Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|

Rybacy idą na wojnę z rządem. "Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni"

507
Podziel się:

Rybacy, którzy z powodu unijnych zakazów nie mogą łowić dorszy, żądają od rządu wielomilionowych odszkodowań oraz uruchomienia środków unijnych z programów pomocowych. Twierdzą, że rząd ich oszukał, nie dotrzymując składanych im obietnic. Szykują się na dużą akcję w Warszawie.

Rybacy idą na wojnę z rządem. "Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni"
Z połowu dorsza żyło całe rybołówstwo nad Bałtykiem. Ludzie zostali z łodziami i długami (Adobe Stock, konoplizkaya)

– Mieliśmy 21 lipca umówione w Warszawie spotkanie z wiceministrem infrastruktury Markiem Gróbarczykiem w sprawie odszkodowań za zakaz połowu dorsza na Bałtyku. Sam nas na nie zaprosił, przyjechaliśmy – relacjonuje w rozmowie z money.pl przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Pracowników Morza Bałtyckiego Michał Niedźwiecki.

Kiedy delegacja związkowców z Pomorza weszła do gmachu ministerstwa, zamiast spodziewanego wiceministra, wyszło do nich dwóch urzędników resortu, twierdząc, że Gróbarczyka w pracy nie ma. O tej zmianie – jak twierdzi – nie poinformowano ich wcześniej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Kłamstwo plus". Ekonomista krytykuje politykę socjalną PiS

– Zlekceważono nas. Nie pierwszy to raz – zauważa Niedźwiecki, który reprezentuje sektor rybołówstwa rekreacyjnego nad Bałtykiem. W sumie z organizowania wędkarzom połowów dorsza utrzymywało się aż 1500 rodzin. Teraz ludzie ci – jak mówią – klepią biedę.

Wiatraki zamiast dorsza

Nasz rozmówca przypomina, że rząd PiS, zgadzając się na zamknięcie naszych wód przez Komisję Europejską w celu ochrony dorsza w 2016 r. (ostatecznie nastąpiło to w 2019 r.), zobowiązał się do pomocy pomorskim przedsiębiorcom. Jednak obietnicy tej nie dotrzymał.

Rybacy początkowo domagali się 150 mln zł odszkodowania. Obecne szacunki związkowców wynoszą ok. 80 mln zł.

Na wodach, gdzie zawsze łowiliśmy dorsza, wkrótce mają stanąć farmy wiatrowe. Bezpowrotnie utracimy te łowiska. Nikt nas na nie już nie wpuści. Ludzie mają pozaciągane potężne kredyty, komorników na karku – opowiada Niedźwiecki, który również jest armatorem.

Jak podkreśla nasz rozmówca, przedsiębiorcy nie dadzą się dłużej wodzić rządowi za nos. Planują akcje protestacyjne na Pomorzu w sierpniu, a jesienią, jeszcze przed wyborami, przyjadą do Warszawy.

Zapowiada, że do stolicy przyjadą kilkudziesięcioma autokarami. – Wtedy zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni – mówi rozgoryczony Niedźwiecki.

Rybacy: gdzie są unijne dotacje?

Rząd zadarł również z rybakami zawodowymi znad Bałtyku. Ich przedstawiciel, prezes Darłowskiej Grupy Producentów Ryb i Armatorów Łodzi Rafał Bocheński rozmawiał z dziennikarzem money.pl, stojąc w pustej już hali przetwórni dorsza. Musiał zamknąć zakład.

Rybaków zawodowych również obowiązują unijne limity połowu dorsza. W tym roku Komisja Europejska nie przyznała im żadnego limitu, mogą odławiać dorsza tylko przy okazji połowu innych gatunków (np. śledzia i szprota). Dozwolone ilości odłowu są śladowe. Kilkaset kilogramów w ciągu roku na jedną 11-metrową łódź.

Jak opowiada Bocheński, przed wprowadzeniem ograniczeń na Bałtyku właściwie każda łódź – a jest ich obecnie ok. 400 nad morzem – przywoziła do portu dorsza. Niektóre kutry były przystosowane specjalnie do tego celu. Teraz kutry te stoją w porcie i rdzewieją, ale rybacy i tak muszą za nie płacić. Nie mogą się ich pozbyć. Dlaczego? Przez opóźnienia we wdrażaniu unijnych programatorów.

