Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

Hejt może zniszczyć lekarza. Argumenty nie są ważne, wystarczy jeden mocny wpis w sieci. Medycy interweniują

193
Podziel się:

Post pacjentki, który załamał karierę psychiatry Anny Wardęgi, rozszedł się błyskawicznie. Blisko 10 tys. osób dało mu wiarę i udostępniało dalej. Lekarka szybko zaczęła dostawać pogróżki. Ostatecznie pacjentka usunęła post, ale sieć pełna jest negatywnych ocen pracy lekarki. Z tym bagażem o pacjentów może być trudno.

Hejt może zniszczyć lekarza. Argumenty nie są ważne, wystarczy jeden mocny wpis w sieci. Medycy interweniują
Wystarczył jeden post, by zachwiać reputacją Anny Wardęgi (Fot: archiwum prywatne)(Fot: archiwum prywatne) (archiwum prywatne)

- Ten hejt był przepotworny. Kłamliwego posta udostępniały też różne branżowe profile, co było wyrokiem wydanym na mnie jako lekarza - mówi Anna Wardęga.

Lekarka jest w trakcie specjalizacji z psychiatrii w Szpitalu Klinicznym w Krakowie i psychoterapeutką. Jej życie zmienił jeden wpis pacjentki na Facebooku. Opisała w nim wizytę i lekarkę, która miała być niegrzeczna, protekcjonalna i nie chciała jej pomóc.

Pacjentka pisze w nim, że lekarka miała nawet czerpać sadystyczną przyjemność ze złego jej traktowania. Wpisu z oczywistych powodów cytować nie będziemy. Jest on jednak bardzo dramatyczny, pełen ciężkich oskarżeń i ilustrowany zdjęciem zapłakanej pacjentki.  

Zobacz także: Ozdrowieńcy a wariant Delta. Czy przeciwciała po COVID-19 są w stanie uchronić przed zachorowaniem?

Post błyskawicznie zyskał popularność w internecie. Wpłynął na dotychczasową bardzo dobrą opinię o pracy Wardęgi. Hejt wyrządził jej również inne krzywdy, ale opinia o lekarzu w sieci jest teraz bardzo ważna. To na jej podstawie szukający pomocy wybierają lekarzy.

Szybki cios

Jeśli sieć pełna jest negatywnych informacji o danym lekarzu, trudno mu nawet myśleć o dalszej karierze. Lekarka nie chce i nie może (tajemnica lekarska) w szczegółach mówić o tym, co zaszło podczas wizyty.

- Pracuję z różnymi pacjentami i jestem też przyzwyczajona do bardzo napiętych sytuacji. Jednak to, co było później, mnie zszokowało - mówi Anna Wardęga. Już po dwóch godzinach zaczęła dostawać liczne wiadomości od znajomych o poście pacjentki.

- Zmroziło mnie. Opis całkowicie nie zgadzał się z tym, co naprawdę zaszło. Pacjentka interpretowała w poście moje mruganie oczu i uśmiechy, choć miałam maseczkę ochronną. Pomawiała mnie w nim o rzeczy niewyobrażalne. Namawiała do hejtowania i udostępniania. Zrobiło to prawie 10 tys. osób - opowiada lekarka.

Równie szybko na jej zawodowym profilu w Google pojawiło się też ponad 100 bardzo negatywnych opinii. Oczywiście osób jej zupełnie nieznanych. W wiadomościach prywatnych na Facebooku zaczęły też napływać wyzwiska i groźby najróżniejszej treści.

"Pacjent ma prawo"

Również w serwisach służących do oceniania lekarzy zaczęły pojawiać się bardzo negatywne opinie osób, które nigdy z lekarką nie miały kontaktu. Wardęga sprawę zgłosiła na policję.

Tu jednak pomocy nie otrzymała. Ostatecznie wsparcia, również prawnego, udzieliła jej Warszawska Izba Lekarska.

Dopiero po piśmie prawnika skierowanym do pacjentki ta post usunęła. Jednak to, co wydarzyło się przez te kilka dni i zagroziło dalszej karierze Wardęgi, sprawiło, że lekarka jest obecnie na zwolnieniu dla poratowania zdrowia.

Jak dodaje, rozumie, że pacjent może być niezadowolony z wizyty. Może mieć jakieś uwagi. Może nawet wnieść skargę na zachowanie lekarza do kierownika placówki medycznej czy innych instancji. Jednak, jej zdaniem, oskarżycielski post z wydanym wyrokiem to po prostu publiczny lincz.

"Tego nie da się zatrzymać"

- Mimo strat, jakie poniosłam, chcę tylko, by ta pani sprostowała te nieprawdziwe informacje. Nie odpuszczę jednak hejterom, którzy grozili mi i krzywdząco oceniali moją pracę, nie mając o niej pojęcia. Dlatego ich wszystkich, mimo ogromu pracy, który to oznacza, będę chciała pociągnąć do odpowiedzialności - mówi Anna Wardęga.

Chce, by te wydarzenia przyniosły coś pozytywnego. Dlatego wspólnie z innymi lekarzami pracuje nad projektem Porozumienia Rezydentów, który ma uzmysłowić pacjentom, jakie straty może przynieść kłamliwe komentowanie pracy lekarzy w sieci.

Hejt może zaszkodzić również ich rodzinom. W akcję mają być zaangażowani inni lekarze walczący z hejtem w sieci, m.in Bartosz Fiałek i Dawid Ciemięga.

- Z hejtem mam doświadczenie już od wielu lat, bo walczę z antyszczepionkowcami. To się niestety nasila i pogłębia. Boję się, że to jest nie do zatrzymania. Co gorsza, hejterom atakującym lekarzy już nie chodzi tylko o zniszczenie opinii, by lekarz został bez pacjentów. Coraz częściej, jak u Anny, pojawiają się groźby, nękana jest też rodzina, jak w moim przypadku - mówi money.pl Dawid Ciemięga.

Odszkodowania za hejt

Jak dodaje, niektóre straty są nieodwracalne. Dlatego lekarz ściga tak wielu hejterów, jak tylko może. Teraz z jego udziałem toczą się już dziesiątki spraw. Do tej pory żądał wpłat na cele charytatywne. Teraz w pozwach domaga się średnio 30 tys. zł.

- Ludzie szybko dają wiarę, że lekarz kogoś skrzywdził. Zrozumiałem, że ta moja walka dużo mnie kosztuje. W tym czasie mógłbym przyjmować pacjentów, rozwijać karierę. Stąd żądanie odszkodowań. Jestem w stanie dokładnie wykazać straty materialne - mówi Ciemięga.

Nie chcemy i nie możemy przesądzać, kto w sporze lekarki z pacjentką ma rację. Nie wiemy, jak było naprawdę. Chcemy tylko zwrócić uwagę, jak niszczącą moc sprawczą może mieć jeden przesądzający o wszystkim wpis na Facebooku.

Pacjentka Anny Wardęgi odmówiła nam komentarza, dopóki sprawa jest badana m.in. przez szpital, rzecznika praw pacjenta i rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Dlaczego nie zaczęła od zgłoszenia, tylko napisała post? Powiedziała nam jedynie, że chciała ostrzec innych pacjentów.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(193)
838383
10 miesięcy temu
A dlaczego ktoś miałby nie wyrazić opinii jeśli był ponizany podczas badanie i nie została mu udzielona żadna pomoc umyślnie? Ja u takiego byłam i przez 15 minut wysmiewal moje objawy badal bardzo bolsnie (specjalnie szarpal zlamana noga ) i na koniec nie udzielił żadnej pomocy żadnych leków itp
Hanaea
10 miesięcy temu
A ja uważam że jak najbardziej powinno się pisać o lekarzach, ja trafiłam do ortopedy który mnie cała wizytę obrażał, śmiał się z moich objawów (bardzo bolalo) pytał się kpiaco "co jeszcze boli rączka nozka główka " Spytał się "chcesz rehabilitację " ja "tak " On " Nie dam Ci i tak i wyrzucił mnie z gabinetu , przestancie się uzalac nad lekarzami bo większość z nich wie że może bezkarnie kogoś ponizyc i z tego korzystają ile fabryka dała (nie wszyscy ale większość )
PACJENT
2 lata temu
Niestety skarżenie się ordynatorowi czy innemu kierownikowi oddziału nie ma większego sensu. Od złych lekarzy bardzo rzadko są wyciągane konsekwencje - dlatego ludzie tak chętnie was "hejtują" w internecie. Nie zawsze można nazwać złe opinie o lekarzu "hejtem". Jakbyście lepiej pracowali nad wyłapywaniem złych ludzi z waszego grona to inaczej pacjenci by na was patrzyli. Zawsze się zasłaniacie nadmiarem pacjentów, zmęczeniem, złym dniem.. itp. itd. TAKĄ PRACĘ SOBIE WYBRALIŚCIE. WYKAZANIE SIĘ EMPATIĄ, ZROZUMIENIEM DO PACJENTA TO CZĘŚĆ WASZEJ PRACY. PRACUJECIE Z LUDZMI - wyobrażacie sobie jakby osoba pracująca w Banku, w dziale sprzedaży usług ganiła swoich klientów? Jak myślicie... jak długo by popracowała w takiej pracy? Większości z nas wystarczy raz zrobić jeden mały błąd, żeby zostać wypieprzonym na zbity pysk z pracy - i nie ma tłumaczenia, że to było po 7 dniu z rzędu pracy czy po 14 godzinie pracy czy po 250 wykonanym telefonie do klienta. Zle obsłużony klient w sklepie wysyła jednego maila do właściciela sklepu ze skargą na pracownika - pracownik drugiego dnia szuka nowej pracy. Nie trzeba wtedy "hejtować" takiego sklepu - bo pracownik poniósł konsekwencje. Zróbmy tak samo w służbie zdrowia.
Pacjent
2 lata temu
Nie znam sytuacji ani lekarki, ktora to spotkalo. Natomiast uwazam, ze kazdy powinien miec prawo do dzielenia sie opiniami w necie. Sama wielokrotnie zostalam skrzywdzona przez lekarzy, a wielu ich kolegow po fachu nie mialo odwagi udokumentowac powiklan czy bzdurnych decyzji. Wprost mowili, ze nie chca sie narazac. My pacjenci takze jestesmy bezbronni w zderzeniu z niedouczonymi czy wrecz chamskimi zachowaniami. Pisanie skarg do Izb Lekarskich nic nie daje, tak samo posanie do dyrekcji szpitala, wszystko jest zamiatane pod dywan. Jesli zaden lekarz nie chce potwierdzic powiklan, to tez nikt nie ma szansy w sadzie, a nawet jesli jakims cudem znajdzie sie odwazny lekarz, to sprawy trwaja latami, bez gwarancji wygrania. Zatem pacjenci ostrzegaja sie w internecie przed niektorymi lekarzami. Problemem sa tez portale typu ZN czy podobne, gdzie opinie sa zamawiane, jednoczesnie usuwane te negatywne, o czym doskonale wiadomo.
Daniel
2 lata temu
Grożenie komukolwiek śmiercią jest grubą przesadą. Niemniej uważam, że pacjentka miała prawo opisać (to jej subiektywne odczucia) przebieg wizyty. Pacjenci mają prawo wystawić lekarzowi kiepską ocenę aby ochronić innych. O ile w środowisku lekarskim jest wiele cudownych osób są również sadyści, którym przyjemność sprawia poniżanie i krzywdzenie pacjenta. Nienawisc może spotkać każdego ... krawca, fryzjerkę ale i medyka.
...
Następna strona