Ponad 100 osób zatrzymanych podczas nocnych protestów w Los Angeles. "Rażące nadużycie władzy"
Burmistrzyni Los Angeles Karen Bass poinformowała, że w nocy z poniedziałku na wtorek aresztowano ponad 100 osób podczas trwających protestów. Większość zatrzymań dotyczyła nielegalnych zgromadzeń. Według Bass początkowo pokojowe demonstracje przerodziły się w akty agresji i wandalizmu za sprawą "skrajnych grup", a nie osób wyrażających solidarność z imigrantami.
Poniedziałkowe wydarzenia stanowiły czwarty dzień protestów, które rozpoczęły się po zatrzymaniu przez agentów federalnych grupy imigrantów w miejscu pracy w Los Angeles. Według doniesień "Washington Post", część zatrzymanych imigrantów została już deportowana. Podczas demonstracji doszło do starć z policją, która użyła gumowych pocisków i granatów hukowo-błyskowych, podczas gdy protestujący rzucali w funkcjonariuszy fajerwerkami.
Podobne protesty przeciwko obławom na imigrantów miały miejsce również w innych amerykańskich miastach, w tym w San Francisco, Nowym Jorku i Atlancie. Sytuacja w Los Angeles stała się na tyle poważna, że Pentagon ogłosił mobilizację dodatkowych 2 tysięcy żołnierzy Gwardii Narodowej Kalifornii, którzy mają wspierać Urząd ds. Imigrantów i Egzekwowania Ceł (ICE).
Administracja prezydenta Donalda Trumpa już w sobotę skierowała pierwszą grupę 2 tysięcy gwardzistów do Los Angeles w odpowiedzi na protesty. Dowództwo Północne USA poinformowało również, że około 700 żołnierzy piechoty morskiej będzie ochraniać federalne mienie i personel w mieście.
Spór między władzami Kalifornii a administracją Trumpa
Władze Los Angeles i stanu Kalifornia krytykują decyzję o wysłaniu sił zbrojnych do miasta, twierdząc, że taki krok jedynie zaostrza napiętą sytuację. Stan Kalifornia, uważając skierowanie Gwardii Narodowej za nielegalne, złożył pozew przeciwko administracji Trumpa. Gubernator Gavin Newsom określił rozmieszczenie Marines jako "rażące nadużycie władzy".
Burmistrzyni Karen Bass wyraziła obawy, że Los Angeles stało się "poligonem doświadczalnym" dla działań federalnych. "Czuję, jakby nasze miasto było faktycznie przypadkiem testowym. Przypadkiem testowym tego, co się dzieje, gdy rząd federalny wkracza i odbiera władzę stanowi lub lokalnym władzom" - powiedziała Bass podczas konferencji prasowej.
Szef policji Los Angeles Jim McDonnell podkreślił, że lokalne siły porządkowe mają wieloletnie doświadczenie w zarządzaniu demonstracjami i są w stanie skutecznie radzić sobie z sytuacją. "Możliwe przybycie federalnych sił wojskowych do Los Angeles - bez wyraźnej koordynacji - stanowi znaczące wyzwanie logistyczne i operacyjne dla tych z nas, którzy są odpowiedzialni za bezpieczeństwo tego miasta" - stwierdził w oświadczeniu.
Protesty w Los Angeles początkowo miały pokojowy charakter, ale z czasem przerodziły się w chaotyczne sceny, z podpaleniami pojazdów elektrycznych, użyciem gazu łzawiącego i starciami między funkcjonariuszami a demonstrantami. Trump określił protestujących jako "brutalne, powstańcze tłumy" i "bezprawne zamieszki", podczas gdy Newsom twierdzi, że to prezydent "sprowokował przemoc".
Firma Waymo tymczasowo zawiesiła usługi swoich autonomicznych taksówek w centrum Los Angeles po tym, jak kilka pojazdów zostało podpalonych podczas weekendowych protestów. Nagrania udostępnione w mediach społecznościowych pokazywały samochody Waymo w płomieniach oraz zniszczone pojazdy z napisami przeciwko Trumpowi i Urzędowi Imigracyjnemu.