Odrodzenie na zachodzie Polski. Przejmują linie, uruchamiają pociągi
Znany kurort wraca na kolejową mapę Dolnego Śląska. Regionalny przewoźnik przejął od PKP linię i uruchamia połączenia do Karpacza. Takich rewitalizacji jest więcej i szykują się kolejne. - Regionalna kolej przeżywa swój renesans - twierdzi Bohdan Stawiski z Bezpartyjnych Samorządowców, którzy wyszli z inicjatywą rewitalizacji połączeń.
Koleje Dolnośląskie, które są spółką należącą do samorządu dolnośląskiego, 15 czerwca uruchomiają połączenia kolejowe do Karpacza. Ostatni raz pociągi docierały do tego znanego kurortu w Karkonoszach, nazywanego "polskim Davos" z racji organizowanego tam forum ekonomicznego, w 2000 roku.
Po 25 latach pociągi wracają do Karpacza
Zgodnie z informacjami przewoźnika najszybsze pociągi KD Sprinter z Karpacza do Jeleniej Góry będą pokonywały tę trasę w zaledwie 18 minut. W tygodniu zaplanowano 12 par pociągów dziennie, natomiast w weekendy - 14. Z Wrocławia podróż w najszybszym wariancie zajmie niewiele ponad 2 godziny i 20 minut.
Powrót pociągów do Karpacza to efekt modernizacji linii kolejowej przez samorząd województwa, który przejął ją od PKP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Praca zdalna to za mało. Oni poszli znacznie dalej
- Po 25 latach kolej wraca do Karpacza z wielkim przytupem, z wielkim hukiem po nowych torach i z nowymi składami, ale nie zabraknie też w okresie wakacyjnym przejazdów i kursów retro, które będą mogły dowozić turystów do "polskiego Davos". We wrześniu kolejne forum ekonomiczne w Karpaczu i myślę, że ten dojazd koleją z Wrocławia czy z innych zakątków Polski będzie kolejnym elementem, który będzie podnosił to wydarzenie na wyższy poziom - komentuje w rozmowie z money.pl marszałek województwa dolnośląskiego Paweł Gancarz.
Rewitalizacja linii kolejowych w regionie to wielki sukces samorządu województwa dolnośląskiego, a powrót pociągów do Karpacza jest ważnym krokiem w budowaniu potęgi kolejowej na Dolnym Śląsku - twierdzi z kolei Michał Rado, wicemarszałek województwa dolnośląskiego.
Postawili na kolej. "Mówiono: zwariowali". Oto efekty
- Do tej pory przejęliśmy od PKP 22 linie, około 400 km. W momencie, kiedy powstał ten projekt, kiedy przejmowaliśmy pierwszą linię, mówiono: "zwariowali, to przecież zajmie wiele lat, zanim zrewitalizujemy te linie i pojawią się na nich pociągi". W tej chwili ponad połowa z tych 400 kilometrów albo jest już oddana do użytku, albo będzie oddana, albo ogłoszone są przetargi na modernizację - mówi w rozmowie z money.pl były marszałek województwa, obecnie wiceprzewodniczący sejmiku Cezary Przybylski.
Karpacz to kolejna miejscowość w polskich Sudetach, do której pojadą pociągi Kolei Dolnośląskich. Bezpośrednie połączenia są już między Wrocławiem i Szklarską Porębą, a z Jeleniej Góry można też dojechać do Świeradowa-Zdroju.
Bohdan Stawiski z Bezpartyjnych Samorządowców, który jest radnym powiatu wołowskiego, przypomina, że to jego ugrupowanie wyszło z inicjatywą rewitalizacji linii kolejowych na Dolnym Śląsku. - Dzięki naszemu projektowi regionalna kolej przeżywa swój prawdziwy renesans, a jego założenia są inspiracją dla podobnych działań w innych częściach Polski. To taki punkt zwrotny w postrzeganiu samorządu województwa przez mieszkańców Dolnego Śląska, dla których nie jest on jakimś budynkiem czy instytucją, a realną siłą sprawczą ułatwiającą codzienne życie - komentuje w rozmowie z money.pl.
Moda na kolej. Dolny Śląsk przejął już od państwa 22 linii
Pierwszą przejętą przez samorząd województwa dolnośląskiego od PKP linią była trasa z Dzierżoniowa do Bielawy. Linia stała się własnością Dolnego Śląska w 2018 roku i w rekordowym tempie, w niespełna rok później, została zrewitalizowana.
W 2019 roku pociągi Kolei Dolnośląskich zaczęły jeździć do Lubina. Dwa lata później przywrócono połączenie z Wrocławia do Jelcza-Laskowic przez gminę Czernica. Na tej trasie, we współpracy z lokalnymi samorządami, zaczęły kursować Dolnośląskie Koleje Aglomeracyjne, należące do Kolei Dolnośląskich. Dzięki rewitalizacji inii kolejowej po 22 latach pociągi wróciły też do Chocianowa. Regionalny przewoźnik wozi już pasażerów także do Wołowa. A na tym nie koniec.
Od czerwca 2026 roku na podstawie porozumień z Wielkopolskim Urzędem Wojewódzkim pociągi Kolei Dolnośląskich pojadą do Leszna. Jeszcze w grudniu KD zaczną też jeździć do Oławy. Obecnie trwa konstruowanie rozkładu jazdy. W planach jest także czeski Hradec Kralove. To będzie kolejne połączenie transgraniczne. Regionalny przewoźnik już jeździ do dwóch miast niemieckich i trzech czeskich. Koleje Dolnośląskie trzeci rok z rzędu pojadą także nad Bałtyk, do Świnoujścia. Trasę nad morze pokonają w nieco ponad 5 godzin.
W maju podpisano umowę z wykonawcą, dzięki której po blisko 50 latach kolej wróci także do Srebrnej Góry. Jest to jedna z najbardziej malowniczych tras kolejowych, która wiedzie wokół Jeziora Bielawskiego i pozwala podziwiać Góry Sowie. Uruchomienie przejazdów planowane jest do końca 2026 roku.
Nowe linie i nowe pociągi
Wraz z uruchamianiem kolejnych linii konieczne były inwestycje w tabor. Na mocy umowy z 2022 roku Koleje Dolnośląskie kupiły 25 pociągów ELF2 od Pesy Bydgoszcz za 726 mln zł. W ubiegłym roku podpisana została umowa na dostawę kolejnych dziesięciu pięcioczłonowych elektrycznych zespołów trakcyjnych. W 2020 roku regionalny przewoźnik kupił także sześć hybrydowych Impulsów II od Newagu za 170 mln zł. Wszystkie zakupione hybrydy jeżdżą już po dolnośląskich torach.
Koleje Dolnośląskie pokonały w 2024 roku 13 mln kilometrów po torach, przewożąc ponad 22 miliony pasażerów. Plan na 2025 to ponad 15 mln kilometrów i kolejny rekord w liczbie podróżnych.
Bezpłatna kolej regionalna? "Absolutnie do zrealizowania"
- My mówimy, że przewozy regionalne w skali całego kraju powinny być przewozami bezpłatnymi. W tych miastach, które zdecydowały się na bezpłatną komunikację zbiorową (jest tak m.in. w Lubinie, Bolesławcu czy Ostrołęce - przyp. red.), okazuje się, że wcale więcej to nie kosztuje niż wtedy, kiedy ta komunikacja była prowadzona przez samorząd i była płatna. My i tak dokładamy ogromne pieniądze do transportu kolejowego. Namawiałbym głęboko rząd do tego, żeby poddał analizie ten nasz pomysł - przekonuje Cezary Przybylski.
- To będzie się opłacało, to także kwestia związana z ochroną środowiska. Pamiętajmy, że im więcej pasażerów w naszych pociągach czy w ogóle w komunikacji publicznej, tym mniej samochodów na naszych drogach, mniejsza emisja spalin, ale również mniej wypadków. To jest pomysł absolutnie do zrealizowania - twierdzi wiceprzewodniczący sejmiku.
Malwina Gadawa, dziennikarka i wydawca money.pl