Tak UE może odpowiedzieć na kolejną salwę w wojnie handlowej Trumpa
Prezydent Donald Trump zagroził nałożeniem 50-procentowych ceł na import z Unii Europejskiej od 1 czerwca. To ponad dwukrotnie więcej niż wcześniejsza groźba. UE przygotowuje odpowiedź, która może objąć tradycyjne cła na amerykańskie produkty, ale również rozważa działania wymierzone w technologicznych gigantów z USA.
Prezydent Trump ogłosił swoje zamiary 23 maja, twierdząc że "rozmowy z Unią Europejską nie prowadzą donikąd" i że "UE jest bardzo trudnym partnerem do negocjacji". Zapowiedź ta była szczególnym ciosem dla europejskich urzędników, którzy według wewnętrznego memorandum z 14 maja (do którego dotarł The Economist) wierzyli w możliwość deeskalacji napięć handlowych, gdy Stany Zjednoczone zaczęły odczuwać konsekwencje wcześniejszych ceł nałożonych przez Trumpa.
Unia Europejska przygotowała już wstępne środki odwetowe, które mogłyby objąć amerykański import i eksport o wartości 100 miliardów dolarów rocznie. Planowane są tradycyjne cła na amerykański sprzęt transportowy, produkty rolne, a nawet kolejki górskie. UE zamierza również ograniczyć sprzedaż chemikaliów i metali, na których zależy amerykańskim hutom. Biorąc pod uwagę skalę proponowanych przez Trumpa ceł, zwłaszcza najnowszych, te środki stanowiłyby jednak tylko umiarkowaną kontrę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeden z najbogatszych Polaków mówi, kiedy zacząć biznes
Cyfrowe usługi jako pięta achillesowa USA
Chociaż Unia Europejska ma nadwyżkę w handlu towarami z Ameryką, kupuje więcej usług niż sprzedaje. W związku z tym UE rozważa bardziej nowoczesne formy odwetu. Trump narzeka na kary nakładane przez UE na amerykańskich gigantów technologicznych, ale wspólnota mogłaby posunąć się znacznie dalej. Amerykańskie usługi cyfrowe stanowią bowiem wrażliwy punkt, który Europa mogłaby wykorzystać.
Zgodnie z moratorium Światowej Organizacji Handlu "transmisje elektroniczne" są zwolnione z ceł, a próba bezpośredniego nałożenia na nie opłat byłaby biurokratycznym i prawnym koszmarem. Pozostają więc trzy opcje: ograniczenia techniczne, nowe podatki i zintensyfikowane postępowanie prawne.
Jeśli chodzi o ograniczenia, Stéphane Séjourné, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. rynku wewnętrznego, chce wprowadzić klauzule "Kupuj europejskie" dla wrażliwych sektorów. Niektóre kraje już analizują swoją zależność od amerykańskich dostawców usług cyfrowych. Unia Europejska mogłaby zaostrzyć przepisy, zwłaszcza że wkrótce ma opublikować zbiór zasad dotyczących chmury. Microsoft próbował już łagodzić europejskie obawy, ogłaszając "pięć cyfrowych zobowiązań", które obejmują pomoc w budowie infrastruktury i ochronę prywatności.
Podatki i działania prawne jako alternatywne środki nacisku
Przechowywanie danych to kolejna kwestia, którą UE może wykorzystać. Inną opcją byłoby opodatkowanie usług cyfrowych. Takie podatki zazwyczaj dotyczą przychodów z reklam, gdy przekraczają określony próg. Stanowią one próbę obejścia faktu, że firmy technologiczne księgują zyski w jurysdykcjach o niskich podatkach, a nie tam, gdzie tworzona jest wartość lub dokonywane są sprzedaże. Problem polega na tym, że podobnie jak cła, takie podatki uderzają w konsumentów.
Pozostaje też inna możliwość - prawna. 23 kwietnia Komisja nałożyła na Meta i Apple grzywny w wysokości odpowiednio 200 milionów i 500 milionów euro za naruszenie unijnej ustawy o rynkach cyfrowych (DMA). Decyzja dotycząca Alphabet jest spodziewana wkrótce. UE mogłaby zwiększyć grzywny w przyszłości, gdy DMA będzie bardziej ugruntowana. Siostrzana ustawa DMA, ustawa o usługach cyfrowych, która ma na celu zapobieganie szkodliwym treściom i dezinformacji, jest kolejną możliwą bronią. Została już wykorzystana przeciwko platformie X Elona Muska.