Rewolucja w przeglądach aut. Wyższe ceny i koniec z "podbijaniem" dowodu
Ministerstwo Infrastruktury przygotowuje szeroko zakrojoną reformę badań technicznych pojazdów, która wejdzie w życie w 2026 roku. Jak podaje serwis dziennik.pl, zmiany obejmą nie tylko sposób dokumentowania przeglądów, ale także wprowadzą mechanizm corocznej waloryzacji opłat i surowe kary za spóźnienia.
Nadchodzące zmiany w systemie badań technicznych mają na celu przede wszystkim uszczelnienie systemu i wyeliminowanie patologii, jaką jest dopuszczanie do ruchu pojazdów, które fizycznie nie pojawiły się w Stacji Kontroli Pojazdów (SKP). Choć reforma pierwotnie miała wejść w życie wcześniej, resort infrastruktury przesunął jej wdrożenie na 2026 rok ze względu na konieczność dostosowania systemów informatycznych.
Kluczowym elementem nowych przepisów będzie obowiązek fotografowania pojazdu na ścieżce diagnostycznej. Diagnosta będzie musiał wykonać pięć zdjęć: bryły pojazdu z przodu i z tyłu, wnętrza z widoczną deską rozdzielczą, boku auta oraz wskazania drogomierza (licznika). Dokumentacja ta będzie archiwizowana w bazie Centralnej Ewidencji Pojazdów (CEP), co ma ułatwić weryfikację przebiegu i ukrócić proceder "podbijania" dowodów rejestracyjnych na odległość.
W co inwestować w 2026? Doradca odpowiada
Portfele kierowców pod presją: Waloryzacja i wyższe stawki za 4x4
Dla właścicieli samochodów reforma oznacza przede wszystkim wyższe koszty. Obecnie stawka za badanie techniczne auta osobowego wzrosła już z 98 zł do 149 zł, jednak to nie koniec podwyżek. Ministerstwo planuje wprowadzenie mechanizmu corocznej waloryzacji opłat, powiązanego ze wskaźnikiem średniego wynagrodzenia w gospodarce za czwarty kwartał roku poprzedniego. Oznacza to, że cena za przegląd będzie rosła automatycznie wraz z inflacją i wzrostem płac.
Dodatkowo, właściciele samochodów z napędem na cztery koła muszą przygotować się na jeszcze wyższe wydatki. – W takich autach badanie techniczne jest wykonywane w szerszym zakresie. Stąd skłaniamy się ku temu, żeby pojazdy z napędem 4x4 były wyżej wycenione niż inne auta osobowe – zapowiedział wiceminister Stanisław Bukowiec w rozmowie z dziennik.pl. Wyższe opłaty obejmą również inne kategorie pojazdów, w tym motocykle (z 62 zł na 94 zł) oraz samochody z instalacją LPG, gdzie cena wzrośnie do 233 zł.
Resort przewidział także system kar za brak terminowości. Jeśli kierowca spóźni się z badaniem o więcej niż 30 dni, zapłaci o 50 proc. więcej niż wynosi stawka podstawowa. W przypadku zwłoki przekraczającej 60 dni, opłata karna wyniesie 100 proc. ceny badania. Z drugiej strony, system stanie się bardziej elastyczny dla osób planujących wyjazdy – badanie będzie można wykonać do 30 dni przed terminem, zachowując ciągłość i wydłużając ważność przeglądu do 13 miesięcy.
Walka z wycinaniem DPF i wirtualne zatrzymywanie dowodów
Istotną zmianą technologiczną będzie wymiana dymomierzy na nowoczesne liczniki cząstek stałych. Urządzenia te pozwolą precyzyjnie wykryć, czy w samochodach z silnikiem Diesla nie usunięto filtra DPF. Obecnie stosowane metody są często nieskuteczne, zwłaszcza w nowszych autach z ogranicznikami obrotów na postoju. Wprowadzenie nowej aparatury może skutkować masowym oblewaniem badań technicznych przez auta z niesprawnymi układami oczyszczania spalin, co zmusi właścicieli do kosztownych napraw sięgających kilku tysięcy złotych.
Warto przypomnieć, że już od 1 czerwca 2024 roku obowiązują przepisy o wirtualnym zatrzymywaniu dowodów rejestracyjnych. – W przypadku usterki niebezpiecznej diagnosta zobowiązany jest do zatrzymania dowodu rejestracyjnego w sposób wirtualny poprzez odznaczenie tego faktu w systemie CEP – wyjaśnia Karol Rytel, dyrektor ds. technicznych w Polskiej Izbie Stacji Kontroli Pojazdów. Jeśli kierowca usunie usterkę w ciągu 14 dni, ponowne badanie (sprawdzające jedynie dany element) jest znacznie tańsze.
Według danych Instytutu Transportu Samochodowego, istnieje lista 41 najczęstszych usterek, które prowadzą do negatywnego wyniku badania. Na szczycie listy znajdują się m.in. wycieki płynów eksploatacyjnych, nadmierne zużycie bieżnika opon, niesprawne oświetlenie oraz usterki układu hamulcowego. Nowe przepisy mają sprawić, że diagności będą podchodzić do tych kryteriów jeszcze bardziej rygorystycznie, co ma bezpośrednio przełożyć się na bezpieczeństwo na polskich drogach.