Eurofundusze na obronność. Resorty mają plan na 100 mld zł. Ale do wydania tylko 26 mld zł
Choć na obronność do dyspozycji jest 26 mld zł z KPO, ministerstwa przygotowały propozycje inwestycji, których wartość przekracza tę kwotę aż czterokrotnie - wynika z ustaleń money.pl. W piątek ma dojść do pierwszej próby selekcji projektów, ale może się też skończyć kolejnym konfliktem na linii MON - resort funduszy.
Na piątek zaplanowano pierwsze spotkanie złożonego z kilku ministerstw komitetu sterującego, który ma decydować o tym, jakie inwestycje związane z obronnością mogą liczyć na finansowanie pieniędzmi z Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Chodzi o wyodrębnioną pulę 26 mld zł preferencyjnych pożyczek, które ministerstwo funduszy przesunęło z puli przeznaczonej na "zieloną transformację miast" na nowo powstający Fundusz Bezpieczeństwa i Obronności (FBiO).
Pomysły na 100 mld zł
Z nieoficjalnych ustaleń money.pl wynika, że wartość propozycji zgłoszonych przez poszczególne resorty opiewa na 100 mld zł, co oznacza, że potrzeby są czterokrotnie większe niż możliwości sfinansowania ich z FBiO.
Jakie to konkretnie inwestycje - tego nie wiadomo. Nasi rozmówcy zastrzegają, że przynajmniej w części są to kwestie oklauzulowane. Niemniej jeden z naszych rozmówców kierunkowo wskazuje, że chodzi np. o rozszerzenie produkcji firm zbrojeniowych, poszerzenie zakresu działalności hut. Jest też dużo inwestycji dotyczących rozbudowy i modernizacji infrastruktury ratowniczo-szpitalnej czy dostosowania do potrzeb obronnościowych już trwających projektów infrastrukturalnych i energetycznych. Najbardziej "konkretne i przemyślane" wydają mu się propozycje zgłoszone przez Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP).
Przykładowo Ministerstwo Rozwoju i Technologii (MRiT) w rozmowie z nami twierdzi, że zgłosiło projekty "rozwijające polski przemysł obronny", w szczególności w zakresie systemów bezzałogowych, zaawansowanych systemów obrony przeciwrakietowej i powietrznej, transportu lotniczego, inwestycji w amunicję i pociski, a także w obszarze cyberbezpieczeństwa oraz badań i rozwoju. Z kolei Ministerstwo Cyfryzacji zamierza położyć nacisk na "wzmocnienie cyberbezpieczeństwa podmiotów świadczących usługi publiczne w kluczowych sektorach gospodarki". Chodzi np. o przedsiębiorstwa energetyczne, porty lotnicze, koleje regionalne, czy spółki komunalne.
Jak podkreśla nasz rozmówca z rządu, zbierający się w piątek komitet nie będzie decydować, które konkretnie inwestycje otrzymają finansowanie z FBiO, a które nie.
Na taki model nie zgodziłaby się Komisja Europejska. Dlatego komitet podejmuje decyzje o priorytetach inwestycyjnych, opracowuje strategię i wskazuje obszary, które wymagają dodatkowych pieniędzy. Jednak konkretne projekty musi wybrać podmiot jak najmniej polityczny, dlatego będzie to spółka specjalnego przeznaczenia, która powstanie w Banku Gospodarstwa Krajowego - tłumaczy nasz rządowy rozmówca.
Resort funduszy kontra MON
To tyle, jeżeli chodzi o plan. Szybko może go zweryfikować rzeczywistość, w postaci zakulisowych tarć pomiędzy resortami, a zwłaszcza między Ministerstwem Funduszy i Polityki Regionalnej (MFiPR) a Ministerstwem Obrony Narodowej (MON). Do pierwszej scysji doszło, gdy po wyodrębnieniu przez ten pierwszy resort puli z KPO na obronność, MON upomniało się, że to ono powinno być decyzyjne w zakresie wyboru inwestycji do dofinansowania. - Minister Pełczyńska-Nałęcz myślała, że będzie jeździć po Polsce i wręczać czeki na drogi, schrony itd. To tak nie działa. Tych 30 mld zł jest potrzebne na inwestycje oparte o plany obronne, a nie polityczne widzimisię ministrów - twierdzi jeden z rozmówców.
Efektem tego starcia jest uchwała rządu, która po pierwsze powołała do życia komitet sterujący, w ramach którego o przeznaczeniu pieniędzy współdecydować ma kilka resortów, a po drugie - w razie braku uzgodnionego stanowiska - ostateczną decyzję podejmuje szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, a nie minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Szef MON może też zarządzić niejawność całości albo części posiedzenia komitetu. Co więcej, jak zauważa jeden z naszych rozmówców zbliżonych do rządu, patrząc na partyjne parytety w komitecie, Pełczyńska-Nałęcz jest w mniejszości.
Zaproponowane projekty powinny w pierwszej kolejności przyczyniać się do zwiększenia potencjału obronnego państwa. Konkretnych inwestycji nie da się jednak ocenić bez odniesienia do planów obronnych, które są znane Ministerstwu Obrony Narodowej, ale mają charakter niejawny. Dlatego to MON ma głos decydujący, co jest zgodne z decyzją rządu i z priorytetami bezpieczeństwa państwa - wyjaśnia Maciej Samsonowicz, doradca szefa MON biorący udział w przygotowaniu koncepcji FBiO i zasiadający w komitecie sterującym.
W piątek Kosiniak-Kamysz i Pełczyńska-Nałęcz mieli wspólną konferencję prasową o planowanym tego samego dnia posiedzeniu komitetu sterującego, co miało pokazać wspólny front w tej sprawie. - Po uchwale współpraca układa się świetnie, Tusk nie musiał niczego rozsądzać. MON nie podważa naszego przywództwa negocjacyjnego i zarządczego, a my nie podważam ich wiodącej roli merytorycznej - przekonuje osoba z MFiPR.
Kolejne starcie?
Tyle że nasi rozmówcy sugerują, że może dojść do kolejnych napięć między oboma resortami i to na dwóch płaszczyznach.
Po pierwsze, chodzi o czas spotkania komitetu. Część naszych rozmówców zwraca uwagę, że ma on podejmować choćby kierunkowe decyzje, podczas gdy wciąż trwają negocjacje MFiPR z Komisją Europejską. A to może utrudniać podejmowanie decyzji. - Skąd mamy wiedzieć, czy dać zielone światło na drogi, schrony czy inną infrastrukturę? - dopytuje nasz rozmówca zorientowany w tematyce.
Przedstawiciel MFiPR uspokaja, że resort w ciągu miesiąca zamknie negocjacje z KE. - To dopiero inauguracyjne spotkanie komitetu. Celem jest, by wszyscy zrozumieli, do czego jest ten fundusz, a do czego nie. Komisja Europejska jasno powiedziała, że jeśli pieniądze z FBiO pójdą na zakup sprzętu wojennego, to ta inicjatywa upada i nie ma żadnego funduszu - dodaje.
Po drugie, chodzi o tryb pracy komitetu i tego, kto w nim zasiada. - Ważne jest, by inwestycje finansowane przez fundusz wpisywały się w plany obronne. A one są konsultowane z NATO. To rzeczy niejawne. Dlaczego więc o czymkolwiek mają decydować resorty bez wglądu w jakiekolwiek plany? Do tego, kto z osób wskazanych przez poszczególne resorty ma odpowiednie poświadczenia NATO-wskie i do jakiego poziomu? Tu nie wystarczy "ściśle tajne", to obowiązuje tylko na krajowe dokumenty, na NATO-wskie konieczny jest inny rodzaj poświadczeń bezpieczeństwa - argumentuje rozmówca zbliżony do rządu.
Siłą rzeczy przedstawiciele MON mają takie poświadczenia, w przypadku pozostałych resortów sytuacja jest zróżnicowana. W MFiPR nieoficjalnie słyszymy, że mająca zasiadać w komitecie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz i jej zastępca Jan Szyszko mają co najmniej odpowiednie poświadczenia krajowe. Z kolei resort infrastruktury informuje nas, że w pracach komitetu uczestniczyć będzie minister Dariusz Klimczak lub jego upoważnieni przedstawiciele, a osoby te "posiadają stosowne poświadczenia bezpieczeństwa, wymagane ustawą o ochronie informacji niejawnych". Ale już resort cyfryzacji zwraca uwagę, że przyjęta przez rząd uchwała "nie ma wymogów formalnych wskazujących na potrzebę posiadania poświadczeń bezpieczeństwa przez członków komitetu".
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl