Henryk Kania dogaduje się z inwestorami i sieciami handlowymi. Jest szansa na przetrwanie
- Jestem z firmą związany bardzo osobiście. Ma moje nazwisko. Zrobię wszystko, żeby ją uratować - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Henryk Kania, główny akcjonariusz i szef rady nadzorczej trzeciego największego producenta wędlin w Polsce.
Jeden z głównych dostawców wędlin do Biedronki stracił płynność w momencie, gdy ceny surowca poszły w górę. Ale jest szansa, że uda się mu wyjść na prostą. Sąd w błyskawicznym tempie otworzył postępowanie układowe spółki - miał na to dwa tygodnie, a wystarczyły mu trzy dni.
- Nie zawiedziemy dostawców, kooperantów i klientów - deklaruje w wywiadzie dla środowej "Rzeczpospolitej" Henryk Kania. Jak tłumaczy, po tym, jak w piątek otwarte zostało postępowanie układowe, może już bardziej oficjalnie negocjować z inwestorami, którzy są zainteresowani wsparciem finansowym jego firmy.
Kania przyznaje, że jest "po dużych rozmowach" i w najbliższych dniach będzie mógł przedstawić szczegóły. Ujawnia, że jest też po rozmowach z sieciami handlowymi, do których dostarcza wędliny.
Obejrzyj też: Zakłady Henryka Kani na zakręcie. Co dalej z firmą
- W ostatnich dówch-trzech latach doszło do dużej wojny cenowej w Polsce między sieciami handlowymi, co miało negatywny wpływ na nasze marże, a zdecydowana większość naszych przychodów pochodzi właśnie od nich. Jesteśmy po renegocjacjach cen dostaw naszych produktów do wszystkich sieci - mówi gazecie Kania.
- Efekt jest zadowalający, zgodzili się podnieść ceny, niektórzy także skrócić terminy płatności - dodaje. Dwie trzecie dostaw Kani trafiały do Biedronki. "Rz" nie dostała od sieci komentarza w tej sprawie, ale już wcześniej Biedronka deklarowała, że dla niej najważniejsze jest zapewnienie ciągłości dostaw i ma nadzieję, iż Kania wróci do grona największych jej dostawców.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl