ewaluacją, ewentualnymi usprawnieniami i modyfikacją warunków – mówi "Dziennikowi" Donata Bieniecka, szefowa wydziału promocji i komunikacji społecznej NFOŚiGW.