O krok od nowej umowy z USA? To może wzmocnić pozycję Polski
- Proces stawania się przez Polskę hubem gazowym już się rozpoczął. Możemy stać się regionalnym reeksporterem gazu na rynek środkowoeuropejski - mówi Tymon Pastucha z PISM. Do tego potrzebujemy jednak więcej gazu. Według nieoficjalnych doniesień Polska jest o krok od podpisania kluczowej umowy w tej sprawie.
Polska ma ambicję stać się hubem gazowym dla całego regionu. Kluczem mają być większe dostawy LNG z USA do polskich portów i dystrybucja błękitnego paliwa do krajów trzecich. Jak podał w środę Reuters, strona polska pracuje nad umową ze Stanami Zjednoczonymi w kwestii importu LNG, który ma dalej trafić do Ukrainy i uzależnionej od rosyjskich dostaw Słowacji. Do ogłoszenia wspólnej deklaracji o zwiększeniu importu mogłoby dojść po spotkaniu stron na transatlantyckiej konferencji energetycznej w Atenach (6–7 listopada 2025 r.) - twierdzi Reuters. Poprosiliśmy Ministerstwo Infrastruktury o komentarz do tych doniesień, odpowiedź opublikujemy, gdy tylko ją dostaniemy.
Faktem jest jednak, że Polska w sprawie zwiększonych dostaw LNG od dłuższego czasu rozmawia z Amerykanami, a z sąsiadami - o reeksporcie surowca. W środę prezydent Polski Karol Nawrocki mówił z prezydentem Słowacji Peterem Pellegrinim o współpracy energetycznej i możliwości dostaw amerykańskiego skroplonego gazu ziemnego, sprowadzanego przez polski gazoport w Świnoujściu.
Polska już wcześniej proponowała pomoc w odejściu od rosyjskiego gazu Słowakom i Węgrom, o czym w połowie września informował wiceminister spraw zagranicznych Ignacy Niemczycki.
Polska infrastruktura już pozwala sprzedawać gaz na kierunku południowym i południowo-wschodnim. Ewentualne porozumienie gazowe ze Słowacją to kolejna z szans, która podnosi znaczenie Polski w regionie - ocenia w rozmowie z money.pl Tymon Pastucha, analityk Polskiego Instytutu Spraw Zagranicznych (PISM).
Przypomnijmy, że słowacka spółka ZSE Energia już wcześniej zawarła umowę z Grupą Orlen, która przewiduje dostawy gazu ziemnego od stycznia do końca 2025 roku. W jej ramach LNG pochodzący m.in. z USA jest dostarczany w postaci skroplonej do terminala LNG w Świnoujściu, w którym Orlen ma długoterminową rezerwację mocy. Po regazyfikacji surowiec transportowany jest gazociągiem Polska-Litwa, a następnie do Słowacji przez interkonektor Vyrava.
Gaz potrzebny też Ukrainie
Dostawy gazu przez Polskę potrzebne są nie tylko Słowacji. Ukraina w związku z rosyjskimi atakami na infrastrukturę gazową utraciła 60 proc. mocy wytwórczych i zmuszona jest importować gaz z zagranicy. Ukraina zużywa ok. 20 mld m sześc. gazu rocznie. Obecny deficyt gazu w kraju sięga około 4 mld m sześc.
Polska jest jednym z ważnych kierunków, z których Kijów może brać gaz. Gaz-System, nasz krajowy operator, już pod koniec czerwca informował, że nadal będzie oferował zwiększoną przepustowość ciągłą interkonektora w kierunku Ukrainy. Całkowite zdolności przesyłowe gazu z Polski w kierunku Ukrainy sięgną ok. 4 mld m sześć. rocznie - poinformował prezes Gaz-Systemu Sławomir Hinc.
Polska znajduje się na drugiej pozycji wśród dostawców gazu dla Ukrainy (po Węgrzech) i odpowiada za 24 proc. dostaw (500 mln m sześc.). Trzecim w kolejności dostawcą jest Słowacja, która odpowiada za 20 proc. importu do Ukrainy (430 mln m sześc. gazu).
- Polska już jest jednym z głównych reeksporterów gazu na Ukrainę. Techniczna możliwość dostaw z Polski na Ukrainę to ponad 4 mld m sześc. Problemem pozostają możliwości finansowania zakupu gazu przez Kijów. Kraj ten jeszcze w latach 2022-2024 roku był niemalże samowystarczalny jeśli chodzi o produkcję gazu - przypomina analityk PISM.
Jak zaznacza, oprócz kierunku polskiego, Ukraina ma do dyspozycji m.in. coraz atrakcyjniejszy korytarz gazowy z terminali LNG z Grecji (przez Bułgarię, Rumunię i Mołdawię).
Polska stale rozbudowuje zaplecze do pozyskiwania większej ilości gazu i jej transportowania przez system rurociągów. Obecnie polski węzeł Strachocina z gigantycznym ukraińskim kompleksem Bilcze-Wołycia koło Stryja łączy jedna magistrala.
Więcej amerykańskiego LNG?
Polska delegacja rządowa jeszcze w październiku rozmawiała w Waszyngtonie z decydentami z USA w kwestii zwiększenia dostaw amerykańskiego LNG przez polski hub gazowy. Wówczas była mowa o tym, że celem jest uniezależnienie państw Europy Środkowej, w tym Ukrainy, od dostaw ze Wschodu.
W całym 2024 r. kupiliśmy 3,58 mld m sześć gazu z USA za 1,1 mld euro. Jego udział w polskim imporcie gazu skroplonego sięgnął 56 proc. (innym ważnym dostawcą jest Katar). Tylko w trzecim kwartale 2025 r. Polska odebrała 15 transportów z USA o łącznej wielkości około 1,35 mld m sześc.
- Gaz z USA jest jednym z kierunków. Zwłaszcza że mówimy o LNG, który jest rynkiem bardzo elastycznym i który dynamicznie się rozwija, co daje możliwość szybkiej dywersyfikacji kierunków dostaw. Zapowiadana przez analityków nadpodaż gazu skroplonego w 2028 roku może spowodować dodatkowo spadek cen, co podniesie konkurencyjność - podkreśla Pastucha.
- Nie obawiałbym się "uzależniania" Europy czy Polski od gazu z USA. Nie jest ono duże, obecny udział amerykańskich dostaw to około 40 proc. Poza tym USA od zawsze były sojusznikiem krajów europejskich i wiarygodnym partnerem gospodarczym. Nieprzewidywalność Donalda Trumpa w tym względzie nie jest szczególnym ryzykiem, z pewnością nie ma porównania z Rosją - przekonuje ekspert PISM.
Gaz dla całego regionu
Proces stawania się przez Polskę hubem gazowym już się rozpoczął. Zdecydowanie możemy stać się regionalnym reeksporterem gazu na rynek środkowoeuropejski, m.in. na Słowację, do Czech, Ukrainy czy na Litwę - podkreśla Tymon Pastucha.
Jak przypomina, naszym atutem jest dostęp do morza i rozwijana infrastruktura tak rurociągowa, jak i portowa. - Jesteśmy na najlepszej drodze, ale kluczowym pytaniem będzie to, czy w krótkim terminie będziemy w stanie odpowiedzieć na rosnące potrzeby naszych sąsiadów – głównie Ukrainy mierzącej się z konsekwencjami rosyjskich ataków na infrastrukturę wydobywczą - podkreśla.
Inwestycji jest sporo, ale ich ukończenie jeszcze trochę potrwa. Obecnie mamy do dyspozycji gazociąg Baltic Pipe o przepustowości 6,4 mld m sześc. i gazoport w Świnoujściu, którego moc regazyfikacyjna po rozbudowie, czyli od 1 stycznia 2025 roku, wynosi 8,3 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie.
W planach jest budowa pływającego portu LNG, tzw. FSRU na gdańskiej redzie. Zakończenie części lądowej planowane jest w 2026 r. – wtedy infrastruktura będzie gotowa do przesyłu odebranego w Gdańsku gazu. Zanim to jednak nastąpi, konieczne będzie nie tylko ukończenie budowy nabrzeża i gazociągu podmorskiego, ale przede wszystkim zacumowanie przy nim jednostki pływającego terminala LNG, czyli specjalnego statku.
- Potrzeby są już teraz, Polska jednak, mimo tempa prac, drugi terminal gazowy po Świnoujściu będzie miała dopiero w 2027 roku. Otwartym pytaniem pozostaje kwestia drugiej jednostki gazyfikującej i dalsza rozbudowa Świnoujścia. To wyzywania, któremu Polska musi stawić czoło, aby rzeczywiście wykorzystać szansę, jaką daje nam obecna sytuacja geopolityczna i perspektywa odejścia przez Słowację i Węgry od importu rosyjskiego gazu z południa po 2027 r. - ocenia Tymon Pastucha.
Projekt ustawienia dwóch jednostek na redzie gdańskiej był brany pod uwagę jeszcze w 2023 r. Sygnalizowane przez zagraniczne podmioty z Litwy, Ukrainy czy Słowacji zapotrzebowanie na LNG z Polski może stanowić istotny argument dla rozwinięcia infrastruktury być może o drugi terminal FSRU w Gdańsku, co jeszcze bardziej rozwinęłoby nasz potencjał.
Dla Polski rozwój infrastruktury morskiej będzie kluczowy w wyścigu o prymat w roli reeksportera w naszej części Europy. Jednocześnie jednak wzrost znaczenia dostaw z morza łączy się z rosnącym ryzykiem.
- Jedną kwestią, która stanowi faktyczne ryzyko, jest uzależnienie od importu drogą morską. To niesie największe potencjalne zagrożenia. Bezpieczeństwo morskie, możliwość swobodnego przepłynięcia przez cieśniny duńskie i bezpieczna żegluga na Bałtyku to kluczowe kwestie dla zabezpieczenia energetycznego - przestrzega Tymon Pastucha.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl