Minister ujawnia: apel Tuska na posiedzenie rządu. Chodzi o kampanię wyborczą
- Na wtorkowym posiedzeniu rządu premier Donald Tusk apelował do koalicjantów, by nie zagalopować się w prezydenckiej kampanii wyborczej, bo koalicja musi przetrwać wybory i po nich dalej działać wspólnie - ujawnił w środę szef resortu Marcin Kulasek (Lewica).
Marcin Kulasek pytany był w Radiu Zet o to, czy koalicja rządowa przetrwa kampanię wyborczą, w której startuje przeciw sobie trzech kandydatów z tworzącej ją ugrupowań.
Wczoraj na posiedzeniu rządu ustosunkował się do tego premier. Przypomniał, że jesteśmy koalicją, a koalicja "trwa i trwa mać". Premier apelował, żeby w kampanii się nie zagalopować i nie pokłócić tak, żeby potem ciężko było po wyborach dalej działać wspólnie - zdradził. Dopytywany czy było to dyscyplinowanie, czy apel, odparł, że apel.
- Kampania rządzi się prawami, jest trzech kandydatów z obozu koalicji rządowej, ale na końcu - jest druga tura i wtedy trzeba głosować na demokratycznego kandydata - podsumował słowa premiera Kulasek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odwiedziliśmy schron w Białymstoku. "Jeden z lepiej utrzymanych"
Napięcia między kandydatami ugrupowań wchodzących w skład koalicji rządzącej pojawiły się w związku z piątkowymi debatami w Końskich.
Początkowo miała być jedna debata - spotkanie "jeden na jeden" kandydata KO Rafała Trzaskowskiego i popieranego przez PiS Karola Nawrockiego. Przedstawiciele TVP, TVN i Polsatu informowali, że są gotowi do zorganizowania i transmitowania debaty. Sztab Nawrockiego chciał jednak, by do debaty zostały dopuszczone też inne telewizje. Ponieważ do porozumienia sztabów nie doszło, TV Republika zorganizowała własną debatę na miejskim rynku w Końskich.
Finalnie w debacie w hali sportowej w Końskich wzięło udział ośmiu kandydatów na prezydenta. Poza Trzaskowskim i Nawrockim byli to: Szymon Hołownia (Trzecia Droga), Magdalena Biejat (Nowa Lewica), Maciej Maciak (lider Ruchu Dobrobytu i Pokoju), Marek Jakubiak (Wolni Republikanie), Krzysztof Stanowski (dziennikarz) oraz Joanna Senyszyn (b. posłanka SLD).
Na żadnej z dwóch debat nie było natomiast Adriana Zandberga z Razem i Sławomira Mentzena z Konfederacji.
Bałagan wokół debaty prezydenckiej
Na formułę debaty "jeden na jeden" jeszcze przed jej rozpoczęciem narzekał marszałek Sejmu, kandydat Trzeciej Drogi na prezydenta Szymon Hołownia. Pytany w czwartek przez dziennikarzy stwierdził, że "to nie może być tak", że przedstawiciel partii rządzącej "wybiera sobie kogoś na solówkę" i wtedy "media publiczne lecą organizować debatę". Jak dodał, w "jasny sposób" zwrócił uwagę Telewizji Polskiej, że ta postępuje niezgodnie z prawem.
Ostatecznie w piątek po południu poinformował, że udaje się do Końskich, aby wziąć udział w obu organizowanych tam debatach. Z kolei Magdalena Biejat napisała wówczas na platformie X: "Do zobaczenia w Końskich, Szymon Hołownia. A jeśli PO i PiS uznają, że chcą się zamykać na demokrację, proponuję drugą debatę. Porozmawiajmy w Końskich o naszych wizjach Polski".
Wcześniej w piątek kandydatka Lewicy oceniła na spotkaniu z mieszkańcami Oleśnicy (woj. dolnośląskie), że inicjatywa debat w Końskich to "fatalny pomysł", służący "polaryzacji, dzięki której dwie największe partie mogą w nieskończoność szantażować wyborców i nie ma to absolutnie żadnego związku z demokracją i dobrą debatą publiczną".
Hołownia grzmiał po debacie: tak nie może być
Po debacie, w sobotę na konferencji prasowej w Legnicy, Hołownia ocenił, że "11 kwietnia zakończył się duopol w Polsce". - Nie może być tak, że media publiczne są własnością jednej, a później, po zmianie władzy, drugiej Polski - dodał. Podkreślił, że dyskusje na temat organizacji debaty powinny zostać zakończone, ponieważ debata miała być "kolejną, sterylną ustawką duopolu".
W pewnym momencie drugiej debaty w Końskich Nawrocki postawił na mównicy Trzaskowskiego tęczową flagę. - Macie obsesję na punkcie gejów - odpowiedział mu Trzaskowski i schował flagę. Krótko później do Trzaskowskiego podeszła Biejat i przejęła flagę. - Ja się tej flagi nie wstydzę - oświadczyła.
Pytany w środę o pojawiające się w przestrzeni medialnej głosy, że w tej sprawie Biejat wcześniej porozumiała się ze sztabem kandydata popieranego przez PiS, Kulasek zapewnił, że "absolutnie" nie było takiego porozumienia.