Rafinerie płoną, nie ma co zrobić z ropą. "Rosja może się zachłysnąć"
Ukraińskie uderzenia w kolejne duże rafinerie w Rosji spowodowały drastyczne obniżenie produkcji. Strategia niszczenia rosyjskiego zaplecza naftowego przynosi efekty. Dochody z samej ropy naftowej spadły o jedną piątą. Mniejsze możliwości przetworzenia surowca będą też dla Kremla źródłem innego problemu.
Problemy Rosji się nawarstwiają. Rezerwy finansowe, które pozwalały utrzymać machinę wojenną i gospodarkę cywilną, się wyczerpały. Ostatni raport Centrum Makroekonomicznego Analizy i Prognozowania wskazuje też na spadek produkcji cywilnej w Rosji w pierwszych siedmiu miesiącach 2025 r. Wysoka stopa procentowa i rosnące zadłużenie pogłębiają problemy gospodarcze. Do tego skuteczne ataki Ukrainy na rosyjskie rafinerie doprowadziły do dużego kryzysu paliwowego w kraju.
Rosja, kraj, który jest producentem, w trybie pilnym zmuszona jest importować miesięcznie nawet do 350 tys. ton paliw z Chin, Korei Północnej i Singapuru. Zwiększy też import z Białorusi z 45 tys. ton we wrześniu do około 300 tys. ton w październiku.
FlyEye to polski dron, który zmienia reguły gry na froncie - Adam Bartosiewicz w Biznes Klasie
Tylko w ten weekend doszło do ataku na dwie kolejne ważne rafinerie. W nocy z piątku 3 na sobotę 4 października oddziały Sił Obrony Ukrainy uderzyły w zakład Kiriszynefteorgsintez. To jedna z największych rafinerii w Rosji. Jej moce przerobowe to 18,4 mln ton ropy rocznie. Jak podaje Reuters, w rezultacie zakład musiał wyłączyć najważniejszą jednostkę, odpowiadającą za 40 proc. produkcji.
W nocy z sobotę na niedzielę z kolei wybuchł pożar na terenie rafinerii Lukoil w Niżnym Nowogrodzie, czwartej pod względem wielkości rafinerii w kraju i kluczowej dla dostaw paliw na rynek rosyjski, jak również na eksport. W poniedziałek "Ukraińska Prawda" poinformowała o nocnych atakach na okupowanym przez Rosjan Krymie. Celem była rafineria w Teodozji, największa na półwyspie oraz tamtejsze magazyny ropy naftowej. Konieczne naprawy wyłączają kolejne zakłady z pracy.
Strategia niszczenia rosyjskiego zaplecza naftowego przynosi efekty. Według szacunkowych wyliczeń spadek mocy rafineryjnych na początku października wyniósł około 35 proc. - mówił nam w ubiegłym tygodniu Tymon Pastucha, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Kurczą się przychody Rosji
Znaczący strumień dochodów budżetowych Rosji to właśnie surowce energetyczne - mówi money.pl Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.
Tymczasem wpływy z ropy naftowej do rosyjskiego budżetu spadły we wrześniu aż o jedną piątą w porównaniu z rokiem poprzednim - podaje Bloomberg. Budżet zasiliło 483,5 mld rubli, czyli równowartość 5,9 mld dol. Dodając do tego gaz, cały sektor gazowo-naftowy stopniał o 25 proc. przynosząc z podatków wpływy rzędu 582,5 mld rubli. Rosyjskie Ministerstwo Finansów wyliczało wrześniowe przychody z ropy naftowej na podstawie średniej ceny ropy Urals wynoszącej już 57,55 dol. za baryłkę. To o ponad 18 proc. mniej niż rok wcześniej - wskazuje Bloomberg.
Jak zaznacza Sikora, Rosjanie przez ostanie trzy lata opanowali pewne zdolności adaptacji i nauczyli się wysyłać swoje surowce i produkty na rynki trzecie, omijając sankcje. - Te pojawiają się na różnych rynkach często pod zmienionym świadectwem pochodzenia - podkreśla szef ISE.
"Mogą się zachłysnąć własną ropą"
Jak ocenia ekspert, uderzenie w przychody z ropy może przynieść efekty ekonomiczne w dużej skali, choć nie będą one natychmiastowe. - To wszystko powoduje, że Rosja traci. Jednocześnie nie można oczekiwać, że z dnia na dzień zmieni to sytuację. A mimo to już spowodowało, że Putin zakazał eksportu paliwa i oleju napędowego, a ceny na rynku pokazały, że sytuacja w kraju jest zła - zaznacza.
Jak dodaje w poniedziałkowej rozmowie z money.pl Tymon Pastucha z PISM, wydobycie w Rosji wciąż jest bardzo duże, ale kraj Władimira Putina coraz częściej nie ma tej ropy jak przetworzyć i gdzie wyeksportować. - Rosja może zachłysnąć się własną ropą - ocenia.
Rosjanie nie mogą bowiem drastycznie zmniejszyć wydobycia. - Eksploatują złoża konwencjonalną metodą. Zaprzestanie wydobycia powoduje zawodnienie złoża. Wody złożowe powodują, że obszar eksploatacji jest "zalewany". Nie da się powrócić do takiego odwiertu - tłumaczy Andrzej Sikora.
Nadwyżki ropy, której nie można sprzedać ani przerobić, trudno jest zutylizować. - Nadmiar ropy ciężko i kosztownie jest magazynować, nie można jej też spalać, jak gazu dodaje Pastucha.
Kluczowe zdaniem Andrzeja Sikory będą dalsze ataki na punkty logistyczne, kolej, składy paliwowe. - Przede wszystkim magazyny, składy i infrastrukturę eksportową - podkreśla prezes ISE. - Ataki na rafinerie mają bardzo duże znacznie, ale jeszcze większe przełożenie będą miały ataki na zbiorniki i magazyny, a także logistykę. Uderzenia w port Ust-Ługa czy w inne porty mają bezpośrednie przełożenie. Uniemożliwiają bowiem załadunek i możliwości eksportu. Efekty są natychmiastowe - dodaje.
Utrudnienia w dostępie do nowoczesnych technologii i sprzętu, wywołane zachodnimi sankcjami, dodatkowo komplikują sytuację w sektorze wydobywczym. Zniszczone i zużyte części coraz trudniej jest wymienić.
Koszty wydobycia rosną
Według analiz ekspertów do końca dekady wydobycie ropy w Rosji może spaść o co najmniej 10 proc. Do tego dochodzą rosnące koszty wydobycia. - Przez ostatnie miesiące Rosjanie dokładali do biznesu, chodziło o utrzymanie płynności wydobycia, mimo że baryłka kosztowała 60 dol., a koszty wydobycia w wielu miejscach były znacznie wyższe - ocenia Andrzej Sikora.
Jak informował niedawno wydawany w Amsterdamie serwis "The Moscow Times", średni koszt wydobycia ropy w Rosji przekroczył 45 dol za baryłkę i rośnie nieprzerwanie od rozpoczęcia wojny w Ukrainie.
Dalsze ataki na zaplecze naftowe Rosji oraz uszczelniane sankcje i walka z tzw. flotą cienia mają sukcesywnie osłabiać machinę wojenną. W ramach 18. pakietu sankcji Europa obniżyła limit ceny za baryłkę rosyjskiej ropy z 60 do 45 dol.
Zdaniem Sikory uderzenia w infrastrukturę naftową czy gazową Rosji przynoszą widoczne efekty, ale w krótkim horyzoncie będą również prowokować coraz silniejsze ataki Rosjan na system energetyczny Ukrainy. - Są to dwustronne działania. Jeśli się pojawią takie uderzenia, to Rosja będzie eskalować (swoje ataki - przyp. red.). Rosjanie już w odpowiedzi na dotkliwe ciosy w rafinerii, niszczą infrastrukturę gazową i energetyczną Ukrainy - podkreśla prezes Instytutu Studiów Energetycznych.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl