Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Grzegorz Siemionczyk
Grzegorz Siemionczyk
|
aktualizacja

Globalna sensacja czy kapiszon? Kolejny kraj chce finansowo zachęcić do posiadania dzieci [ANALIZA]

695
Podziel się:

Matki co najmniej dwójki dzieci nie zapłacą na Węgrzech podatku dochodowego. Do końca życia. To, jak zapowiada premier Viktor Orban, będzie "największe cięcie podatków, jakie widziała Europa, a nawet cały Zachód". Kolejny kraj rozpaczliwie szuka sposobu na zahamowanie spadku dzietności.

Globalna sensacja czy kapiszon? Kolejny kraj chce finansowo zachęcić do posiadania dzieci [ANALIZA]
Premier Węgier Viktor Orban zapowiedział, że matki co najmniej dwojga dzieci nie zapłacą już podatku dochodowego (Adobe Stock, Getty Images, Bloomberg, skypictom)

- Budujemy pierwszą na świecie gospodarkę skoncentrowaną na rodzinach. Szykujemy największe cięcie podatków, jakie widziała Europa, a nawet cały zachodni świat - zapowiadał Viktor Orban w połowie marca.

Na Węgrzech już teraz matki co najmniej czwórki dzieci są zwolnione z podatku dochodowego. Co więcej, ten przywilej podatkowy będzie stopniowo rozszerzany. Od października z PIT zwolnione mają zostać matki trojga, a w 2026 r. dwojga dzieci. Nawet kobiety, które mają tylko jedno dziecko, nie będą płaciły podatku, ale tylko do 30. roku życia.

Tłem tej zapowiedzi są oczywiście wybory parlamentarne na Węgrzech, planowane na wiosnę 2026 r. Został więc jeszcze niemal rok, ale Orban, który rządzi nieprzerwanie od 2010 r., ostatnio traci poparcie. Potrzebuje czasu, aby je odbudować. Obietnice wsparcia dla rodzin i małych firm, które też złożył, to sprawdzony choćby w Polsce sposób na zyskanie głosów konserwatywnej części społeczeństwa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Duda z wizytą na Węgrzech. Polityk KO: Orban szkodzi UE i Polsce

Nad Balatonem urodziło się najmniej dzieci w historii

Poza kontekstem politycznym, zapowiedzi Orbana mają też kontekst demograficzny. Na Węgrzech, podobnie jak w większości krajów UE, rodzi się coraz mniej dzieci. W państwie niechętnym imigracji rodzi to obawy o potencjał wzrostowy gospodarki i kondycję finansów publicznych. W 2024 r. na świat przyszło tam 77,5 tys. dzieci - najmniej w historii danych, w porównaniu do 85,2 tys. rok wcześniej.

To prawdopodobnie oznacza, że w 2024 r. ponownie - trzeci rok z rzędu - na Węgrzech zmalał wskaźnik dzietności (czyli liczba dzieci, którą urodzi przeciętna kobieta, jeśli w swoim okresie rozrodczym - od 15 do 49 lat - będzie dokonywała takich wyborów, jakich obecnie dokonują kobiety z tej grupy wieku). W 2023 r. wskaźnik ten (znany pod akronimem TFR) wynosił 1,55, w porównaniu do 1,61 w 2021 r. Poziom, który zapewnia pełną zastępowalność pokoleń, tj. gwarantuje stabilność populacji przy założeniu, że nie występują migracje, to 2,1.

Na tle innych państw UE to i tak znakomity wynik. Wyższym wskaźnikiem dzietności w 2023 r. mogły się pochwalić jedynie Bułgaria (1,81) i Francja (1,66), a zbliżonym (tzn. powyżej 1,50) jeszcze tylko Rumunia i Słowenia. Średnio w Unii Europejskiej TFR wynosił 1,38. Najniższy był na Malcie (1,06), w Hiszpanii, na Litwie i w Polsce (1,20).

Węgrów niepokoić może jednak zmiana trendu. O ile nad Wisłą wskaźnik dzietności od początku stulecia utrzymuje się na bardzo niskim poziomie, a ostatnio jeszcze ruszył w dół, osiągając poziom najniższy w powojennej historii, o tyle nad Balatonem druga dekada bieżącego stulecia przyniosła jego wyraźny wzrost: z 1,23 w 2011 r. do ponad 1,60. Było to okupione sporymi wydatkami publicznymi, a Orban najwyraźniej uznał, że trzeba je jeszcze zwiększyć.

