W poniedziałek, na swojej pierwszej konferencji prasowej, rzecznik odpowiadał na pytania dziennikarzy dotyczące bezpieczeństwa dostaw ropy w związku z konfliktem na linii Iran-Izrael-Stany Zjednoczone. Iran sprawuje bowiem kontrolę nad cieśniną Ormuz, przez którą przepływają statki transportujące ilość ropy odpowiadającą za 20 proc. światowego zużycia tego surowca.
Adam Szłapka zapewniał, że Polska ma zdywersyfikowane kierunki dostaw i odpowiednie rezerwy, które mają amortyzować "ewentualne wahnięcia" na światowych rynkach. - Jeśli chodzi o dostawy do Polski, to one są bezpieczne. Jednym z naszych dostawców są USA, Norwegia i Arabia Saudyjska. A jak wiemy, Arabia Saudyjska ma nie tylko swoje naftoporty w Zatoce Perskiej. Rezerwa jest na ponad 90 dni, zgodnie z przepisami. W momencie jakiegokolwiek działania interwencyjnego jest na bieżąco uzupełniana, mamy też przygotowane kontrakty w tym zakresie - uspokajał rzecznik rządu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wskazał również, że "w zasadzie do Europy ropa irańska nie płynie", bo największym jej odbiorcą są Chiny. - Z naszego punktu widzenia mamy rezerwy, mamy procedury w razie sytuacji kryzysowych, mamy 24-godzinny monitoring, zdywersyfikowane dostawy i funkcjonujemy na wspólnym rynku europejskim. Tak więc w tym zakresie jesteśmy bezpieczni - ocenił Adam Szłapka.
Wyborczy kontredans
Widać też, że rzecznik stara się uważnie dobierać słowa w sprawie tego, czy dotychczas stwierdzone nieprawidłowości w niektórych komisjach wyborczych uprawniają tezę, że wybory zostały sfałszowane lub skala błędów była na tyle duża, że zwycięzcą nie jest Karol Nawrocki, tylko Rafał Trzaskowski. Sytuacja jest o tyle skomplikowana z punktu widzenia prowadzenia skutecznej komunikacji rządu, że w tworzącej go koalicji rządzącej zdania są zróżnicowane - są politycy, którzy uznają sprawę wyborów za zamkniętą, nawet mimo stwierdzonych punktowo nieprawidłowości w liczeniu głosów, a są też tacy jak Roman Giertych, którzy twardo domagają się ponownego przeliczenia głosów w skali ogólnopolskiej.
A gdzieś pomiędzy tymi skrajnymi stanowiskami lawiruje sam premier Donald Tusk, który podkreśla, że odgórne zakładanie, że wybory sfałszowano, "nie służy polskiemu państwu". W ostatnim czasie jednak coraz częściej podbija on temat stwierdzonych nieprawidłowości, mówiąc o tym, jak ważny jest każdy oddany głos, czy pytając publicznie polityków PiS, czy nie są ciekawi "prawdziwych wyników głosowania".
Wygląda na to, że rzecznik rządu próbuje w swoich przekazach pogodzić wszystkie frakcje. Z jednej strony Adam Szłapka twierdzi, że "dopóki nie zostaną udowodnione nieprawidłowości, które są oczywiście sprawdzane, nie ma żadnych podstaw do tego, by kwestionować wyniki wyborów". I tłumaczy, że to, co może robić rząd w tym zakresie, to polegać na działaniach ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, który sprawdza, do jakich nieprawidłowości doszło i ewentualnie wszczyna postępowanie. Z drugiej strony Szłapka zaznacza, że jeśli tych nieprawidłowości będzie dużo, to warto byłoby te wątpliwości rozwiać.
Polityka komunikacyjna rządu - nowe otwarcie
Nowy rzecznik rządu ma przebudować politykę komunikacyjną rządu, która zdaniem wielu naszych rozmówców koalicyjnych była piętą achillesową tego obozu. Ma się ona odbywać zarówno przez rzecznika rządu, który ma być dostępny dla mediów, ale także przez lepszą koordynację polityki komunikacyjnej wewnątrz rządu.
Największa zmiana ma dotyczyć samego rzecznika. Do tej pory nie było takiej funkcji w gabinecie Donalda Tuska. Komunikacja odbywała się przez publiczne oświadczenia premiera czy ministrów lub komunikaty Rządowego Centrum Informacyjnego.
Zadaniem Szłapki ma być zarówno wypowiadanie się w imieniu premiera, jak i całego rządu. Jako rzecznik ma mieć pełny dostęp do premiera i uczestniczyć w najważniejszych wydarzeniach czy spotkaniach, w których bierze udział premier Donald Tusk. Nie wiadomo, jaki będzie jeszcze jego status, na razie - a przynajmniej do czasu zapowiadanej na lipiec rekonstrukcji rządu - łączy funkcję rzecznika z ministrem do spraw europejskich. Jednak polska prezydencja w UE się kończy i, jak pisaliśmy, premier zapowiada ostre redukcje w rządzie, które mają dotknąć głównie ministrów bez teki, a jednym z nich jest Adam Szłapka.
Jego poprzednicy w tej roli, jak Piotr Mueller z PiS, Paweł Graś z PO w czasach pierwszego rządu Donalda Tuska czy Michał Tober, rzecznik rządu Leszka Millera, na ogół pełnili funkcję sekretarza stanu w Kancelarii Premiera. Dla tych najlepiej ocenianych kluczowy był pełny 24-godzinny dostęp do premiera i orientacja w bieżących pracach rządu.
Nowe otwarcie ma oznaczać częstsze bieżące kontakty z mediami, które mogą się spodziewać regularnych wtorkowych konferencji rzecznika po posiedzeniach rządu, zapewne także z ministrami, których punkty były danego dnia rozpatrywane. Jednak kontakt i reakcja ze strony rzecznika ma być szybsza także w pozostałe dni tygodnia.
Osobną kwestią jest poprawienie komunikacji ze strony resortów. Tu też mają się dokonać zmiany. Ma także nastąpić reset relacji z mediami z prawej strony politycznej sceny sympatyzującymi z PiS, które skarżyły się na to, że nie są wpuszczane na część rządowych konferencji prasowych, na co strona rządowa replikowała, że dzieje się tak, bo przedstawiciele tych mediów zakłócają te wydarzenia i nie dopuszczają do pytań innych mediów.
Kwestie słabej komunikacji ze strony rządu pojawiły się w ramach powyborczych remanentów w obozie władzy. Część komentatorów, ale także polityków koalicji, zarzucało, że rząd nie umiał się przebić ze swoimi dokonaniami, co osłabiło szanse Rafała Trzaskowskiego. I to miałby być główny powód rewolucji w rządowej komunikacji.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl