Gospodarka Ukrainy skurczyła się mniej, niż prognozowano. Rosja stworzyła jednak nowy problem
Produkt krajowy brutto Ukrainy spadł w pierwszym kwartale 2023 roku o 10,5 proc. w porównaniu z pierwszym kwartałem ubiegłego roku - poinformowało w piątek ministerstwo gospodarki. - Jest to wynik lepszy od oczekiwanego - skomentowała wicepremier i minister gospodarki Julia Swyrydenko.
Specjaliści spodziewali się, że rosyjska napaść i prowadzona od roku wojna obronna spowoduje spadek PKB Ukrainy o 14,1 proc. Rzeczywisty wynik okazał się być o 3,6 punktu procentowego lepszy. - Takie dane świadczą o tym, że gospodarka Ukrainy dostosowuje się do wojennych realiów i odbudowuje szybciej, niż prognozowano - oceniła Julia Swyrydenko, cytowana na stronie internetowej resortu gospodarki.
Minister dodała, że między czwartym kwartałem 2022 roku a pierwszym 2023 PKB Ukrainy urósł o 2,4 proc. - Wszystko to staje się możliwe m.in. dzięki międzynarodowej pomocy udzielanej przez kraje partnerskie - podkreśliła minister, cytowana przez portal Ekonomiczna Prawda.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odbudowa Ukrainy. "Szczególna rola Polski. Firmy będą mogły skorzystać"
Rok ogromnych strat
Przypomnijmy, że rosyjska inwazja na Ukrainę zaczęła się 24 lutego 2022 roku. W danych za pierwszy kwartał ubiegłego roku po raz pierwszy wojna odcisnęła więc swoje piętno. W całym 2022 roku produkt krajowy brutto skurczył się w 2022 roku o 29,1 proc. w porównaniu z rokiem 2021 - wynika z danych ukraińskiego urzędu statystycznego. Wartość ukraińskiego eksportu zmalała w ubiegłym roku o 35 proc., a przemysł stalowy - jedna z głównych gałęzi gospodarki - zmniejszył produkcję o 71 proc.
Jednak pomimo działań wojennych i obiektywnych trudności takich jak przerwy w dostawie prądu, biznes na Ukrainie się rozwija - zwracali uwagę w maju eksperci ośrodka analitycznego Opendatabot. Jak wynika z ich raportu, na początku kwietnia 2023 roku liczba zarejestrowanych firm jednoosobowych wynosiła prawie 2 mln, a małych i średnich przedsiębiorstw - ponad 1,2 mln.
Wielki cios w rolnictwo
Ukraina, której gospodarka w dużej mierze zależy też od rolnictwa, musi się teraz zmierzyć z nowym problemem, wykreowanym przez Rosjan. Minister rolnictwa Mykoła Solski wypowiedział się w piątek na antenie ukraińskiej telewizji na temat skutków katastrofalnej powodzi na południu kraju i obniżenia się poziomu wody w Zbiorniku Kachowskim, czyli konsekwencji wysadzenia przez rosyjskie wojska zapory na Dnieprze w Nowej Kachowce.
- Powierzchnia gruntów, które nie będą mogły zostać w pełni wykorzystane do celów rolnych, to nawet nie pół miliona hektarów, jak wcześniej zakładaliśmy, ale 1-1,5 miliona. Przywrócenie systemu nawadniania potrwa od trzech do siedmiu lat. To powinien być priorytetowy cel. Nie jest to wyłącznie sprawa sektora rolnego i ekologii, ale też ważna kwestia społeczna - mówił Solski.
We wtorek władze w Kijowie informowały, że przed rosyjską inwazją systemy irygacyjne nawadniały na południu Ukrainy 584 tys. hektarów pól, z których rolnicy zebrali około cztery mln ton zbóż i nasion roślin oleistych. Zniszczenie tamy spowodowało, że 94 proc. systemów nawadniających w obwodzie chersońskim i 74 proc. w zaporoskim nie będzie w stanie przepompowywać wystarczającej ilości wody.
Z kolei wiceminister rolnictwa Taras Wysocki oznajmił w czwartek, że w wyniku powodzi Ukraina może stracić kilka milionów ton plonów, ponieważ bez źródeł nawodnienia nie można mówić o kontynuowaniu produkcji rolnej.
Rosjanie wysadzili zaporę na Dnieprze w Nowej Kachowce, która tworzy rozciągający się na 240 km Zbiornik Kachowski - powiadomiły we wtorek władze Ukrainy. Zlokalizowana na zaporze hydroelektrownia została całkowicie zniszczona. Woda zalała dziesiątki okolicznych osad.