- Polska znajduje się w najtrudniejszym momencie pandemii od 13 miesięcy. Napór trzeciej fali koronawirusa jest bardzo silny, na tę chwilę mamy zajętych ponad 70 proc. łóżek i ponad 70 proc. łóżek respiratorowych. Zbliżamy się do granic wydolności służby zdrowia, jesteśmy o krok od przekroczenia liczby, która uniemożliwi leczyć pacjentów, zrobimy wszystko, by do tego nie doszło - tłumaczył na czwartkowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki.
Czytaj więcej: Konferencja premiera Morawieckiego. Rząd zaostrza lockdown. "Zbliżamy się do granicy wydolności"
Od najbliższej soboty wchodzi lockdown w znacznie ostrzejszym wymiarze, niż do tej pory. Całkowicie zamknięte będą sklepy meblowe i budowlane o powierzchni powyżej 2 tys. m kw. Wszystko przez rosnącą liczbę zachorowań na COVID-19. W czwartek odnotowano ponad 34. tys. nowych przypadków zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2.
Decyzja o zamknięciu wielkopowierzchniowych sklepów budowlanych wzbudza sprzeciw Polskiej Izby Handlu. Na Twitterze organizacji pojawił się wpis, w którym autorzy przekonują, że sklepy budowlane to punkty "z artykułami pierwszej potrzeby" w czasie pandemii.
"Zapewniają elementarne funkcjonowanie gospodarstw domowych. Co lepsze gdy pęknie uszczelka? Kupić ją w 10 min w sklepie czy zaprosić na godzinę obcą osobę w celu naprawy?" - pytają przedstawiciele Izby.
W sklepach o powierzchni mniejszej niż 2 tys. m kw. rząd zdecydował o zwiększeniu limitów klientów. I tak w punktach o powierzchni do 100 mkw. będzie to 1 osoba na każde 15 m kw., a w większych - 1 osoba na każde 20 m kw.