Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Mirończuk
|
aktualizacja

Straciłam na zakazie handlu w niedzielę. Chociaż w tym dniu i tak miałam wolne

89
Podziel się:

Z powodu zakazu handlu w niedzielę, w małych sklepach klientów mniej jest już od czwartku. Duże sklepy i galerie, kuszą takimi promocjami, że nie mamy szans z nimi konkurować – mówi Edyta Czarnecka, właścicielka hurtowni i dwóch sklepów spożywczych w Kielcach.

Straciłam na zakazie handlu w niedzielę. Chociaż w tym dniu i tak miałam wolne
(Fotolia)

Zakaz handlu w niedzielę miał m.in. ograniczyć dominację sklepów wielkopowierzchniowych i dać szansę na zarobek w niedzielę najmniejszym placówkom, w których sprzedaż prowadzi w tym dniu właściciel lub ktoś z jego rodziny.

Miał też dać pracownikom czas na niedzielny odpoczynek z rodziną. Efekt jest w wielu miejscach zupełnie odwrotny. Duże sklepy zarabiają więcej w tygodniu, mali przedsiębiorcy upadają przez brak klientów, a pracować nie mogą ci, którzy bardzo by chcieli, bo to dla nich jedyna szansa na dodatkowy zarobek.

Wydawało się nam, że będzie lepiej. Wydawało się…

Krzysztof Mirończuk: Ograniczenie handlu w niedzielę miało takim małym firmom jak pani przynieść ulgę, pomóc w sytuacji rosnącej konkurencji supermarketów.

Edyta Czarnecka, właścicielka hurtowni i dwóch sklepów detalicznych w Kielcach: Wydawało nam się na początku, że będzie lepiej, że jak będzie zakaz handlu, to dla takich drobnych przedsiębiorców jak my to będzie korzystniejsze. W praktyce jest trochę inaczej. W tygodniach, kiedy miała być niedziela z zakazem to odpływ klientów następował u nas już od czwartku. Szli do galerii handlowych, gdzie były organizowane akcje promocyjne, żeby ściągnąć ich do sklepów przed tą niedzielą, kiedy handlu nie będzie. Wskutek tego nam obroty spadały już od czwartku.

Duży to był spadek?

O jedną czwartą, czasami zarabialiśmy o jedną trzecią mniej niż w poprzedzające czwartek dni.

Kiedy wprowadzano zakaz handlu w niedzielę, padały argumenty, że małe sklepy nie stracą, że w ogóle handel nie straci, bo ludzie i tak muszą kupować, więc wybiorą piątek, sobotę.

Ten mechanizm zadziałał, ale trochę w inną stronę. Handel w jeszcze większym zakresie przeszedł do galerii. Oni nawet zyskali. Tak mi się wydaje. Ja byłam zaskoczona tym, jak ludzie chętnie idą na zakupy w soboty do dużych sklepów. Do wielu galerii handlowych w Polsce nie dało się przez to wjechać. My też mamy taką małą miejską galerię należącą do miasta, gdzie mam swoje sklepy, ale tam nie ma takich gigantycznych promocji. I w sobotę kompletnie nic się nie dzieje.

Wszyscy pojechali do większych sklepów?

Tak. Przecież nawet ci wielcy teraz za bardzo nie protestują przeciwko zakazowi.

Mówiła Pani o spadku obrotów, ale z drugiej strony to jeden dzień pracy mniej w tygodniu. I to jedna siódma kosztów mniej dla pani.

Tylko, że ja straciłam na zakazie mimo, że wcześniej i tak nie handlowałam w niedzielę. Właśnie dlatego tak byłam zaskoczona stratami. Nasza galeria w której wspominałam jest nieczynna w niedzielę, więc my też nie możemy sklepów otworzyć w żadną niedzielę.

Wszyscy jadą do dużych galerii w piątki i soboty. Do nas już nie zajeżdżają.

Na zachodzie też nie handluje się w niedzielę. Może trzeba to przetrwać, gdzieś indziej poszukać – jako firma – pieniędzy dla siebie i że to się po prostu ułoży z czasem.

Na pewno się to musi jakoś ułożyć, ale ja myślę, że połowa tych drobnych przedsiębiorców, tych ciułaczy jak ja zlikwiduje biznes. Dużo firm nie przetrwa.

Pani zna tych drobnych przedsiębiorców. To pani klienci, którzy przychodzą do hurtowni.

Tak, to nie są giganci, to są małe sklepy, które kupują coraz mniej. Współpracuję z właścicielem hurtowni w Warszawie, on też mówi, że jego klienci kupują coraz mniej. To są drobne sklepiki, ludzie handlujący na bazarach. Oni też widzą odpływ klientów do tych wielkopowierzchniowych sklepów, do galerii.

Weźmy też przykład Wólki Kosowskiej pod Warszawą, gdzie zaopatrują się małe sklepy. Tam już tylu hurtowników się zlikwidowało, że to jest dla nas szok. Jeden hurtownik, z którym ja współpracowałam przenosi się do Czech. Uznał, że w Polsce nie ma szans, by cokolwiek zarobić.

W Wólce Kosowskiej nigdy nie było tak wielu pustych boksów. Kilka lat temu nie można tam było znaleźć miejsca parkingowego, a teraz nie ma z tym problemu, właściwie nigdy.

Ma pani plan, co robić dalej, jak w przyszłym roku w ogóle nie będzie można handlować przez większość niedziel?

Trzeba sobie jakoś radzić, szukamy nowych klientów hurtowych, człowiek jak chce przetrwać, to musi brać się do pracy. Ale nie wszystkim jest to dane, nie wszyscy też mają takie możliwości. Mnie jratuje to, że prowadzę sprzedaż hurtową, bo jak bym miała sam detal, to byłoby ciężko.

Pani też jest klientem, bywa pani w sklepach, robi zakupy, patrzy pani na ludzie, którzy pracują na kasach. Oni mogą w niedzielę odpocząć, pobyć z rodzinami.

Rozumiem to, bo sama bym nie chciała pracować w niedzielę. Ale są osoby, które chcą w te dni pracować, na przykład studenci chcą sobie dorobić, czy inne osoby, które w tygodniu na przykład się uczą albo mają inne zajęcia.

Moim zdaniem trzeba to po prostu inaczej uregulować – żeby ci, którzy chcą po prostu mogli pracować i handlować. A tak – tracą właściwie wszyscy, poza tymi, którzy mieli stracić najwięcej, czyli dużymi sklepami i galeriami handlowymi.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(89)
Paweł
5 lata temu
Propaganda anty pis-owska. Nie głosowałem na nich ale ich nie tempie, ani PO za to że rozprzedalo pół Polski. Wszyscy po jednych pieniądzach. A Ceny idą w górę bo wiadomo że jest kasa z 500+ chcecie żyć lepiej kupujcie w polskich sklepach np Din.. i polskie produkty chociaż pieniądze w kraju zostają.
Darek
5 lata temu
Pracuje w firmie rodzinnej i mam klientów co mają własne mniejsze sklepy i oni twierdza że właśnie w niedzielę, kiedy jest zakaz handlu mają 3 krotnie większe obroty niż w zwykle dni. I są przekonani że gdyby nie zakaz handlu w niedzielę to by musieli zamknąć, bo dzięki tym niedzielą zamkniętym jak są w sklepie mogą zarobić.
Ewa
5 lata temu
Miałam wątpliwą przyjemność pracować w osiedlowy sklepiku zanim wszedł zakaz handlu. Umowa zlecenie, czyli zero kasy gdy byłam chora, praca po 9 h dziennie za marne grosze po trzy tygodnie bez dnia wolnego. Gdy chciałam wolna niedzielę to poprzednia musiałam przepracowac cała czyli 14 h. Gdy zapytałam o jakąś premie to powiedziano mi że mogę dostać jedynie uśmiech szefa. Teraz mam pracę w markecie, godne zarobki, umowę o pracę, premie, nagrody, dodatki świąteczne, bogaty pakiet socjalny i wolne dwa dni w tygodniu w tym niedziele. Mój wybór chyba jest dla wszystkich oczywisty. Będę głosować na PiS, bo teraz dopiero czuje się człowiekiem....
Killen
5 lata temu
To są pojedyncze przypadki, w mojej okolicy jest wręcz odwrotnie. Wólka Kosowska raczej nie jest dobrym przykładem,gdyż większość zamkniętych boksów nie jest powodem zakaz handlu w niedzielę. Wynika to z licznych oszustw podatkowych jakie tam dotychczas zachodziły. Mało rzetelny tekst
Gargoyle
5 lata temu
"Solidarność" powinna pokryć te straty i zrekompensować stojące za nimi ludzkie dramaty. Decyzja była nieprzemyślana, ekonomicznie nieuzasadniona (co widać), podyktowana tylko i wyłącznie przesłankami natury ideologicznej. Tysiące ludzi straciło możliwość dorobienia w ramach nadgodzin, tysiące studentów możliwość dorywczej pracy w weekendy. Jeśli drobny sprzedawca "nie zda" teraz tzw. "testu przedsiębiorcy", to będzie mógł pójść na trawę. Testy, to powinien zdawać rząd. Za obniżanie standardu życia Polaków powinny być surowe kary, bo godzą w ten sposób we własny kraj.
...
Następna strona