Rafineria ropy i zakład przetwórstwa gazu zaatakowane przez Ukrainę
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że ukraińskie wojsko w nocy z soboty na niedzielę uderzył w rafinerie ropy naftowej w obwodzie samarskim oraz zakład przetwórstwa gazu w obwodzie orenburskim w Rosji. Ukraińcy jasno określili, czemu służą tego typu ataki.
Według informacji Sztabu, wśród zniszczonych obiektów znajduje się rafineria ropy naftowej w Nowokujbyszewsku w obwodzie samarskim. Na terenie przedsiębiorstwa odnotowano wybuchy i pożar.
Zakład ma w ofercie ponad 20 rodzajów produktów. Roczny wolumen pierwotnego przetwarzania ropy naftowej wynosi około 4,9 mln ton. Wstępnie ustalono, że uderzenie objęło instalacje pierwotnego przetwarzania ropy naftowej.
Zaatakowany został również zakład przetwórstwa gazu w Orenburgu. To jeden z największych kompleksów gazowych w Rosji, zdolny do przetwarzania do 45 mld metrów sześciennych gazu i ponad 6 mln ton kondensatu rocznie.
"To psuje politykę". Buzek wskazuje na konieczne zmiany
Według wstępnych danych uszkodzona została jedna z instalacji do przetwarzania i oczyszczania gazu, na terenie kompleksu odnotowano wybuchy i rozległy pożar.
Ponadto siły obrony uderzyły w bazę materiałów paliwowo-smarowych w okupowanym przez Rosję Berdiańsku, gdzie również odnotowano wybuchy i pożar.
Osłabienie Rosji
W Sztabie Generalnym podkreślono, że ataki te mają na celu osłabienie bazy wojskowo-przemysłowej Rosji i ograniczenie jej możliwości kontynuowania agresji przeciwko Ukrainie. Stopień wyrządzonych w ten weekend szkód jest obecnie ustalany.
Na początku października pisaliśmy w money.pl, że strategia niszczenia rosyjskiego zaplecza naftowego przynosi efekty. Dochody z samej ropy naftowej spadły o jedną piątą, a jest to główne źródło pieniędzy, potrzebnych rosyjskiemu dyktatorowi Władimirowi Putinowi do prowadzenia inwazji na Ukrainę.
Ataki powodują również, że kryzys paliwowy w Rosji się rozlewa. Ukraińskie ataki na rafinerie sprawiły, że rosyjskie zdolności do produkcji paliw spadły o około jedną czwartą.
- To zwiększa presję na Rosję i wzmacnia działanie sankcji, ale w krótkim okresie nie wystarczy, by skłonić Putina do zakończenia wojny - ocenił w rozmowie z money.pl Tymon Pastucha, ekspert z PISM.