Nowa perspektywa finansowania na lata 2021-2027 jeszcze się nie rozpoczęła. Mamy – jako państwo – już trzyletnie opóźnienie w wydawaniu tych środków. Powód? Pandemia i paraliż administracyjny.

Zdaniem Bocheńskiego, pieniądze z unijnego programu pomogłyby wielu rybakom pokryć koszty odholowania łodzi na złom i otworzenie nowego biznesu. Tymczasem niektórym rodzinom głód zagląda już w oczy. – Ludzie, czekając na unijne dotacje, siedzą na beczce prochu – mówi Bocheński.

By móc skorzystać z dotacji na likwidację łodzi, rybacy zawodowi muszą przez dwa lata poprzedzające likwidację jednostek wypływać co roku na minimum 90 dni połowów w morze. Inaczej pieniądze nie będą się im należały.

Problem w tym, że nie mają w tym morzu czego już łowić. Poza tym, jeśli uruchomienie programu przeciągnie się jeszcze w czasie, będą musieli od nowa wypracować limit 180 dni połowów, co zajmie im kolejne dwa lata.

Pełnomocnik marszałka województwa ds. gospodarki morskiej Rafał Zahorski przypomina, że już w 2016 r., podczas pierwszej sejmowej komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, eksperci ostrzegali polityków, że populacja dorsza w Bałtyku w ciągu najbliższych lat nie odnowi się na tyle, by Komisja Europejska przywróciła połowy tego gatunku. — Wiedziano o tym już wtedy, ale nic z tym nie zrobiono — zaznacza Zahorski.

Jak podkreśla nasz rozmówca, przetrzebienie dorsza na Bałtyku nie było wynikiem połowów przez naszych rybaków, ale skażenia morza oraz grabieżczych połowów tzw. paszowych, które prowadziły jednostki skandynawskie.

— Są rodziny, które żyły z połowów w morzu od pokoleń. Ta gałąź gospodarki już się u nas nie odrodzi i trzeba tym ludziom sensownie pomóc. Tyle że rząd nie ma pomysłu jak to zrobić — kwituje ekspert.

Jak informuje Michał Niedźwiecki, rybacy z "Solidarności" napisali listy protestacyjne do premiera Mateusza Morawieckiego praz prezydenta Andrzeja Dudy. Oczekują na rozmowy, tyle że już nie na szczeblu ministerialnym, ale rządowym.

O stanowisko w sprawie odszkodowań dla rybaków poprosiliśmy również Ministerstwo Infrastruktury oraz resort rolnictwa. Na odpowiedzi jeszcze czekamy.

Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(507)
wędkarz
9 miesięcy temu
Właśnie miałem wpisać podobnie, na pal i to na oczach świata ale tej czeskiej szubienicy nie znam?? Wkrótce wybory,- znaczy że grupy narodu zniszczone przez rząd będziemy wybierać kogo na pal , kto gilotyna a który na czeską szubienice?. Bezrobocie zaniknie, rzemiosło się rozwinie same plusy. A Grubarczyka rybom na pożarcie?
Wędkarz prawd...
9 miesięcy temu
Rybacy wraz z wędkarzami wywalili dorsza do cna. Dało się..... Jak każdy wędkarz skrzyniami wiózł filety do Warszawy lub na Śląsk .
Richter 2024
9 miesięcy temu
PANOWIE RYBACY, najwyższy czas ma wycieczkę do Warszawy, wyłapać tych Paskarzy i Szubrawców, podzielić ma dwie grupy, jedni na pal drudzy na czeską szubienicę! Powodzenia!
kapusta
9 miesięcy temu
Rybołówstwo rozwala minister Krzysztof Ciecióra, kukiełka od Gowina na sznurku Moskwy, która nagłaśnia kremlowski przekaz o ministrze Kowalskim a dorsz jest przez niego 3 razy droższy
Zasadowiec
9 miesięcy temu
Chcieliście uni to ją macie .
...
Następna strona