Cały świat patrzy na postęp tych prac. Doba przestoju w Kanale Sueskim to zatrzymanie ok. 50 statków i 2,5 mln ton ładunków.
To presja nie tylko na ceny, ale też na polskie obroty handlowe. Przestój, który może potrwać kilka dni, wpłynie na polskie firmy poprzez blokadę przeładunku towarów np. w porcie w Hamburgu czy Rotterdamie.
Przysłowiowy Kowalski kupujący w Chinach też ucierpi. Paczki z Chin dotrą do niego później. Ciągle też nieznana jest przyczyna utknięcia kontenerowca. Wśród podejrzanych jest awaria zasilania, silny wiatr i burza piaskowa.
Tuż po tym, jak jeden z największych na świecie kontenerowców obrócił się bokiem, kompletnie tamując ruch na tej kluczowej dla świata drodze wodnej, zarząd Kanału Sueskiego poinformował, że udrożnienie szlaku oznacza konieczność usunięcia ok. 20 tys. mułu i piasku. Tylko w ten sposób uda się dotrzeć na głębokość 15 metrów.
I dopiero wtedy zablokowany Ever Green będzie mógł ponownie ruszyć. Podkop zaczął się w odległości blisko 100 metrów od statku. Teraz prace są już w pobliżu 10 metrów od pechowej jednostki.
Kontenerowiec, który od wtorku blokuje kanał, należy do Japończyków. W specjalnym oświadczeniu dla "Nikkei Business Daily" spółka wyraziła nadzieję, że statek zostanie wyswobodzony już w sobotę.
Dość powiedzieć, że w czwartek szef holenderskiej firmy, która próbuje go oswobodzić, zapowiedział, że może to zająć nawet całe tygodnie. Wszystko zależy od pogody i prądów.
Taki scenariusz oznacza spore perturbacje na światowych rynkach. Przez tę wąską, sztuczną szczelinę między kontynentami przepływa 12 proc. światowego handlu. Problemy będą też miały polskie firmy.
Jak na razie, to największy morski, korek w historii. W kolejce czeka już ok. 160 statków i to po obu stronach. Jak ocenia Reuters, korek sprawił, że koszty przewozu benzyny wzrosły o 73 proc. Wszystko to w ciągu ostatnich trzech dni.
Przez 193 km kanału przepływa każdego dnia 1/3 kontenerów i ok. 12 proc. światowego handlu i to wszystkimi towarami.