Niemiecki przemysł osuwa się w przepaść. Najgorsze dane od 20 lat i widmo recesji
Produkcja przemysłowa w Niemczech spadła w sierpniu do najniższego poziomu od 2005 roku. Szczególnie mocno ucierpiał sektor motoryzacyjny, gdzie odnotowano spadek o 18,5 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem. Ryzyko recesji jest realne - potwierdza w rozmowie z money.pl prof. dr Timo Wollmershäuser z monachijskiego instytutu Ifo.
Opublikowane w zeszły tygodniu dane to kolejny dzwonek alarmowy za Odrą. Zgodnie z nimi produkcja przemysłowa spadła o 4,3 proc. w sierpniu miesiąc do miesiąca. Tak zły odczyt okazał się zaskoczeniem, ekonomiści ankietowani przez Reutersa przewidywali mniejszy spadek wynoszący 1 proc. - przypomina w swojej analizie "Financial Times".
Słabe wyniki pojawiły się tuż przed zaplanowanym na czwartek spotkaniem kanclerza Friedricha Merza z szefami niemieckich koncernów motoryzacyjnych w Berlinie. Spotkanie ma dotyczyć problemów borykającego się z trudnościami sektora. Merz obiecał ożywienie gospodarki największego kraju strefy euro, jednak jak dotąd jego wysiłki nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
Najgorsze dane od dwóch dekad
Pomijając krótkotrwałe wstrząsy podczas globalnego kryzysu finansowego oraz szczytu pandemii COVID-19, dane wskazują, że produkcja przemysłowa znajduje się na najsłabszym poziomie od 2005 roku. Jest ona prawie 20 proc. niższa niż przed pandemią. Produkcja samochodów, z wyłączeniem tych dwóch kryzysów, osiągnęła najniższy poziom od 2000 roku.
Dlaczego Niemcy nie chcą BLIKa? "Płatności wiążą się z geopolityką"
Carsten Brzeski, globalny szef działu makroekonomii w ING, napisał w swoim raporcie, że produkcja przemysłowa w Niemczech "spada jak kamień". Dodał, że wzrosło ryzyko ponownego wpadnięcia Niemiec w techniczną recesję z dwoma kolejnymi kwartałami spadku PKB.
Claus Vistesen, główny ekonomista strefy euro w firmie doradczej Pantheon Macroeconomics, określił dane przemysłowe jako brzydkie, ale zauważył, że jednorazowe efekty nieznacznie zniekształciły wyniki. Według niemieckiego urzędu statystycznego gwałtowny spadek produkcji samochodów był częściowo spowodowany późniejszym terminem corocznych zamknięć zakładów samochodowych na wakacje w tym roku, a także zmianami w produkcji.
Ryzyko recesji realne
Prof. Timo Wollmershäuser z Ifo Institute for Economic Research - jednego z największych think-tanków ekonomicznych - w rozmowie z money.pl potwierdza, że ryzyko recesji w Niemczech jest realne i może się materializować w nadchodzących latach.
Według naszych szacunków średnie tempo wzrostu realnego PKB w Niemczech spadnie do końca lat 20. do zaledwie 0,2 procent – mówi ekspert.
Wskazuje przy tym na dwa kluczowe czynniki stojące za tym pesymistycznym scenariuszem. Po pierwsze, zwrot demograficzny, który poprzez kurczącą się populację w wieku produkcyjnym (15-74 lata) prowadzi do spadku liczby przepracowanych godzin. Po drugie, wyraźne spowolnienie postępu produktywności w ostatnich latach.
- Przy niezmienionych ramowych warunkach polityki gospodarczej wzrost produktywności w przyszłości nie będzie już w stanie zrekompensować negatywnych czynników demograficznych – podkreśla profesor.
Wollmershäuser zaznacza, że prognozy nie wykraczają poza rok 2030, jednak już teraz widać, że populacja w wieku produkcyjnym będzie się kurczyć aż do drugiej połowy lat 40. - o ile nie nastąpi nowa fala uchodźców.
Jeśli przyjmiemy raczej pesymistyczne założenia dotyczące dalszego rozwoju wzrostu produktywności, można sobie wyobrazić, że średnie tempo wzrostu realnego PKB w Niemczech stanie się nawet ujemne, czyli produkt krajowy brutto spadnie – mówi nam prof. Wollmershäuser.
Instytut ifo szczegółowo opisuje tę tezę w jednych ze swoich ostatnich raportów. Przeanalizował zmiany potencjału produkcyjnego w Niemczech od 2000 roku. Po szczycie osiągniętym w 2000 roku potencjał wzrósł jeszcze w latach 2010-2018. Od 2019 roku trend się odwrócił. Spadek pogłębiał się co roku, osiągając w roku 2025 niemal zerowy poziom. To wskazuje na osłabienie wzrostu gospodarczego.
Problemem jest też rynek pracy. Od roku 2021 zarówno liczba pracujących, jak i osób w wieku produkcyjnym maleją. Te dane sugerują, że starzejące się społeczeństwo i trudności na rynku pracy mogą hamować rozwój gospodarczy Niemiec w nadchodzących latach.
Lata marazmu
Ralph Solveen, ekonomista Commerzbanku, stwierdził, że najnowsze dane przemysłowe są kolejnym wskazaniem, że niemiecka gospodarka prawie w ogóle nie rosła w trzecim kwartale. Jego zdaniem gospodarka Niemiec utknęła w stagnacji od ponad trzech lat. Merz próbuje ożywić wzrost poprzez masowy plan wydatków publicznych finansowanych długiem, jednak gospodarka skurczyła się o 0,3 proc. w drugim kwartale, ponieważ zależny od eksportu sektor produkcyjny ucierpiał z powodu globalnych napięć handlowych.
Zgodnie z prognozami rządu PKB ma wzrosnąć o 1,3 proc. w 2026 roku i 1,4 proc. w 2027 roku, w porównaniu z 0,2 proc. w tym roku. W styczniu przewidywano wzrost o 0,3 proc. w tym roku i 1,1 proc. w przyszłym roku. Jak zauważyła analiza "Financial Times", minister gospodarki Niemiec Katherina Reiche stwierdziła, że bardziej pozytywne perspektywy gospodarcze nie powinny przesłaniać faktu, iż znaczna część wzrostu w nadchodzących latach prawdopodobnie będzie pochodzić z wysokich wydatków rządowych. Dodała, że nawet ten bodziec będzie miał efekt tylko wtedy, gdy inwestycje zostaną szybko wdrożone.
Cała strefa euro ma problem
Gospodarka strefy euro również nie ma czym się pochwalić. Fundamenty jej wzrostu są bowiem kruche. Wrześniowy indeks PMI, który mierzy aktywność w przemyśle i usługach, wzrósł nieznacznie do 51,2 punktu z 51,0 w sierpniu. To poziom powyżej 50 punktów, co oznacza wzrost aktywności, ale poprawa jest minimalna i opiera się głównie na sektorze usług.
Równie ponurą wizję dla europejskiej i niemieckiej gospodarki przedstawił instytut ifo. Nastroje w niemieckim przetwórstwie, budownictwie, handlu i usługach, spadły. Wskaźnik zmniejszył się we wrześniu do 87,7 pkt. wobec 88,9 pkt. w sierpniu, kształtując się wyraźnie poniżej oczekiwań rynku (89,2 pkt.). Spadek indeksu wynikał ze zwiększenia jego składowych zarówno dla oceny bieżącej sytuacji, jak i oczekiwań.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl