Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agnieszka Zielińska
Agnieszka Zielińska
|
aktualizacja

Grożą nam przerwy w dostawach gazu? Rząd szykuje się na najgorsze

Podziel się:

Rosja zakręciła Europie kurek z gazem. Skutkiem może być najgorszy kryzys energetyczny od 1973 roku. Do możliwych przerw w dostawach gazu i prądu już przygotowują się rządy Francji oraz Niemiec. Jednak nasz rząd na razie tego oficjalnie nie planuje. Mimo to przyjął ustawę, zgodnie z którą z powodu problemów z dostawami gazu będzie można wprowadzić tzw. stan kryzysowy jeszcze w tym roku.

Grożą nam przerwy w dostawach gazu? Rząd szykuje się na najgorsze
Rząd oficjalnie nie przygotowuje się do przerw w dostawach gazu. Mimo to przyjął ustawę, która umożliwia wprowadzenie stanu kryzysowego w sytuacji wystąpienia problemów z gazem (Licencjodawca, Andrzej Iwanczuk/REPORTER)

Nad Europą wisi widmo kryzysu energetycznego. Z powodu ryzyka odcięcia gazu z Rosji, rządy Francji i Niemiec przewidują, że wiele przedsiębiorstw będzie zmuszonych do ograniczenia produkcji. Nasz rząd oficjalnie nie mówi o takim zagrożeniu, mimo to podejmuje działania, które świadczą o tym, że jest ono realne.

Zgodnie z ustawą o zmianie niektórych ustaw w celu wzmocnienia bezpieczeństwa gazowego państwa w związku z sytuacją na rynku gazu, którą przyjął rząd, już pod koniec tego roku z powodu trudnej sytuacji na rynku energetycznym będzie można ogłosić stan kryzysowy. Teraz nowe przepisy trafią do Sejmu.

Projekt zakłada wystąpienie trzech stanów kryzysowych. Pierwszy to stan wczesnego ostrzeżenia: w przypadku, gdy może dojść do pogorszenia się sytuacji w zakresie dostaw gazu.

Kolejny poziom to stan alarmowy: jeżeli wystąpi zakłócenie dostaw gazu lub nadzwyczajnie wysokie zapotrzebowanie na gaz, które spowoduje pogorszenie się sytuacji na rynku gazu. Jeśli do tego dojdzie, zabezpieczone mają być dostawy gazu do tzw. odbiorców chronionych, czyli np. szpitali, domów pomocy społecznej, szkół czy przedszkoli.

W przypadku kumulacji negatywnych zjawisk, rząd może ogłosić także na określony czas stan kryzysowy.

Ustawa zakłada, że w takim wypadku nastąpi zawieszenie tzw. obliga giełdowego – czyli obowiązku sprzedaży gazu przez giełdę. Projekt przewiduje także wydłużenie z 40 do 50 dni okresu, w którym obowiązkowe zapasy gazu powinny zostać dostarczone do systemu gazowego. Wprowadza też m.in. definicję bezpieczeństwa gazowego państwa, wzorowaną na definicji bezpieczeństwa energetycznego.

W czasie trwania stanu kryzysowego trzeba liczyć się także z tym, że odbiorcy przemysłowi, czyli np. duże zakłady produkcyjne, mogą zostać zmuszone do ograniczenia produkcji.

Przepisy przewidują stopnie zasilania od 1 do 12

Jak to będzie wyglądać w praktyce? Jak tłumaczy Roksana Kozłowska z Departamentu Energii i Zmian Klimatu w Konfederacji Lewiatan, ograniczony może zostać maksymalny godzinowy i dobowy pobór gazu ziemnego. Taką decyzję podejmuje rada ministrów na wniosek ministra właściwego do spraw energii.

Ekspertka tłumaczy, że umożliwiają to przepisy, które znajdują się m.in. w tzw. ustawie o zapasach oraz w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 17 lutego 2021 r. w sprawie sposobu i trybu wprowadzania ograniczeń w poborze gazu ziemnego, które przewiduje wprowadzenie do 12 stopni zasilania.

– Szczegóły techniczne wprowadzanych ograniczeń, zgodnie z zapisami rozporządzenia, powinny zostać uzgodnione i aktualizowane co roku do dnia 31 lipca. Obecnie powinno się więc odbywać ewentualne uzgadnianie aktualizacji planów ograniczeń pomiędzy odbiorcami a operatorami przesyłu i dystrybucji gazu – mówi nasza rozmówczyni.

Według niej, wprowadzanie ograniczeń powinno być jednak poprzedzone dialogiem z odbiorcami, których będą one dotyczyć. – Taka współpraca pozwoli uniknąć zagrożenia bezpieczeństwa osób lub uszkodzenia albo zniszczenia obiektów technologicznych w trakcie wprowadzenia ograniczeń – wyjaśnia.

O ograniczeniach decydują algorytmy

O skali wprowadzanych ograniczeń w dostawach gazu dla poszczególnych branż decydują algorytmy, na podstawie których obliczana jest tzw. moc minimalna.

Na początku tego roku wiele przedsiębiorstw otrzymało już tzw. plany ograniczeń w poborze gazu ziemnego. W niektórych przypadkach zaproponowane wartości oznaczają w praktyce całkowite zamknięcie zakładu. Protesty firm nic jednak nie dały.

W takiej sytuacji znalazła się m.in. firma Voit Polska, która zajmuje się produkcją części samochodowych. Zdaniem jej przedstawicieli, zaproponowane wartości ograniczeń zasilania gazem w jej przypadku są za małe. Powód? Firma zajmuje się ciągłym przetwarzaniem płynnego metalu. Brak dostaw gazu w wymaganych minimalnych ilościach może doprowadzić więc do nieodwracalnego uszkodzenia pieców oraz całkowitego postoju i zamknięcia zakładu.

Jednak gdy firma zgłosiła swoje uwagi do Polskiej Spółki Gazownictwa (PSG), dostała odpowiedź, że PSG nie ma wpływu na zasady określania stopni ograniczeń i realizuje jedynie obowiązujące w tym zakresie przepisy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Czy Polsce wystarczy gazu? "Czas się niesłychanie szybko kurczy"

Branża chemiczna śledzi sytuację z niepokojem

Andrzej Gartner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, również uważa, że ograniczenia przyjęte dla branży spożywczej są nieodpowiednie.

Przygotowaliśmy analizę, w której zaproponowaliśmy taką zmianę, aby zaproponowane moce były wystarczające. Chodzi m.in. o to, aby funkcjonowały zwłaszcza urządzenia chłodnicze. Mało kto zdaje sobie także sprawę z tego, że zakłady przetwórcze mają oczyszczalnie ścieków, które obsługują lokalne gminy. Jeśli one staną, mamy wówczas gwarantowaną katastrofę ekologiczną – mówi.

Jego organizacja spotkała się w tej sprawie m.in. z resortem rolnictwa, urzędnicy zostali poinformowani, jakie będą konsekwencje ograniczenia gazu dla tego sektora. – Wysłaliśmy również propozycje zmian algorytmów, na podstawie których przygotowane są wyliczenia i na razie czekamy – mówi rozmówca money.pl.

Obecną sytuację z niepokojem śledzi także branża chemiczna.

Sektor chemiczny dostarcza wielu dóbr niezbędnych do naszego codziennego, podstawowego funkcjonowania, co w sposób dobitny pokazała choćby pandemia. Mówimy tu o np. dobrach koniecznych m.in. do produkcji żywności, potrzebnych w ochronie zdrowia. W obliczu bieżącej, niestabilnej sytuacji branża chemiczna z niepokojem podchodzi więc do kwestii ciągłości dostaw energii – przyznaje dr inż. Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego.

Dodaje, że Izba bacznie obserwuje sytuację, czeka też na informacje z rządu.

Biznes oczekuje jasnych komunikatów

Przerw w dostawach gazu i energii obawiają się także przedstawiciele sektora handlowego. – Ograniczenia chłodzenia, ogrzewania czy oświetlenia pociągają za sobą problemy z zapewnieniem pracownikom naszych sklepów wymaganych przez prawo warunków pracy – mówi Zofia Morbiato, prezes Polskiego Stowarzyszenia Najemców Powierzchni Handlowych.

Dodaje, że brak prądu wyklucza możliwość udostępnienia klientom terminali płatniczych i narzuca konieczność płacenia gotówką. – Mamy nadzieję, że profesjonalni zarządcy i właściciele centrów handlowych sprostają wyzwaniom i będą w stanie zapewnić jak najlepsze funkcjonowanie centrów handlowych w tym trudnym czasie – mówi.

Inni przedsiębiorcy skarżą się z kolei na całkowity brak komunikacji ze strony rządu.

Mówi o tym Piotr Wołejko, ekspert ds. społeczno-gospodarczych Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP). Przyznaje jednocześnie, że przedsiębiorcy biorą pod uwagę możliwość wystąpienia przejściowych problemów z dostępnością gazu.

Biznes oczekuje jednak jasnych komunikatów ze strony decydentów oraz regulatora rynku energetycznego, a także dialogu i bieżącej wymiany informacji – pozwoli to lepiej zrozumieć sytuację, w której się znajdujemy i przygotować plany dostosowawcze lub awaryjne. Dostrzegamy, iż w niektórych państwach Unii, np. w Niemczech, Francji i we Włoszech podejmowane są już pewne działania wyprzedzające – komentuje.

Przypomina także, że aktualnie obowiązujące przepisy pozwalają wprowadzić ograniczenia w dostępie do gazu z zaledwie 10-godzinnym wyprzedzeniem. – My postulujemy wydłużenie czasu przygotowania się do ograniczeń z 10 do 48 godzin. Zwracamy też uwagę, że można zastosować mechanizmy analogiczne do tych, jakie występują na rynku energii elektrycznej, czyli wprowadzić dobrowolne ograniczenia zapotrzebowania na gaz za wynagrodzeniem, w formule aukcyjnej, w ramach systemu zarządzanego przez operatora Gaz System – dodaje Wołejko.

"Decydenci powinni już prowadzić konsultacje z firmami"

Piotr Wołejko sygnalizuje także inny problem — nawet jeśli np. szpitale i placówki ochrony zdrowia będą miały zagwarantowane dostawy gazu i będą wyłączone spod ograniczeń, ale np. firmy dostarczające posiłki do szpitali będą miały ograniczone dostawy paliw i energii, to wówczas nie będą mogły przygotować jedzenia ani go dowieźć.

– Dlatego podstawą do zarządzania obecną sytuacją kryzysową, jaką mamy w Europie w efekcie rosyjskiej agresji na Ukrainę, jest dialog z przedsiębiorcami oraz transparentna komunikacja. Zważywszy na potencjalne trudności w okresie jesienno-zimowym, decydenci powinni już teraz prowadzić konsultacje z przedsiębiorcami, dyskutując o możliwych wariantach postępowania – podsumowuje Piotr Wołejko.

Tymczasem podczas konferencji prasowej, gdy rzecznik rządu Piotr Müller poinformował o przyjęciu ustawy dotyczącej bezpieczeństwa gazowego, skupiono się przede wszystkim na fakcie, że projekt przedłuża do końca 2027 r. taryfę dla odbiorców domowych gazu i strategicznych instytucji pożytku publicznego, takich jak szkoły, szpitale czy przedszkola.

Ostateczny kształt ustawy wciąż nie jest jednak znany. Dlatego w trakcie przygotowania tego artykułu wysłaliśmy pytania do kancelarii premiera oraz do resortu klimatu. Chcieliśmy poznać szczegóły ustawy przyjętej przez rząd. Pytania wysłaliśmy we wtorek, do momentu publikacji nie dostaliśmy odpowiedzi.

Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl