Rośnie liczba grupowych zwolnień. Ponad 30 tys. pracowników na bruk
Liczba osób objętych zwolnieniami grupowymi w Polsce w 2018 roku wzrosła o ponad 12 proc. do 30,2 tys. pracowników. To jednak wcale nie oznacza, że tyle samo ludzi straciło pracę.
Jak informuje poniedziałkowa "Rzeczpospolita", firmy muszą zgłaszać do miejscowych urzędów pracy chęć przeprowadzenia zwolnień grupowych. Takich zgłoszeń było - zgodnie z danymi resortu pracy - 30,2 tys. Rok wcześniej liczba ta nie przekrcaczała 27 tys.
To jednak tylko zgłoszenia, bo rzeczywistych zwolnień jest zazwyczaj znacznie mniej. I tak w 2018 roku z ponad 30 tys. zwolniono 13,4 tys. pracowników.
Zobacz: Rynek biurowy kwitnie. Tak firmy konkurują o pracowników
Takie liczby to w dużej mierze efekty restrukturyzacji dużych firm. Na przykład Skanska poinformowała w związku z tym, że ma zamiar zwolnić 2500 pracowników w 2018 roku, podczas gdy w rzeczywistości pracę straciło 1600 osób zatrudnionych w firmie z branży budowlanej.
Za takie wyniki odpowiada również PKO BP, który przez zmiany organizacyjne chciał zwolnić 850 osób. Inny bank - BGŻ BNP Paribas w związku z konsolidacją zaplanował redukcję 2500 etatów do końca 2020 roku, a gliwicki Opel planował zwolnić 460 pracowników.
Jeśli dodamy do tego Tesco, które ze względu na zamykanie sklepów musiało pożegnać się z nawet 2 tys. osób, to liczba 30 tys. nie powinna robić wrażenia. Szczególnie, że w ostatnich kilkunastu latach tylko 4 razy ta liczba była niższa.
Wciąż daleko do rekordu z 2009 roku, gdy zwolnieniami grupowymi objęto 109,7 tys. Polaków.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl