Rakiety, ropa i rynki. A co z Polską? Trzy scenariusze dla inwestorów [OPINIA]
Największym zagrożeniem gospodarczym konfliktu na Bliskim Wschodzie jest ryzyko ponownego rozpędzenia inflacji wskutek utrzymujących się wysokich cen ropy - wskazuje w opinii dla money.pl Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku. To nie koniec listy skutków, które mogą odczuć Polacy.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Wielka polityka wraca z hukiem. Nad ranem 13 czerwca świat obudziły doniesienia o eksplozjach nad Iranem – nie były to zwykłe incydenty. Izrael przeprowadził precyzyjne naloty na irańskie obiekty jądrowe. Teheran odpowiedział ostrzałem rakietowym Tel Awiwu. W ciągu kilku godzin rynki finansowe zareagowały tak, jak zawsze w sytuacjach geopolitycznego chaosu: paniką.
Izrael przeprowadził naloty na irańskie obiekty nuklearne, a w odpowiedzi na izraelskie miasta spadły rakiety. Panika rozlała się po giełdach od Tokio po Nowy Jork. Globalne indeksy akcji gwałtownie spadły, ceny ropy poszybowały w górę, a wskaźniki zmienności wzrosły – był to jeden z najsilniejszych rynkowych wstrząsów od początku inwazji Rosji na Ukrainę.
Od wojny w cieniu do otwartej konfrontacji
Po latach sabotażu, cyberataków i konfliktów z udziałem pośredników konflikt Izraela z Iranem przybrał formę otwartej wojny. Iskrą były obawy, że irański program wzbogacania uranu zbliża się do poziomu umożliwiającego produkcję broni jądrowej. Izrael zaatakował kluczowe irańskie instalacje nuklearne i wojskowe – m.in. strategiczne ośrodki w Natanz (nieopodal miasta Arak) i Isfahanie – zabijając czołowych irańskich naukowców i dowódców wojskowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Produkują wszystko w Polsce. Te klocki kupuje cały świat - Robert Podleś w Biznes Klasie
Teheran natychmiast odpowiedział rakietowym ostrzałem Tel Awiwu, co znacząco zaostrzyło konflikt. Zabiegi dyplomatyczne załamały się z dnia na dzień, wzbudzając obawy przed szerszą wojną na Bliskim Wschodzie, z możliwym zaangażowaniem USA, Arabii Saudyjskiej i innych graczy.
W przeciwieństwie do wcześniejszych starć, ten konflikt jest otwarty, śmiercionośny i bezpośredni. Stawia inwestorów w zupełnie nowej sytuacji.
Ucieczka od ryzyka
Nastąpił klasyczny scenariusz "ucieczki od ryzyka" – reakcja rynków była natychmiastowa i zgodna z podręcznikowym schematem. Inwestorzy zaczęli wycofywać się z ryzykownych aktywów. Notowania globalnych akcji wyraźnie spadły: indeks S&P 500 zniżkował o 1,1 proc., Dow Jones o 1,8 proc., a rynki europejskie i azjatyckie również podążyły w dół. Równocześnie gwałtownie wzrosła cena ropy naftowej: notowania ropy Brent skoczyły o 8 proc., osiągając poziom 74 dol. za baryłkę, co było największym jednodniowym wzrostem od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wzrost ten napędzały obawy o potencjalne zakłócenia dostaw surowca przez Cieśninę Ormuz. Na rynku opcji wzrosła zmienność: indeks VIX, określany mianem "miernika strachu", przebił poziom 20 punktów, rosnąc o 16 proc.
Na poziomie sektorów pojawiły się wyraźne podziały. W gronie zwycięzców znaleźli się amerykańscy giganci energetyczni (ExxonMobil +2,2 proc.), koncerny zbrojeniowe (Lockheed Martin +3,7 proc.), spółki z sektora cyberbezpieczeństwa oraz producenci złota – zyskujący na wzroście premii za ryzyko geopolityczne (KGHM +1,8 proc.). Z kolei wśród przegranych znalazły się linie lotnicze i spółki turystyczne – United Airlines notowały spadki rzędu 4–5 proc., na skutek rosnących kosztów paliwa i zwiększonych obaw o bezpieczeństwo.
W Polsce wyprzedaż objęła większość spółek z indeksu WIG20, szczególnie mocno dotykając sektor energetyczny: akcje PGE spadły o 10 proc., Enei o 7 proc., a Tauronu o 6 proc. W poniedziałek WIG20 już świeci się na zielono, a złoty się umacnia, bo dalszej eskalacji, przynajmniej na razie, nie było.
Możliwe skutki dla globalnej gospodarki
Największym zagrożeniem gospodarczym tego konfliktu jest ryzyko ponownego rozpędzenia inflacji wskutek utrzymujących się wysokich cen ropy. Ataki na irańskie instalacje naftowe w Teheranie oraz pola gazowe South Pars pogłębiły niepokój inwestorów. Analitycy przewidują dalszy wzrost cen ropy – jeśli napięcia się nasilą, ropa może przebić poziom 100 dol. za baryłkę.
Cieśnina Ormuz to punkt krytyczny – przepływa przez nią około 20 proc. światowej podaży ropy. Gdyby Iran ją zablokował, nawet tymczasowo, ceny mogłyby eksplodować. To z kolei mogłoby zniweczyć plany banków centralnych ws. łagodzenia polityki pieniężnej, utrzymując stopy procentowe na wyższym poziomie przez dłuższy czas. Skutkowałoby to spadkiem wycen akcji, zwłaszcza w sektorze technologicznym.
Europa i Azja są szczególnie narażone – Azja jest silnie uzależniona od importu ropy z Bliskiego Wschodu, co grozi zakłóceniami w produkcji i spowolnieniem wzrostu. Europa, wciąż osłabiona po niedawnym kryzysie energetycznym, może stanąć w obliczu nowych problemów gospodarczych. Nawet USA, mimo względnej samowystarczalności energetycznej, odczują skutki przez globalne powiązania handlowe i presję inflacyjną.
Możliwe skutki dla Polski
Rentowność polskich 10-letnich obligacji skarbowych wzrosła z około 5,52 do 5,59 proc., co oznacza wzrost o 7 punktów bazowych. Podobny ruch obserwowano w przypadku amerykańskich 10-latek: ich rentowność podniosła się z 4,36 do 4,42 proc., czyli również o ok. 6 punktów bazowych. Co ciekawe, w obecnych warunkach nawet amerykańskie Treasuries (dłużne papiery wartościowe emitowane przez rząd Stanów Zjednoczonych – przyp. red.) – tradycyjnie uznawane za bezpieczne aktywa – nie pełniły typowej funkcji "bezpiecznej przystani", a ich rentowności rosły mimo wzrostu niepewności.
W Polsce dodatkowym czynnikiem była podwyższona inflacja oraz perspektywa utrzymania stóp procentowych NBP na obecnym poziomie przez dłuższy czas.
Polska importuje ropę głównie z Arabii Saudyjskiej, Norwegii i Kazachstanu, globalny wzrost cen surowców energetycznych bezpośrednio przekłada się na krajowe ceny paliw i energii, co może podbić inflację. Dodatkowo wzrost ryzyka geopolitycznego często prowadzi do odpływu kapitału z gospodarek wschodzących, takich jak Polska.
Jako kraj frontowy NATO Polska może zostać postrzegana przez inwestorów jako bardziej narażona na wstrząsy zewnętrzne, co może skutkować osłabieniem złotego, spadkami na warszawskiej giełdzie oraz wzrostem rentowności obligacji skarbowych. Szczególnie narażone na przeceny są spółki z sektorów energetycznego, przemysłowego i finansowego, skupione w indeksie WIG20.
Na razie efekty wojny były zauważalne jedynie na GPW, złoty nie osłabił się znacząco, a nawet ropa na globalnych rynkach nie podrożała na tyle dużo by wzbudzić niepokój. Niemniej jednak w Polsce paliwa mają wagę ok. 8 proc. w koszyku inflacyjnym GUS (w zależności od roku), więc ich zmiany mają wyraźny, choć nie dominujący, wpływ na ogólną inflację. Zmiana ceny ropy Brent o 10 proc. przekłada się na wzrost inflacji CPI w Polsce o ok. 0,2-0,3 pkt proc. w horyzoncie kilku miesięcy (zazwyczaj 2-4 miesiące).
Scenariusze
Inwestorzy muszą rozważyć trzy realne scenariusze, które wpłyną na obecną sytuację.
1. Scenariusz bazowy: konflikt się nie rozprzestrzenia, zmienność jest krótkotrwała. Rynki stabilizują się po początkowym szoku, inwestorzy odzyskują zaufanie. Ceny ropy się normalizują, aktywa defensywne utrzymują wartość, a sentyment stopniowo się poprawia. Wygląda na to, że obecnie idziemy takim scenariuszem.
2. Scenariusz pesymistyczny: wojna regionalna eskaluje, a szok naftowy się pogłębia. Ceny ropy przekraczają 100 dol., rynki ostro spadają, wracają obawy o inflację, banki centralne wstrzymują obniżki stóp, pojawia się ryzyko stagflacji i przedłużającej się niepewności.
3. Scenariusz optymistyczny: szybki przełom dyplomatyczny. Szybka poprawa nastrojów, odbicie cen akcji, zanik presji inflacyjnej, wzrost apetytu na ryzyko. Patrząc na działania Białego Domu i brak reakcji stron konfliktu, wydaje się to mało prawdopodobne.
Lekcje z poprzednich wstrząsów rynkowych
Inwestorzy przeszli już przez kryzysy geopolityczne: embargo naftowe lat 70. XX wieku, wojna w Zatoce Perskiej w 1991, inwazja Rosji na Ukrainę w 2022. Każdy z nich przynosił początkowo ostre reakcje: skoki cen ropy, spadki na giełdach, wzrost zmienności. Ale za każdym razem rynki z czasem stabilizowały się i wracały do wzrostów.
Historia pokazuje, że inwestorzy, którzy zachowali spokój, trzymali się strategii i kupowali w dołkach, długoterminowo zyskiwali. Choć napięcia geopolityczne mogą powodować krótkoterminowe zawirowania, historia niezmiennie dowodzi odporności rynków w dłuższym okresie.
Dr Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku, adiunkt w Katedrze Ekonomii Politycznej WNE UW