Po dwóch latach koalicja w rozkroku. Awantury w Sejmie, deficyt i niewygodne wyzwania
Po dwóch latach od wyborów parlamentarnych koalicja rządząca zmaga się z wewnętrznymi napięciami i pasmem wyzwań, które mogą zadecydować o jej szansach w wyborach w 2027 roku. Od rotacji marszałka Sejmu, przez obietnicę podwojenia kwoty wolnej, po zagrożenia związane z ETS2, czy zapewnienie bezpieczeństwa - każdy z tych tematów to potencjalna mina w kampanii wyborczej.
Po dwóch latach od wyborów, które skończyły się odsunięciem PiS od władzy, Koalicja Obywatelska, Lewica, Polska 2050 i PSL nie mają wiele powodów do świętowania, przynajmniej jeśli chodzi o wewnętrzną atmosferę. W rocznicę wyborów 15 października 2023 pokazujemy pięć najbardziej palących kwestii, które mimo zapowiedzi nie zostały dotychczas uregulowane. I, co ważne dla otoczenia Donalda Tuska, mogą położyć się cieniem na kampanii przed kolejnymi wyborami, w 2027 r.
Kwota wolna lub coś w zamian
Po pierwsze, podwojenie kwoty wolnej. Choć weszły w życie pomysły takie jak Aktywny rodzic, renta wdowia, wdrożono podwyżkę świadczenia wychowawczego do 800 zł, a w 2024 r. podniesiono o 20 proc. płace w budżetówce, to temat podwyżki kwoty wolnej wraca jak bumerang. Sztabowcy Rafała Trzaskowskiego jeszcze w trakcie kampanii wyborczej przed wyborami na prezydenta opowiadali, że to jeden z głównych postulatów wyborców. Ani jednak Trzaskowski, ani nikt z rządu nie zdecydował się do tej pory na wyjście z jasnym przekazem kiedy podwyżka się dokona.
Słychać jednie, że minister finansów i gospodarki Andrzej Domański ma w końcu pokazać plan jej wdrożenia premierowi. Powód opóźnień to sytuacja w finansach publicznych. Deficyt zbliżający się do 7 proc. PKB, czyli około 280 mld zł, nie sprzyja wdrażaniu pomysłu, którego koszt jest szacowany na 56 mld zł. KO stała się zakładnikiem własnej obietnicy. Jej wysoki koszt powoduje, że nie można jej wprowadzić szybko, a to z kolei powoduje niezadowolenie wyborców.
"Czasami współczuje premierowi". Politolożka o sytuacji w koalicji
Ta kwestia jest ciągle przywoływana jako symbol braku sprawczości koalicji. Pytanie co rząd zrobi z tym problemem do wyborów. Ponieważ z jednej strony, jak pokazuje ostatnia strategia zarządzania długiem, sytuacja w finansach publicznych w kolejnych latach znacząco się nie zmieni, nadal będziemy mieli wysokie deficyty i szybko rosnący w relacji do PKB dług. Z drugiej strony brak zmiany tego parametru stanie się nie tylko problemem politycznym jako nierozliczona obietnica, ale także realnie rzutuje na portfele Polaków. Od 2022 r. kiedy obecna kwota wolna weszła w życie razem z Polskim Ładem skumulowana inflacja zbliża się do 40 proc.
Gdyby kwota wolna rosła w tempie inflacji to w 2027 r. powinna wynieść blisko 43 tys. zł. Identyczny proces dotyczy progu podatkowego, gdyby był waloryzowany inflację to w 2027 roku powinien wynieść około 170 tys. zł.
Koalicja ma w tej sprawie prawdziwy węzeł gordyjski. Z jednej strony oczekiwania wyborców, przyzwyczajonych do kosztownych kampanijnych obietnic i presja prezydenta, który zgłasza własne pomysły obniżające podatki. Z drugiej brak miejsca na takie ruch w finansach publicznych, zwłaszcza w wersji kampanijnej, czyli jej podwojenia. Dlatego coraz częściej słychać o wprowadzeniu rozwiązania na raty. Na pewno z punktu widzenia aspiracji dotyczących poziomu życia Polaków to jeden z kluczowych postulatów.
Wyzwanie energetyczno-klimatyczne
Zgodnie z kalendarzem działań, jaki został po poprzednikach kolejne dwa lata miały być okresem, w którym wchodzi szereg działań związanych z pakietem klimatycznym Fit for 55. To miałby być m. in wpisane do Krajowego Planu Odbudowy, jako kamienie milowe różne rodzaje opłat za samochody spalinowe. W części udało się znieść je już, a w części ich zniesienie jest właśnie negocjowane w ramach rewizji KPO. Ale to dopiero początek, bo w dalszej kolejności jest wejście w życie dyrektywy budynkowej, której celem jest wprowadzenie działań zmniejszających emisyjność budynków oraz systemu ETS2 czyli opłat od emisji gazów cieplarnianych w transporcie i budownictwie.
To kwestie, które już dziś są używane w politycznych pojedynkach między opozycją a rządzącymi. Politycy koalicji zdają sobie sprawę, że wejście w życie tych regulacji może stać się głównym frontem kampanii wyborczej w roku 2027. Poza tym ich koszty mogą znacząco obciążyć portfele Polaków, dlatego rząd stara się, by taki scenariusz nie wszedł w życie.
Wariant optymalny to niewprowadzanie ETS2 w ogóle, co wydaje się mało prawdopodobne. Scenariusz bardziej realistyczny to odsunięcie wprowadzenia ETS2 w Polsce do 2030 r., a nawet wówczas wprowadzenie go z korytarzem cenowym gwarantującym, że ceny emisji nie poszybują w górę jak stało się to z pierwszym ETS. A jednocześnie cały czas wyzwaniem będzie transformacja energetyczna i trzymanie w ryzach cen energii. Koniec tego roku ma zbiec się z zakończeniem mrożenia cen prądu, rząd jest bowiem pewny, że ostatecznie cena będzie niższa niż 500 zł za MWh. Pytanie co się stanie, jeśli taka nie będzie.
Wyzwaniem jest też transformacja energetyczna, rozbudowa sieci, OZE i utrzymanie "w lini" obecnych elektrowni węglowych, by uniknąć groźby blackoutu.
Zdrowie - czy uda się poprawić dostępność
Jednym z największych wyzwań tej kadencji, któremu ewentualne sprostanie mogłoby nabić koalicji cenne punkty sondażowe, byłoby wyraźne poprawienie sytuacji w obszarze zdrowia. Zadanie jest trudne, bo z jednej strony jest kosztowne, a z drugiej - wymagałoby podjęcia kilku politycznie ryzykownych decyzji. Jeśli chodzi o kwestię kosztową, to największym problemem jest rosnąca dziura w finansach Narodowego Funduszu Zdrowia przy jednoczesnych rosnących kosztach świadczeń zdrowotnych.
Do trzeciego kwartału 2025 do NFZ, w formie dotacji podmiotowej z budżetu, trafiło niemal 25 mld zł. To 136 proc. pierwotnie zaplanowanej dotacji NFZ. A na tym nie koniec, bo resort zdrowia i NFZ oczekują, że minister finansów dosypie jeszcze 14 mld zł w tym roku i 23 mld zł w 2026 roku. W tej sprawie trwają rozmowy między MZ a MFiG, a minister zdrowia poprosiła samego Donalda Tuska o otoczenie tych rozmów swoim "patronatem", mając pewność, że nie będą to łatwe rozmowy.
Na razie słyszymy tylko zapewnienia, że pieniądze na ten rok będą (i że nie trzeba będzie nowelizować tegorocznego budżetu), ale że niekoniecznie będzie to oczekiwana suma 14 mld zł. W kwestii finansów na zdrowie szykuje się jeszcze starcie KO z Lewicą, która zamierza zgłosić projekt ustawy w sprawie zastąpienia składki zdrowotnej podatkiem, pobieranym m.in. od płatników CIT (np. tzw big techów).
Z kolei w kwestii politycznie trudnych decyzji, koalicja musi zdecydować np. co dalej z tzw. ustawą podwyżkową, gwarantującą coroczne i niebotyczne wzrosty wynagrodzeń dla kadr medycznych, co coraz bardziej dociąża finanse NFZ. W koalicji i rządzie od dawna słychać opinie, że ustawa musi zostać zmieniona, ale dotąd zabrakło decyzji o jakimś ruchu w tym kierunku - zapewne z obawy przed pójściem na zwarcie ze środowiskiem lekarzy i pielęgniarek. Istotne będą też zmiany optymalizujące oddziały szpitalne, np. porodówek, w miejscach, gdzie nie są aż tak potrzebne, choćby z uwagi na sytuację demograficzną w Polsce.
Tego typu zmiany wprowadza - podpisana we wrześniu przez Karola Nawrockiego - nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Oczywiście z perspektywy pacjentów kluczowa będzie większa dostępność lekarzy i specjalistów.
Tu nie ma szans na radykalną zmianę "z dnia na dzień", ale chodzi o kroki we właściwym kierunku, jak choćby zbudowanie centralnej e-rejestracji. Na razie plan zakłada, że od 1 stycznia 2026 r. system zacznie obowiązywać w przypadku mammografii, cytologii i kardiologii (wizyta pierwszorazowa). Od 1 sierpnia dołączą kolejne (m.in. choroby naczyń, zakaźne, endokrynologia, hepatologia czy immunologia), a w końcówce 2029 roku system ma objąć wszystkie świadczenia zdrowotne. - Niestety to za długo. Będziemy robić wszystko, by to przyspieszyć tak, by projekt dowieźć jeszcze w tej kadencji - zapowiada członek rządu.
Bezpieczeństwo - wojna i migracje
Bezpieczeństwo to zasadniczy priorytet gabinetu Donalda Tuska. W opublikowanych ostatnio 58 priorytetach członków rządu widnieje ono na pierwszym miejscu z ośmioma działaniami to m. in. budowa Tarczy Wschód, "dronizacja" armii szkolenia obronne, czy rozbudowa przemysłu zbrojeniowego. W wypowiedziach członków rządu, zwłaszcza samego premiera co jakiś czas słychać o zagrożeniu rosyjską agresją nawet już w 2027 r. Choć nie wiadomo, jaka miałby być jej forma. Członkowie rządu, z którymi rozmawialiśmy wątpią, żeby była to próba otwartej inwazji lądowej jak podczas agresji Rosji na Ukrainę, ale spodziewają się albo uderzeń z powietrza, albo nasilenia działań hybrydowych czy operacji pod fałszywą flagą.
Jednocześnie cały czas musimy się liczyć z nasiloną presją migracyjną na granicę z Białorusią, dlatego tematy migracyjne będą ciągle wracały w kolejnych dwóch latach. Także w kontekście paktu migracyjnego. Opozycja wieszczy, że lada chwila Polska zostanie objęta mechanizmem solidarnościowym, który przewiduje, że państwo albo ma przyjąć imigrantów z innych krajów UE, albo jeśli odmówi zapłacić określoną sumę lub przekazać świadczenia na rzecz krajów pod presją migracyjną. Rząd przekonuje, że Polsce ten scenariusz nie grozi zarówno z powodu przyjęcia uchodźców z Ukrainy, jak i presji migracyjnej na granicy Białoruskiej. Decyzję będzie podejmowała co roku w październiku KE i to ona stanie arbitrem w sporze między opozycją a rządem.
Wewnętrzna spójność koalicji i relacje z Nawrockim
To, nad czym według naszych rozmówców z obozu władzy, powinna popracować koalicja, to jej wewnętrzna spójność. I nie chodzi tylko o kwestie wizerunkowe czy politykę komunikacyjną (wcześniej wielokrotnie wypominany koalicji brak rzecznika rządu udało się w końcu nadrobić), ale wewnętrzne poczucie uczestników koalicji, że wszyscy grają do jednej bramki, a działania rządu są dobrze skoordynowane. Z tym zaś, jak słyszymy, jest ostatnio problem.
Jeden z rządowych rozmówców (spoza KO) narzeka, że liderzy koalicji spotykają się nieregularnie, brakuje też bardziej stałych formatów spotkań, na których można byłoby ustalać strategię działania.
- Trzeba poprawić system działania koalicji, powinna być lepsza koordynacja przed posiedzeniami rządu, żeby rozminowywać potencjalne pułapki - ocenia rozmówca z kręgów rządowych. Na razie ministrowie uzyskali nadzorcę w postaci ministra Macieja Berka, któremu muszą się regularnie spowiadać z efektów swojej pracy i realizacji 58 ogłoszonych ostatnio priorytetów rządu.
Pytanie jednak, czy to realnie wpłynie na sprawność i spójność rządu. A ta będzie konieczna w dalszych starciach z prezydentem Nawrockim, który z jednej strony stara się być ofensywny legislacyjnie (aktualnie trwają prace nad projektem prezydenckim obniżającym ceny energii), a z drugiej nie zamierza ułatwić rządowi w prowadzeniu własnej polityki czy to w zakresie polityki fiskalnej, czy w reformowaniu wymiaru sprawiedliwości.
Rekonstrukcja za rekonstrukcją
A propos spoójności obozu władzy, jeden z naszych rozmówców z rządu dokonuje tu pewnego rozróżnienia na Radę Ministrów, Sejm i poszczególne kluby parlamentarne.
Mamy teraz trochę rozdwojenie jaźni w obozie. Z jednej strony koalicja naparza się między sobą w Sejmie, a z drugiej na poziomie rządowym współpraca idzie całkiem normalnie. To wynika z tego, że w Polsce 2050, która dziś jest najbardziej problematycznym koalicjantem, ministrowie są w gruncie rzeczy spoza klubu parlamentarnego - ocenia.
Jego zdaniem nie bez znaczenia jest fakt, że aktualnie we wszystkich partiach koalicyjnych trwają wewnętrzne procesy wyborcze. - U niektórych trwa on faktycznie wewnątrz, dzieje się to po cichu, a Polska 2050 robi to po raz pierwszy tak naprawdę. I robi to z hukiem - wskazuje. W samym rządzie sytuacja jest wciąż daleka od optymalnej.
Gabinet Donalda Tuska jeszcze dociera się po wakacyjnej rekonstrukcji, która wbrew pozorom wcale się nie skończyła. Gdzieniegdzie cały czas dochodzi lub ma dojść do wymiany wiceministrów. Na tym nie koniec, bo za miesiąc, nastąpi planowana zmiana marszałka Sejmu - z Szymona Hołowni na Włodzimierza Czarzastego. Mimo że sprawę uregulowano w umowie koalicyjnej dwa lata temu, to proces ten niezmiennie generuje potężne napięcia wewnątrz obozu. Część parlamentarzystów otwarcie twierdzi, że nie podoba im się pomysł, by marszałkiem Sejmu był Czarzasty, wskazując albo na jego polityczny rodowód, albo na ryzyka wynikające z faktu, że jeśli izbą kierować będzie polityk Lewicy to większy akcent może być położony na sprawy ideologiczne.
Z kolei politycy Polski 2050 walczą o to, by zapewnić równowagę koalicyjną po odejściu Hołowni, wskazując, że mniej liczna Lewica nie może mieć i marszałka Sejmu Czarzastego, i wicepremiera Gawkowskiego. Rozmówca z Polski 2050 powołuje się w rozmowie z nami na ustalenia koalicyjne.
To tam ustalono, że każda partia ma mieć swojego wicepremiera, że w ramach rekonstrukcji wicepremierem zostanie Radosław Sikorski, a Polsce 2050 to stanowisko przyzna się najwyżej potem, przy okazji rotacji marszałka - przekonuje rozmówca z partii Hołowni.
Choć Tusk gra na zwłokę, mówiąc że w sprawie wicepremiera dla Polski 2050 "odpowiednie decyzje zapadną w odpowiednim czasie", to według naszych rozmówców z koalicji, i tak skończy się na tym, że sam Hołownia zostanie wicemarszałkiem, a tekę wicepremiera obejmie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. - Tusk zrobi to dla świętego spokoju w koalicji, nie będzie żadnego rozgrywania typu "wicepremier tak, ale dla kogoś innego niż Pełczyńska-Nałęcz", bo to będzie niepotrzebna eskalacja - uważa rozmówca z koalicji.
Ta wizja wprawia część polityków, zwłaszcza z KO, w kiepski nastrój, bo aktualna minister funduszy nie cieszy się ich sympatią. - Właściwie każde posiedzenie rządu kończy się napięciami między Pełczyńską-Nałęcz a Tuskiem - zauważa inny rozmówca z rządu.
Pytanie co jeśli minister najpierw zostanie wicepremierem, a później, w styczniu, być może obejmie przewodniczenie Polsce 2050. Wówczas Pełczyńska-Nałęcz powinna, siłą rzeczy, być dopraszana na spotkania liderów koalicji, ale już pojawiają się domysły, czy nie będzie bajpasowana. A to nie wróży dobrze spójności koalicji na resztę kadencji. Tym bardziej, że politycy koalicji mają przed sobą kilka wyzwań, którym muszą sprostać, żeby skutecznie wziąć udział w kampanii wyborczej w 2027 r.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl