Myszy pustoszą Australię. Władze rozważają użycie szkodliwego środka
Plaga myszy nie na żarty daje się we znaki Australijczykom. Niekontrolowany rozwój populacji gryzonia powoduje kryzys zdrowotny, ale również... gospodarczy. Władze nie przebierają w środkach i już teraz rozważają sięgnięcie po silną trutkę, która do tej pory była zakazana.
Myszy pustoszą australijskie plony i wywołują prawdziwy kryzys higieniczny na terenie całego kraju. Niepozorny gryzoń zanieczyszcza przy okazji produkty przeznaczone na eksport, co z kolei może pogłębić i tak ciężką sytuację ekonomiczną kontynentu.
- Z perspektyw eksportu jest zero tolerancji na zanieczyszczenie odchodami myszy - komentuje Nick Carracher, szef firmy Lachstock Consulting. Co to oznacza w praktyce?
Czytaj: Australijczycy chcą odszkodowania od Polski za kopalnie, które nie powstały. W grze miliardy złotych
Prawdziwą wojnę - wskazują eksperci. Władze prowincji Nowa Południowa Walia (najbardziej zaludnionej w Australii) przeznaczyły już 50 mln AUD (ok. 145 mln zł) na walkę z plagą myszy, która już doprowadziła do kryzysu gospodarczego i zdrowotnego - podaje "Puls Biznesu".
Prowincja zdecydowała także o wdrożeniu toksycznego środka zwalczającego gryzonie, który do tej pory był surowo zakazany. Bromadolion to - zdaniem szefa resortu rolnictwa Australii - najsilniejsza trutka na rynku i choć może zaszkodzić środowisku, w tej sytuacji wydaje się niezbędny.