Polski miliarder ścigany przez łowców cieni. Urządza się w Afryce
Wrocławski miliarder Romuald Ściborski ma do odsiedzenia 10 lat więzienia za oszukanie przeszło 600 osób na kwotę 80 mln zł, ale jest nieuchwytny - informuje "Gazeta Wyborcza". Miliarder urządził sobie nowe życie w Kenii i próbuje uzyskać obywatelstwo tego kraju.
Jak informuje "Wyborcza", 26 czerwca 2025 odnalezienie i dostarczenie mężczyzny do więziennej celi powierzono dolnośląskim tzw. łowcom cieni - specjalnej jednostce Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, która szuka najpoważniejszych przestępców z regionu.
W październiku 2025 informator gazety przekazał, że wiosną 2024 jedna z bliskich krewnych Romualda Ściborskiego widziana była w hotelu Neptun w Mombasie w Kenii. I, że dwa razy spotykała się tam z białym łysym mężczyzną, który na stałe mieszka w Kenii, podobno w posiadłości miejscowego polityka, byłego ministra.
W wieku 19 lat zarobił pierwszy milion. Zdradza w co dziś inwestuje
Dziennikarz przesłał informatorowi z Kenii zdjęcie Ściborskiego z jego listu gończego. W odpowiedzi dostał informację, że mężczyzna ze zdjęcia związany jest z Uniwersytetem Nauki i Technologii Jaramogi Oginga Odinga w mieście Bondo w Kenii - czytamy w "Wyborczej".
Gazeta ustaliła, że na początku 2024 r. Sąd Najwyższy Kenii zajmował się wnioskiem o uznanie Ściborskiego za obywatela Kenii. Tyle że z datą wsteczną. Sąd Najwyższy miałby orzec, że jest Kenijczykiem od 1991 r. - czytamy w dzienniku.
Wrocławski biznesmen Romuald Ściborski, uznawany swego czasu za jednego z najbogatszych Polaków, został skazany w kwietniu tego roku prawomocnym wyrokiem za oszustwo. Poszkodowanych zostało około 600 inwestorów.
Stworzył sieć szpitali, przychodni i sanatoriów
Ściborski, kojarzony z sukcesem Polskiego Holdingu Medycznego PCZ, stworzył sieć szpitali, przychodni i sanatoriów, która zyskała renomę na rynku. W 2013 r. jego majątek szacowano na 1,8 mld zł. Jednak w 2015 roku imperium zaczęło się rozpadać.
"Okazało, że biznes, stworzony m.in. za pieniądze osób wykupujących obligacje medycznego giganta, nie był prowadzony uczciwie. Inwestujących w obligacje koncernu mamiono nieprawdziwymi informacjami o rewelacyjnej finansowej sytuacji spółki" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Z czasem zaczęły wypływać doniesienia od poszkodowanych, co ostatecznie doprowadziło do procesu sądowego i późniejszego wyroku skazującego Ściborskiego.