Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Łukasik
Marcin Łukasik
|
aktualizacja

Szefom firm odzieżowych to się nie spodoba. Tysiące ludzi nie chcą nowych ubrań

225
Podziel się:

Statystyczny Polak wybiera się do sklepu po nową garderobę przynajmniej raz w miesiącu. Są jednak śmiałkowie, którzy postanowili się z tej statystyki wyłamać. Organizacja Projekt Klimatyczny założyła na Facebooku wydarzenie "Nie kupię nowych ubrań przez cały rok 2020".

Statystyczny Polak wybiera się do sklepu po nową garderobę przynajmniej raz w miesiącu. Są jednak śmiałkowie, którzy postanowili się z tej statystyki wyłamać.
Statystyczny Polak wybiera się do sklepu po nową garderobę przynajmniej raz w miesiącu. Są jednak śmiałkowie, którzy postanowili się z tej statystyki wyłamać. (PAP, Grzegorz Michałowski)

"Temat nie dotyczy dzieci i niezbędnych butów. Chodzi o nas dorosłych i nasze świadome wybory. (…) Gdy zabranie nam wody, ubranie się w nowe markowe rzeczy, niewiele nam da. Syntetykiem, jakim jest np. akryl, również nie nakarmimy rodziny" – czytamy w opisie wydarzenia.

W tym momencie do akcji przyłączyło się 6 tys. osób. Jedną z nich jest pani Anna. - Minimalizm i ograniczanie liczby rzeczy są mi bardzo bliskie – tłumaczy. - Dwa lata temu zaczęłam bardziej świadomie myśleć o tym, co kupuję. Przed zakupem zadawałam sobie pytanie, czy dana rzecz jest mi realnie potrzebna. Okazało się, że wcale nie potrzebuję 15-go t-shirta, wystarczy mi po kilka egzemplarzy różnych części garderoby, które przydadzą się na różne okazje. Teraz postanowiłam, że sprawdzę, czy da się żyć w ogóle bez kupowania rzeczy.

Akcję nagłaśniają także znane Polki. - Jestem bardzo ciekawa, jak mi pójdzie i czy rzeczywiście mam w domu tylko to, co naprawdę jest mi potrzebne. Dziś rano pierwszy sukces: po wyświetleniu reklamy z OBŁĘDNIE piękną (i tanią!) kiecką policzyłam do dziesięciu i zajęłam się czymś innym. Trzymajcie kciuki - taki post na Facebooku umieściła pisarka Sylwia Chutnik. Oprócz niej wyzwanie związane z niekupowaniem ubrań podjęły także Joanna Bator i Grażyna Plebanek.

Zobacz także: Obejrzyj: Ciemna strona second handów. Mało kto wie, co dzieje się z zalegającymi ubraniami

Akcja Projektu Klimatycznego jest skierowana do konsumentów. Ma ich zachęcać do umiaru i świadomych zakupów. Jednak solidny prztyczek w nos tak naprawdę należy się branży modowej, na której spoczywa odpowiedzialność za wiele szkodliwych zjawisk.

Biznes musi się kręcić

Moda to biznes: sprzedaż, zyski i miejsca pracy. Jak podaje portal statista.com, w tym roku wartość globalnego rynku odzieżowego przekroczy 1,5 biliona dolarów. Z kolei wg firmy badawczej McKinsey wartość tego przemysłu przekroczyła już 2,4 biliona dolarów… trzy lata temu.

Tych gór pieniędzy nie udałoby się wypracować bez specyficznego modelu biznesowego. Polega on na masowej produkcji towarów, których jakość i trwałość są często dyskusyjne.

Taka odzież błyskawicznie trafia do sprzedaży. Średnio co miesiąc klienci dostają nową kolekcję. Zara wydaje 24 kolekcje rocznie, a H&M od 12 do 16 swoich kolekcji.

Gdy ubranie się znudzi albo zużyje, trafia na śmietnik. Amerykanie pozbywają się aż 16 milionów ton ubrań rocznie. A potem kupują nowe.

Podczas gdy zużyta garderoba w zastraszającym tempie ląduje w koszach, bardzo dużo osób nie ma w czym chodzić. Na tym polega największy paradoks zjawiska fast fashion.

Jednak branża tekstylna ma więcej grzechów na sumieniu: niskie stawki i trudne warunki pracy w szwalniach w Indiach, Bangladeszu czy Pakistanie. Do tego wysokie koszty transportu i wreszcie straty dla środowiska.

Gigantyczne koszty dla środowiska

Do wyprodukowania jednego bawełnianego t-shirtu - zgodnie z danymi Fundacji Nasza Ziemia - trzeba zużyć ok. 2,5 tys. litrów wody. Dodatkowo żeby nadać jej kolor i fakturę trzeba zużyć 100 ml chemikaliów. Para dżinsów to z kolei 8 tys. litrów wody.

Coraz więcej osób zauważa te fakty. Czy zatem prztyczek w nos od 6 tys. osób, które zadeklarowały, że nie kupią nowych ubrań w tym roku, zaboli szefów takich molochów, jak H&M czy Zara? Niektórych może trochę wystraszy.

W październiku 2019 roku Karl-Johan Persson, prezes H&M, powiedział, że moda na ekologiczne podejście do konsumpcji może być zagrożeniem dla miejsc pracy.

- To może mieć niewielki wpływ na środowisko, ale będzie miało przerażające konsekwencje społeczne – stwierdził miliarder.

Jego zdaniem lepiej jest inwestować w odnawialne źródła energii i ulepszone materiały, niż ograniczać konsumpcję. Pewne jest jedno: wtedy fortuna prezesa H&M nie stopnieje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(225)
Jola
4 lata temu
Niestety klienci zapomnielibobpolskich sklepach i ubraniach z naturalnych tkanin woleli kupować tanie tzw.bluzeczki i sukieneczki z promocji i myśleli ze Chińska okazje złapali a teraz czas naprawiać świat Szkoda tylko ze tylu polskich producentów upadło i dzieki takim akcja upadną pozostałe I nie będzie wyboru w czym chodzić będzie tylko chiński wyrób w atrakcyjnej cenie
Polak potrafi
4 lata temu
Ja proponuję pozbyć się pieniądza nie zarabiać i internetu. Wtedy człowiek będzie wolny a tak jest uzależniony od mataczenia innych...
Polak
4 lata temu
Nic wielkiego, teraz i tak w sklepach odzieżowych nie ma nic ciekawego. Wszystko takie jakieś byle jakie, kiepska jakość, nijaki styl i niska cena tak pożądana... Na zakupy tylko Berlin Londyn Madryt...
Mr.mr.
4 lata temu
kupuję prawie wyłącznie polskie marki Vistula , Bytom , Wojas , Ochnik , Wólczanka jakość materiałów , wykonanie rewelacyjne , cena bardzo konkurencyjna do ciuchów " znanych firm " a sklepów wymienionych w artykule nie odwiedzam wcale .
igwifhjkwef
4 lata temu
Najbardziej mnie wkurza, że spodnie dla faceta to 90 % rurki, nie wchodzę w nie wcale, ciasne, niewygodne, a koszule prawie tylko slim.... już prawie nie ma się w co ubrać... strzelają sobie sami w kolano szyjąc tylko dla chudzielców...
...
Następna strona