"Złotówki nie rosną na drzewach". Ministra przedstawia swój plan
"To będzie mój najdłuższy post na X, ale sprawa jest poważna i w jednym zdaniu ująć się nie da" - napisała w mediach społecznościowych Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej Polski. Dodała, że "lekcja udzielona przez wyborców nie dotarła z siłą, z którą powinna była dotrzeć".
Należąca do Polski 2050 ministra w rządzie Donalda Tuska oceniła, że "potrzebna jest pozytywna, ale też prawdziwa (a nie bajkowa) wizja odważnego rozwoju". Jednocześnie podkreśliła, że "robota bez celu strategicznego zamienia się w bieganie z taczkami bez patrzenia, co w tych taczkach wieziemy". W ten sposób skomentowała dwa tygodnie, które minęły od wyborów prezydenckich wygranych przez Karola Nawrockiego.
W opinii Pełczyńskiej-Nałęcz Polska mierzy się z trzema kluczowymi wyzwaniami - kryzysem demograficznym, niską wydajnością pracy oraz wojną, gdyż "sąsiadujemy z imperium zła", czyli z Rosją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Izrael zaatakował Iran. "Najważniejsze bezpieczeństwo Polaków"
Pustynnienie i ceny energii
Ministra uważa, że mamy jedynie kilka lat, żeby zapobiec "pustynnieniu" Polski w związku z fatalnymi wskaźnikami dzietności. Przypomnijmy, że według danych GUS współczynnik dzietności w 2024 r. wyniósł 1,099. "Wszystko, co przyszłościowe zostanie tylko w metropoliach" - ostrzega Pełczyńska-Nałęcz.
Kolejnym problemem są wysokie ceny energii wynikające m.in. z przestarzałej infrastruktury energetycznej. "Ci co krzyczą: wystarczy zostać przy węglu - plotą androny. Do wydobycia węgla dopłacamy grube miliardy" - podkreśla ministra.
W tym samym czasie należy przekierować "ogrom środków" na zbrojenia. Zwróciła jednak uwagę, że "złotówki w budżecie nie rosną na drzewach, a biorą się z podatków".
Kluczem do rozwiązania tych problemów mają być nowe technologie, większy rozwój średnich miast do 50 tys. mieszkańców, w tym inwestycja w transport publiczny.
Celem ma być dostępność mieszkań dla młodych, a nie czynienie z nich żyły złota dla najbogatszych. A więc pochowanie raz i na zawsze dopłat do kredytów. Postawienie na budownictwo społeczne. No i skończenie z polityką wasalizacji kupujących wobec deweloperów. Wreszcie - podatek od trzeciego i kolejnych mieszkań. Mieszkania zostaną "wypuszczone" na rynek, a kapitał uwolniony z betonu powędruje do innych rozwojowych inwestycji, czyli tam, gdzie jest bardzo potrzebny - napisała Pełczyńska-Nałęcz.
Podatki na banki
Skąd wziąć pieniądze na realizację postulatów szefowej resortu funduszy? Pełczyńska-Nałęcz sama wskazała, że "ludziom podatków podwyższać nie należy, ale bankom (od nadmiarowych zysków) czy gigantom cyfrowym - owszem jak najbardziej".
Należy przestać opowiadać niestworzone historie (to także apel do prezydenta-elekta), że można nagle wyjąć z budżetu 56 mld w ogromnej kwocie wolnej od podatku i nikt nawet tego nie poczuje. Otóż poczuje - zabraknie na edukację, leczenie seniorów, o inwestycjach w zbrojenia w ogóle nie wspominając - czytamy.
Wprowadzenie podatku bankowego Pełczyńska-Nałęcz postuluje od dawna. Jej zdaniem rekordowe zyski banków to "manna z nieba", dlatego powinny one podzielić się zarobkami z państwem. To nie podoba się bankom, które uważają ten pomysł za populistyczny i niebezpieczny. Podkreślmy, że w 2024 r. zyski banków sięgnęły 42 mld zł netto i były najwyższe w historii. To 52 proc. więcej niż w 2023 r.
"Potrzebna jest diagnoza, plan i oczywiście jego wdrożenie. To jest warunek konieczny dla sukcesu naszego rządu. Bo ten sukces jest jak najbardziej możliwy. Co więcej, jest po prostu konieczny, abyśmy za 2 lata nie obudzili się w brunatnej Polsce" - podsumowała swój wpis Pełczyńska-Nałęcz.