Każde pronatalistyczne (sprzyjające urodzeniom) rozwiązanie, testowane przez któreś z państw, jest dziś uważnie analizowane przez naukowców i inne rządy. Już w ponad połowie krajów świata wskaźniki dzietności są bowiem poniżej poziomu zastępowalności pokoleń, a jak wynika z prognoz naukowców z instytutu IHME na Uniwersytecie Waszyngtońskim, do 2050 r. odsetek ten przekroczy 75 proc. Pomysły na zahamowanie demograficznej zapaści są więc na wagę złota (zostawiamy na boku pytanie, czy powszechne obawy przed spadkiem populacji są uzasadnione).

Węgry w wydatkach na dzieci wyprzedzą Polskę

Czy zapowiadane przez Orbana ulgi podatkowe mogą zadziałać? W pierwszej kolejności warto zastanowić się, czy rzeczywiście są tak hojne, jak deklaruje węgierski premier. Matka dwójki dzieci w Polsce otrzymuje obecnie 1600 zł miesięcznie, czyli 19 200 zł rocznie. W polskich warunkach, żeby otrzymać ekwiwalentną ulgę podatkową, taka kobieta musiałaby zarabiać około 14 400 zł brutto miesięcznie (przy założeniu, że ma umowę o pracę i rozlicza się indywidualnie).

Ulga podatkowa ma wprawdzie tę przewagę, że obowiązywać powinna do końca życia (teoretycznie - o czym dalej), a świadczenia pieniężne, takie jak 800 plus, przysługują tylko na dzieci do 18. roku życia. Ale w polskich warunkach i tak opcją preferowaną przez matki byłoby raczej świadczenie pieniężne.

Kobieta, która otrzymuje medianowe wynagrodzenie (takie, od którego połowa wynagrodzeń kobiet jest wyższa, a połowa niższa), czyli około 6500 zł brutto, musiałaby bowiem pracować przez 84 lata, aby zwolnienie z PIT dało jej oszczędności równe 18 lat wypłat 800 zł na dwoje dzieci (to duże uproszczenie, nieuwzględniające inflacji, przekraczania progów podatkowych itp.).

Na Węgrzech wynagrodzenia są niższe, a stawka PIT (15 proc.) wyższa od najniższej polskiej (12 proc.), co sprawia, że w tamtejszych warunkach ulga podatkowa może być warta nieco więcej niż w Polsce. Nie wydaje się jednak, aby była to "globalna sensacja" w dziedzinie wsparcia rodzin, jak deklaruje Orban. Można to również zilustrować inaczej. Marton Nagy, węgierski minister gospodarki, poinformował, że zwolnienie z PIT matek trojga dzieci będzie dotyczyło 250 tys. kobiet, a koszt tego rozwiązania to 170 mld forintów rocznie, czyli około 1,8 mld zł. To około 0,2 proc. PKB. Dla porównania, roczny koszt 800 plus dla takiej samej liczby kobiet z trojgiem dzieci wynosiłby 7,2 mld zł, czyli... 0,2 proc. polskiego PKB. Znów, trudno uznać, że Orban zabrał się za zwiększanie dzietności z rozmachem niespotykanym w innych krajach.

Inną kwestią jest, że zarówno Węgry, jak i Polska, już dzisiaj wydają na politykę rodzinną bardzo dużo. W 2019 r. (to ostatnie porównywalne dane) nad Balatonem wsparcie rodzin kosztowało 3,1 proc. PKB, co dawało Węgrom 11. miejsce na 38 uwzględnionych w tym zestawieniu państw OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju - przyp. red.). Nad Wisłą te wydatki dochodziły do 3,4 proc. PKB. Minimalnie wyższe były tylko we Francji, Szwecji i Luksemburgu.

Dwa pierwsze z tych państw są przez demografów traktowane jako przykład na to, że polityka pronatalistyczna może ograniczyć lukę między tym, ile dzieci ludzie chcieliby mieć, a tym, ile mają w rzeczywistości. To zaś pomaga zahamować spadek dzietności. W to, że można go całkowicie odwrócić, podbijając TFR w okolice 2,1, mało który naukowiec dzisiaj wierzy.

Kobiety rodzą więcej dzieci, gdy pracują

Co jednak kluczowe, skuteczność polityki prorodzinnej nie zależy od tego, ile kosztuje, tylko od tego, jaki ma charakter. Większość dostępnych badań wskazuje, że polski program świadczeń wychowawczych nie przyczynił się do wzrostu dzietności. Te wnioski są zaś spójne z ustaleniami naukowców dotyczącymi efektów takich transferów w innych krajach.

"Najbardziej skutecznym środkiem wspierającym wskaźniki dzietności jest zapewnienie placówek opiekuńczych dla dzieci, szczególnie w wieku do dwóch lat. Stwarzanie silniejszych zachęt do wykorzystania urlopów ojcowskich może zmniejszyć ciężar opieki nad dziećmi spoczywający na matkach, co również sprzyja dzietności. Z drugiej strony, doświadczenia międzynarodowe nie dostarczają wielu dowodów na to, że świadczenia pieniężne mogą być efektywną metodą wspierania dzietności" - tak dzisiejszy stan wiedzy podsumowywali ekonomiści z Międzynarodowego Funduszu Walutowego w raporcie z maja 2024 r.

Przykładami państw, które dużo zainwestowały w opiekę instytucjonalną dla małych dzieci, są właśnie Francja i Szwecja. Dodatkowo oba kraje aktywnie promują większe zaangażowanie ojców w wychowanie małych dzieci (Szwecja jest pionierem tzw. kwoty ojcowskiej, czyli wydzielenia w ramach urlopu rodzicielskiego części, którą wykorzystać może tylko ojciec; w ograniczonej formie to rozwiązanie zostało wprowadzone w Polsce w 2023 r.). Taka polityka ułatwia kobietom łączenie pracy z macierzyństwem. A to jest na ogół największa bariera dla dzietności. Tłumaczy to paradoksalną na pierwszy rzut oka zależność: wskaźniki dzietności są pozytywnie skorelowane z poziomem aktywności zawodowej kobiet (inaczej: więcej dzieci rodzi się tam, gdzie kobiety częściej pracują).

Jak w tym świetle wypadają nowe pomysły węgierskiego rządu? Ulgi podatkowe w nielicznych krajach są istotną składową polityki prorodzinnej - co utrudnia badanie ich efektów, szczególnie biorąc pod uwagę różnice w ich konstrukcji. W krajach OECD w 2019 r. koszt ulg dla rodzin wynosił średnio tylko 0,2 proc. PKB, podczas gdy koszt transferów pieniężnych, świadczeń niepieniężnych (np. preferencyjne kredyty) oraz usług dla rodzin - 2,1 proc. PKB. Wyjątkami są Francja, gdzie szerokie i konsekwentne zastosowanie ulg podatkowych dla rodzin uchodzi za jedną z przyczyn stosunkowo wysokiej wciąż dzietności, a także Niemcy i właśnie Węgry. Tam już w 2019 r. ten instrument kosztował 0,7 proc. PKB.

Polityka prorodzinna musi być "szyta na miarę"

Ulgi podatkowe mają jedną fundamentalną zaletę w porównaniu do transferów. Jak już wspomnieliśmy, badania wskazują, że dzietność jest wyższa w krajach o wyższym poziomie aktywności zawodowej kobiet. Z ulg, siłą rzeczy, korzystają zaś tylko mamy, które po urodzeniu dzieci podejmą pracę. We wszystkich wspomnianych krajach, które szeroko stosują ten instrument prorodzinny, poziom aktywności zawodowej kobiet jest wyższy niż średnio w UE - dotyczy to również Węgier, ale liderem jest Szwecja (Polska pod tym względem wypada słabo).

Ponadto struktura węgierskich ulg jest pomyślana tak, aby zachęcała do posiadania więcej niż jednego dziecka. Autorzy tej koncepcji wzięli więc pod uwagę fakt, że wobec spadku liczby kobiet w wieku rozrodczym, zahamować spadek dzietności można tylko sprzyjając drugim i kolejnym urodzeniom. Starają się też zachęcać rodziny do wcześniejszego starania się o pierwsze dziecko (przed 30. rokiem życia), bo zwiększa to szanse na posiadanie kolejnych dzieci.

Ale ulgi podatkowe jako instrument pronatalistyczny nie są też wolne od wad. Jedną z nich jest to, że przynoszą rodzinom korzyści finansowe dopiero w długim terminie. Taką odroczoną gratyfikację - a w krajach, w których polityka publiczna jest niestabilna i nie cieszy się dużym zaufaniem, również niepewną - trudno uznać za bodziec do decyzji prokreacyjnych.

Oprócz tego, zwolnienia z PIT przynoszą tym większe korzyści, im większe są zarobki beneficjentów. To oznacza, że wspierają najbardziej zamożne gospodarstwa domowe, w których sytuacja finansowa rzadko kiedy stanowi barierę dla posiadania potomstwa.

Czy Węgrom uda się zastopować spadek dzietności? Nie jest to z góry wykluczone. Po rozszerzeniu zakresu ulg podatkowych tamtejszy system wspierania rodzin będzie hojny i dość kompleksowy. Niestety, wnioski dla innych państw nie będą oczywiste. To, jak działa dany instrument pronatalistyczny, w dużym stopniu zależy bowiem od kontekstu.

Z jednej strony chodzi o to, jak współgra z innymi instrumentami, z drugiej zaś o uwarunkowania kulturowe. Przykładowo, ulgi podatkowe, które są skierowane jedynie do małżeństw, mają sens tylko tam, gdzie małżeństwa częściej decydują się na potomstwo niż związki nieformalne. Tak zaś jest tylko w niektórych krajach.

Fakt, że polityka prorodzinna musi być skrojona na miarę każdego kraju, dobrze ilustrują perypetie innego państwa z naszego regionu. W Czechach również udało się istotnie zwiększyć wskaźniki dzietności: na przełomie stuleci TFR wynosił tam niespełna 1,2, ale później ruszył w górę, w szczególności zaś po 2014 r. W 2021 r. można już było oczekiwać, że statystyczna Czeszka w wieku rozrodczym będzie miała ponad 1,8 dziecka.

Przypadek naszych południowych sąsiadów był uważnie studiowany przez demografów, szczególnie że tamtejsza polityka prorodzinna była dość nietypowa. W dużym stopniu polegała na transferach pieniężnych i skutkowała niską aktywnością zawodową matek małych dzieci. Co więcej, dzietność rosła, choć systematycznie zwiększał się odsetek dzieci rodzących się poza małżeństwami. W ostatnich latach w Czechach wskaźnik dzietności wyraźnie jednak zmalał, a w 2023 r. był ponownie poniżej 1,50.

Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(695)
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
microszkop
miesiąc temu
Żaden normalny facet nie chce mieć dzieci w kraju gdzie mężczyzna to wróg nr 1.
Monika
miesiąc temu
PRZESTAŃMY jeść słabe jedzenie, zero przypraw, same słodycze, ciasta, drożdżówki, same soczki, z cukrem , napoje gazowane typu c...l...a płatki z cukrem, a potem włosy wypadają, zęby, rak, i rozmiary xxl i dzieci mają ADHD pyskują rodzicą, nie potrafią się skupić są mocno nerwowe wybuchowe agresywne,, aby mieć jaja trzeba jeść jaja, czemu tyle depresji w śród dzieci? Bo dzieci jedzą śmieci!!! Zero śledzi makreli,szprotek, orzechów, kasz pełnoziarnistych, ryzów czarnych, oliwy, owoców, warzyw, masła, płatków pełnoziarnistych bezglenowych, Jak chcemy aby były dzieci pamiętajmy o zdrowych węglowodananach bez nich nie ma owulacji!!!!! Weglowodany utrzymują płód, czemu tyle poronień, bo kobiety jedzą śmieci, i za mało, ważny jest niski indeks glikiemiczny, orzechy,przyprawy, mają masę witamin!! Kobieta w ciąży musi jeść nawet i 800kcal więcej ale zdrowego jedzenia... Bez jajek jest niskie dhea so4 i wtedy nikłe szansy do zapłodnienia!!! I dawajmy pociechą naszym na noc złożone weglowodany zaśnie dziecko bardzo szybko, a nie napoje slodzone płatki z cukrem czekoladki itp.. to pobudza i daję ogromną agresję . Kobieta w ciąży 4 jajka dziennie. Przez braci ... jest masa niepłodności w naszym społeczeństwie. Bo niby weglowodany to zło... TAK ALE PROSTE I SZTUCZNE. Ciekawy jest film,, Cały ten cukier,, bardzo polecam. Mamy rok 2025 22 marca
Gosia
miesiąc temu
W Polsce ograniczają przyrost naturalny promując pieska w małżeństwach zamiast dziecko. Tylko że pies nie będzie zarabiał na emerytury swoich właścicieli! To chyba na zlecenie tych od hanuki z Polskiego sejmu!!!
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
Mvghh
miesiąc temu
Ludzi jest za duzo na swiecie. To niszczy planete. Im nas mniej tym lepiej . Najważniejsze jednak aby ograniczyć dzietność w dzikich krajach Afryki Azji itd. I zastopować imigrację która w niedługim czasie zastąpi rodowitych Europejczyków
tylko tyle
miesiąc temu
Można - można! I to jest mądre posunięcie u Orbana. Przyznajcie rządzący Polską, że dochody z PIT-u nie starczają nawet na odsetki od zaciągniętych kredytów przez nasze rządy. A matki w końcu musiały by pracować i płacić podatki a nie żyć z socjalu - by zyskać.
yyy
miesiąc temu
Niewiele to zmieni. Ludzie za dużo pracują i są zajęci pracą, karierą i zarabianiem pieniędzy, żeby jakoś przeżyć, a nie dziećmi, na dzieci już nie ma czasu.
...
Następna strona