Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krystian Rosiński
Krystian Rosiński
|
aktualizacja

Nowy problem przyszłego rządu. U dwóch sojuszników Polski może zmienić się władza

Podziel się:

Przyszły rząd pod wodzą Donalda Tuska najpewniej położy większy nacisk na budowanie relacji międzynarodowych. W trakcie swojej kadencji może jednak zmierzyć się z poważnym problemem. W Niemczech do głosu dochodzi partia antyunijna. Natomiast w USA karty rozdają przeciwnicy dalszego wspierania Ukrainy.

Nowy problem przyszłego rządu. U dwóch sojuszników Polski może zmienić się władza
Donald Trump i liderka partii AfD Alice Weidel (Getty Images, Michael Gonzalez, Sean Gallup)

Wszystko wskazuje na to, że w Polsce za kilkanaście dni władzę przejmą: Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica. Po ośmiu latach do opozycji przejdzie Prawo i Sprawiedliwość, które lubiło grać kartą partii antyelitarnej i antyestablishmentowej.

Tymczasem u naszych ważnych sojuszników politycznych i gospodarczych w niedalekiej przyszłości może zrealizować się odwrotny scenariusz. W Niemczech i w USA do głosu dochodzą ugrupowania i politycy, którzy – przypominając słowa lidera Konfederacji – najchętniej wywróciliby stolik, przy którym zasiadają ich polityczni oponenci.

Kolejne wybory prezydenckie w USA odbędą się jesienią 2024 r., a wybory do Bundestagu są zaplanowane na 2025 r.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Psycholog Igi Świątek o zarobkach, podatkach i hejcie w sporcie - Daria Abramowicz - Biznes Klasa #6

AfD zdobywa serca Niemców ze wschodu

Zacznijmy od naszych sąsiadów. W obliczu kumulacji kryzysów (inflacyjnego, klimatyczno-energetycznego, migracyjnego i związanego z wojną w Ukrainie) poparcie społeczne traci rządząca koalicja SPD, FDP i Zielonych.

Zyskuje natomiast Alternatywa dla Niemiec (AfD) – prawicowa partia eurosceptyczna i antyimigrancka. Jej politycy publicznie potrafią oskarżać Zachód o wywołanie wojny w Ukrainie, a dostarczanie broni Kijowowi i nakładanie sankcji na Rosję nazywają "błędem".

AfD jest partią populistyczną, czyli żeruje na niezadowoleniu społecznym. Proponuje mało konstruktywnych rozwiązań, ale prowokuje, podsyca strach i dzieli, by uzyskać kolejne punkty procentowe – opisuje tę formację w rozmowie z money.pl prof. Waldemar Czachur z Uniwersytetu Warszawskiego.

Kamil Frymark z Ośrodka Studiów Wschodnich przed kilkoma miesiącami w swojej analizie tłumaczył, że AfD zyskuje uznanie szczególnie w oczach wyborców ze wschodnich Niemiec. Wskazał, że w tamtejszych landach "dominuje w sondażach z wynikiem powyżej 30 proc. i uchodzi za partię masową".

Niemiecka koalicja podzielona, AfD zyskuje

W skali całego kraju natomiast sondaże od kilku miesięcy wskazują, że AfD w tym momencie jest drugą siłą polityczną z poparciem na poziomie ok. 20 proc.

To rosnące poparcie bierze się też ze słabości obecnej koalicji rządzącej. Zbudowana jest ona z trzech partii o odmiennym światopoglądzie i formułujących swój przekaz do innych elektoratów.

Regularnie dochodzi do zgrzytów między koalicjantami. Przykładem mogą być elektrownie węglowe. Niedawno Christian Lindner, minister finansów z ramienia liberałów (FDP), stwierdził, że dopóki sytuacja na rynku surowcowym nie będzie stabilna, to należy odłożyć plan ich wyłączenia do 2030 r.

Chwilę później w mediach się wypowiedział Robert Habeck z Zielonych. Minister gospodarki podkreślił, że plan włączenia siłowni zasilanych węglem pozostaje aktualny.

Do poprawy notowań nie przyczynia się też sam Olaf Scholz. Kanclerz starał się zbić polityczny kapitał poprzez nieangażowanie się w spory wewnątrz koalicji. Z początku ta strategia nawet przynosiła profity w postaci poprawy jego notowań. Jednak z czasem złość wyborców obróciła się przeciwko niemu. Obywatele zaczęli rozglądać się za realną alternatywą dla – niespójnej w ich oczach – koalicji.

Bardzo istotnym czynnikiem jest także przekonanie większości Niemców, że alternatywą dla koalicji SPD-Zieloni-FDP nie jest CDU. Zaledwie 22 proc. badanych wskazuje, że chadecy poradziliby sobie lepiej w zaistniałych okolicznościach, a 25 proc. – że gorzej – wskazał Kamil Frymark.

Alternatywa dla Niemiec alternatywna też dla Polski

Ewentualna zmiana władzy w Niemczech powinna znaleźć się na radarze przyszłej władzy w Polsce. Dlaczego? Niemcy to nasz najistotniejszy partner handlowy.

Drugi powód wskazuje prof. Waldemar Czachur. Podkreśla, że w interesie naszego kraju są "stabilne demokratyczne, proeuropejskie Niemcy", które wciąż będą wierzyć w UE i wpłacać składki do budżetu unijnego, którego nasz kraj nadal jest beneficjentem.

– AfD natomiast będzie chciała poluzować stosunek Niemiec do UE – argumentując: "jestem Niemcem i mam obowiązki niemieckie" – i przeciwdziałać pogłębianiu się integracji Wspólnoty – wskazuje.

Trzeba brać też pod uwagę wiele aspektów przy ocenie obopólnych relacji. Chodzi przede wszystkim o politykę bezpieczeństwa. Niemcy, jako jedyny istotny kraj w Unii Europejskiej, mają świadomość i wrażliwość polskiej geopolityki. Pozycja Polski w dużej mierze uzależniona jest od Niemiec. I to nie jest zniewolenie, tylko racjonalna analiza – tłumaczy nasz rozmówca.

Naukowiec UW podsumowuje, że w polskim interesie jest, aby nie znaleźć się między "rozchwianymi i niestabilnymi Niemcami i agresywną Rosją". Podkreśla jednak, że raczej wszystkie pozostałe ugrupowania w Bundestagu będą układać się w "rozmaite konstelacje" koalicyjne, byleby tylko nie dopuścić AfD do władzy. A trudno na dziś wyobrazić sobie scenariusz, w którym partia ta uzyskałaby większość pozwalającą rządzić samodzielnie.

Wiatr powrotów nad Białym Domem

W Stanach Zjednoczonych wybory prezydenckie odbędą się jeszcze szybciej niż u naszego sąsiada, bo już za rok. Wiele wskazuje na to, że Amerykanów czeka powtórka z 2020 r. – w szranki staną Joe Biden i Donald Trump.

Sondaże dają na razie większe szanse Donaldowi Trumpowi. W jednym z ostatnich badań CNN może on liczyć na 49 proc. głosów, Joe Biden – na 45 proc.

Tutaj jednak ważne zastrzeżenie: system głosowania w USA znacznie różni się od tego, który znają Polacy. To elektorzy – wybierani w powszechnym głosowaniu – decydują, kto ma zostać głową państwa. Może się zatem zdarzyć tak, że kandydat z większym poparciem wcale nie trafi do Białego Domu.

Decyzja amerykańskich wyborców będzie istotna z perspektywy Polski, która od wielu lat pozostaje sojusznikiem USA.

Wojna w Ukrainie jeszcze nas zbliżyła. Zyskaliśmy na geopolitycznym znaczeniu jako kraj przyfrontowy. Dlatego też w 2023 r. prezydent Stanów Zjednoczonych przybył kilkukrotnie do Warszawy.

Dr Seweryn Dmowski z UW uspokaja, że za dyplomację w USA odpowiada wielu urzędników i ekspertów, szczególnie w przypadku państw "niemainstreamowych" takich jak Polska. Większość z nich zwykle nie zmienia się wraz z nową władzą, więc w polityce zagranicznej różnić się mogą co najwyżej "niuanse i akcenty".

– Trudno sobie wyobrazić, że Donald Trump nagle przestawi zwrotnicę i amerykańska polityka zagraniczna zawróci o 180 stopni. Tym bardziej że nic takiego nie wydarzyło się w czasie jego pierwszej prezydentury. Oczywiście on inaczej rozkładał akcenty niż Barack Obama. Położył większy nacisk na kwestię izolacji Chin, ale to też nie jest tak, że Ameryka wcześniej żadnej polityki wobec Chin nie miała – mówi ekspert.

Scenariusze, w których Polska przestanie być sojusznikiem USA lub też znacząco pogłębi się współpraca między obydwoma krajami, raczej się nie zrealizują – ocenia dr Seweryn Dmowski.

Donald Trump, Republikanin, wyraźnie sympatyzował z obozem Zjednoczonej Prawicy. Czy zatem przyszły polski rząd, kojarzony raczej z nurtem liberalnym, może zniechęcić go do Polski?

– Spójrzmy też na to w ten sposób: kiedy Trump zdawał urząd, prezydentem w Polsce był Andrzej Duda. Kiedy być może znów go obejmie, to prezydentem w Polsce jeszcze przez rok nadal będzie Duda – odpowiada nasz rozmówca.

Trudna kwestia Ukrainy

Polska dokonuje modernizacji swojej armii m.in. dzięki uzbrojeniu z USA. I to też się raczej nie zmieni, bo mało który amerykański polityk miałby ochotę zrywać kontrakty zbrojeniowe.

Przy ewentualnej zmianie lokatora w Białym Domu zgrzyt na linii Warszawa-Waszyngton może dotyczyć jednak kwestii dalszego wsparcia dla Ukrainy. Joe Biden jest gorącym zwolennikiem dozbrajania i dofinansowywania Kijowa. Natomiast niektórzy Republikanie chcieliby, by USA były dla Ukraińców zdecydowanie mniej hojne. Sam Trump powiedział w maju tego roku, że gdyby ponownie został prezydentem USA, zakończyłby wojnę w Ukrainie w jeden dzień. Stwierdził, że świetnie dogaduje się z Putinem, skrytykował też działania Bidena w sprawie wojny z Ukrainą.  

– Pomoc strategiczna Ukrainie, która z perspektywy geopolitycznej i polityki międzynarodowej ma sens, jest przedstawiana przez niektórych skrajnych Republikanów jako wysyłanie pieniędzy za granicę, kiedy mogłyby być wydane w kraju, szczególnie w obliczu niepewnej sytuacji gospodarczej – wskazuje dr Seweryn Dmowski.

Jak widać, dwa najbliżej lata będą kluczowe dla nowego polskiego rządu pod kątem polityki zagranicznej z dwoma kluczowymi partnerami. Za wcześnie, by przesądzić o przyszłych stosunkach z Niemcami i USA. Jeśli jednak do władzy w tych państwach dojdą politycy z prawej strony sceny politycznej, dobre relacje będą wymagały większego wysiłku dyplomatycznego ze strony przejmującej władzę w Polsce koalicji.  

Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl