[TYLKO W MONEY.PL] Wyliczyli, co nas czeka. Tak będą rosły ceny mieszkań w Polsce
Zainteresowani zakupem mieszkania powinni się pospieszyć. Rynkowi eksperci nie zostawiają złudzeń. Do końca roku wzrosną ceny mieszkań nowych i z rynku wtórnego. Skala wzrostu cen będzie jednak zależeć od miasta.
Rekordowa liczba oddanych mieszkań do użytku i wiele rozpoczętych budów, do tego wzrost liczby udzielanych kredytów i drożejące materiały budowlane. Wszystko składa się na obraz rozgrzanego do czerwoności rynku. Boom na mieszkania trwa w najlepsze i utrzyma się do końca roku.
Firma Cenatorium przygotowała specjalnie dla money.pl prognozę wzrostu cen do końca tego roku w sześciu miastach w Polsce. Wynika z niej, że najbliższym półroczu wzrosty cen materiałów budowlanych przełożą się na dalszy wzrost cen mieszkań.
Ceny nowych lokali rosną jednak wolniej niż w przypadku rynku wtórnego. Wyjątkiem jest Kraków, gdzie nowe mieszkania są droższe niż używane. W całym kraju widoczny jest jednocześnie większy popyt na duże mieszkania.
Mieszkania bez wkładu własnego. Wiceminister tłumaczy zasady nowego programu
Tanie mieszkania to przeszłość
Największej dynamiki wzrostu cen eksperci Cenatorium spodziewają się we Wrocławiu. Zwłaszcza na przełomie tego i przyszłego roku. Pod koniec tego roku ceny nowych mieszkań w stolicy Dolnego Śląska wzrosną według szacunków o blisko 6 proc. w porównaniu z analogicznym okresem sprzed roku.
Ceny na wrocławskim rynku wtórnym będą rosły jednak szybciej niż w segmencie nowych lokali. W efekcie - tylko w ciągu jednego kwartału mieszkania z drugiej ręki podrożeją średnio od 1,7 do 2,2 proc.
Co w innych miastach? Łódź była do niedawna rynkiem, na którym ceny mieszkań były niedoszacowane. To się jednak skończyło. - Łódź ma dobrą lokalizację, której nikt nie doceniał. Pomogła w tym pandemia, która spopularyzowała pracę zdalną. W efekcie tanie mieszkania w Łodzi to przeszłość, a ceny mieszkań w mieście doganiają pozostałe rynki - komentuje Mariusz Kurzac, dyrektor zarządzający w firmie Cenatorium.
Z prognoz Cenatorium wynika, że zarówno mieszkania nowe, jak i z rynku wtórnego w Łodzi do końca tego roku podrożeją średnio od 1,5-2 proc. w porównaniu z okresem sprzed roku. Pod koniec tego roku wzrost cen mieszkań z drugiej ręki może być jednak większy niż na rynku pierwotnym.
Z analiz Cenatorium wynika ponadto, że w ciągu dwóch lat ceny używanych mieszkań w Łodzi wzrosną o 13 proc., a nowe o blisko 11 proc. (porównując pierwszy kwartał 2020 i analogiczny w 2022 roku).
Najbardziej stabilnie w Poznaniu
Na tle Łodzi i Wrocławia ceny mieszkań w Krakowie nie rosną tak gwałtownie. Cenatorium prognozuje kwartalny wzrost cen na rynku wtórnym w tym mieście od 1 do 2 proc. - Mieszkania na rynku pierwotnym są tutaj o dziwo droższe niż na wtórnym, co w skali kraju jest ewenementem. To jedyny rynek w Polsce, gdzie nowe mieszkania notują wyższe ceny - dodaje Mariusz Kurzac.
Z kolei ceny nowych mieszkań w Trójmieście w najbliższych trzech miesiącach urosną w tempie 1 do 1,5 proc. W tym czasie lokale z drugiej ręki będą drożały średnio od 1,5 do 2 proc.
Natomiast w Poznaniu najwyższy wzrost cen prognozowany jest w trzecim kwartale tego roku, po czym dynamika wzrostu cen ma ustabilizować się na poziomie około 1 proc.
Na tle pozostałych miast sytuacja w Warszawie jest najmniej przewidywalna. Eksperci Cenatorium prognozują, że w najbliższych trzech miesiącach ceny nowych mieszkań mogą tutaj podskoczyć o 2 proc. W czwartym kwartale może jednak dojść do wyhamowania tempa wzrostu cen lub niewielkiej korekty. W tym czasie na rynku wtórnym w stolicy szacowany jest stabilny wzrost na poziomie 1,5-1,8 proc.
Polacy nie boją się zadłużać
- Z naszych analiz wynika, że dziś dla nabywców liczy się dobra lokalizacja, z odpowiednią infrastrukturą (sklepy, szkoły, transport publiczny), najchętniej w sąsiedztwie parku. Ważny jest także standard i jakość architektury, co jest dla nabywców wartością samą w sobie – komentuje Mariusz Kurzac.
Jego zdaniem Polacy nie boją się dzisiaj zadłużać, a pensje rosną w tempie wzrostu cen mieszkań. Na rynek wychodzi także pokolenie tzw. millennialsów, które w Polsce liczy około 10 mln osób. Do naszego kraju wchodzi również coraz więcej międzynarodowych funduszy nieruchomości.
- Długoterminowym zagrożeniem dla rynku są jednak dynamicznie rosnące ceny materiałów i gruntów oraz inflacja bliska 5 proc., co w długiej perspektywie może oznaczać znaczny wzrost stóp procentowych - ocenia dyrektor zarządzający w Cenatorium.
Według niego cenowa bańka na rynku nieruchomości na razie nam nie grozi, a przynajmniej nie teraz. Poza tym polskie ceny mieszkań (średnio około 1400 euro za mkw) nadal należą do najniższych w Europie. Mamy także niski wskaźnik liczby mieszkań na 1 tys. mieszkańców. Obecnie wynosi on 386. Tymczasem dla porównania w Czechach wynosi on 470 a na Węgrzech 460.