Tanie linie lotnicze nie zawsze są takie tanie. Są haczyki. Porównaliśmy różnice w cenach biletów
Na koniec dnia cena biletu rzeczywiście może być bardzo porównywalna do tzw. tradycyjnego przewoźnika - mówi money.pl Michał Wichrowski, ekspert rynku lotniczego. Potwierdza to zestawienie przygotowane przez platformę rezerwacyjną Travelist. Za granicą mówi się o "liniach niskokosztowych", a nie tanich. Nie bez powodu.
Jeśli uwzględnić całościowy koszt podróży, to różnica w łącznej cenie biletu między przewoźnikiem tradycyjnym i niskokosztowym czasami może się okazać wręcz symboliczna. Taki obraz wyłania się także z przygotowanych dla money.pl danych Travelist.pl, platformy rezerwacyjnej hotel plus lot.
Konieczne jest jednak zastrzeżenie: prezentowane poniżej dane są mimo wszystko uproszczeniem, obarczonym błędem. Ich celem jest zobrazowanie, jak dodatkowe opłaty, a także koszty dojazdu z bardziej oddalonego lotniska, mogą istotnie wpłynąć na "zasypanie" początkowej różnicy w kosztach podróży.
"Lotniska nie mogą na nich zarabiać". Ekspert o filozofii tanich linii lotniczych
Platforma ta porównała ceny biletów na trasach z Warszawy do Londynu, z Krakowa do Paryża i z Krakowa do Barcelony w dniach 10-14 listopada. Na pierwszy rzut oka różnice są znaczące. "Goły" bilet z Warszawy do Londynu sprzedawany przez LOT to prawie 1000 zł za podróż w dwie strony, w przypadku Wizz Aira to 258 zł, a w ofercie Ryanaira - zaledwie 165 zł. Podobnie jest na trasie Kraków-Paryż. Bilet kupiony w PLL LOT to około 1039 zł za podróż w dwie strony. Bilet na rejs liniami lotniczymi Ryanair to 360 zł w dwie strony.
Ale nie zawsze to reguła, bo na trasie Kraków-Barcelona różnica jest już jednak znacząco na korzyść tzw. tanich linii lotniczych. Bilet LOT-u w dwie strony to 1565 zł, w przypadku Wizz Aira - 548 zł, zaś w systemie Ryanaira - 428 zł. Według Travelist.pl, nawet po uwzględnieniu kosztów dodatkowych, na tej trasie różnica w koszcie podróży między tradycyjną i tanią linią lotniczą może przekraczać 100 proc.
Opłaty dodatkowe do "gołego" biletu
Skąd tak duże różnice w początkowej cenie biletu, a stosunkowo niewielkie w powyższej tabeli? Platforma w zestawieniu uwzględniła również koszt usługi pierwszeństwa wejścia na pokład w liniach Wizz Air i Ryanair. Dlaczego? W cenie biletu tradycyjnych linii lotniczych pasażer zawsze ma prawo do wniesienia bagażu podręcznego (około 55x40x23 cm) i przedmiotu osobistego, na przykład plecaka, małej torby lub torebki. Tymczasem w tzw. tanich liniach lotniczych w cenie biletu bez tej usługi jest tylko ten drugi element, czyli mały bagaż podręczny (plecak lub mała torba, znacznie mniejsza od walizki kabinowej). I to właśnie ta opłata nierzadko może wynieść niemal tyle samo, co podstawowa najtańszego biletu.
Jest jeszcze kwestia opłaty za wybór miejsca w samolocie. Powyższe zestawienie jej nie uwzględnia, bo teoretycznie nawet w tanich liniach miejsce jest darmowe - w cenie biletu "losują" miejsce podczas odprawy on-line. Podróżując w dwie lub więcej osób nie ma gwarancji, że pasażerowie nawet z jednej rezerwacji będą posadzeni obok siebie. Z kolei w niektórych tradycyjnych liniach może być pobierana dopłata za wybór miejsca z większą przestrzenią na nogi. Będą to kwoty od kilkunastu do nawet grubo ponad 100 zł.
Ponadto, w tradycyjnych liniach lotniczych znajdziemy taryfy "light" lub "ultra light", które są bardziej zbliżone do ofert tanich linii lotniczych, zaś w liniach niskokosztowych pojawiają się oferty typu "Comfort", które zawierają w sobie usługi dodatkowe, a także większą elastyczność na wzór przewoźników tradycyjnych.
Kwestia transferu
Bardzo istotną kwestią jest koszt dojazdu do i z lotniska. O ile warszawskie Lotnisko Chopina jest przykładem głównego portu w stolicy kraju, obsługującego zarówno tradycyjne, jak i tanie linie lotnicze (latają stąd i Wizz Air, i Ryanair), to w wielu przypadkach niskokosztowi przewoźnicy będą lądowali nawet 50-100 km od miasta.
Trzeba więc uwzględnić koszt dojazdu taksówką, usługą typu Uber lub Bolt, albo transportem zbiorowym - pociągiem, bądź autobusem. Najdroższe będą taksówki, najtańsze autobusy, bądź komunikacja miejska.
Przykładowo, koszt taksówki do lotniska Heathrow z Londynu to około 50 funtów, a na inne lotniska - około 70 funtów. Koszt przejazdu transportem publicznym (metro lub kolej) to od około 5 funtów do 15 funtów w jedną stronę. W tym przypadku ceny biletów na pociąg są zbliżone także dla Luton i Stansted. Alternatywą mogą być też tańsze połączenia autobusowe, choć ze względu na korki w godzinach szczytu, podróż tym środkiem transportu - podobnie jak taksówką - może się znacząco wydłużyć.
W powyższym zestawieniu uwzględniono orientacyjne koszty dojazdu do lotniska wylotu i z portu docelowego do centrum miasta, zarówno dla podróży tanimi liniami lotniczymi, jak i przewoźnikiem sieciowym. Z zastrzeżeniem, że pasażer ma dużą swobodę w ich kształtowaniu, ze względu na wybrany środek transportu.
"Nie chodzi o to, by oferować wyłącznie tanie bilety"
Faktem jest, że w przeanalizowanych przypadkach nawet z opłatami dodatkowymi podróżowanie tanimi liniami jest tańsze, niż tymi tradycyjnymi. O ile jednak w przypadku przewoźników sieciowych zazwyczaj wystarczy dodać koszt transferu z i do lotniska, o tyle w tanich liniach koszt podróży wyraźnie rośnie po uwzględnieniu kolejnych usług.
Jednak podróżowanie tanimi liniami może się okazać naprawdę tanie, jeśli pasażer zdecyduje się na kilka podstawowych kompromisów:
- rezygnacja z bagażu podręcznego na rzecz małego plecaka,
- mniejszy wybór godzin wylotu i rejsu powrotnego, gdy na danej trasie tania linia operuje raz dziennie, tylko w środku dnia (a nie rano i wieczorem),
- doliczymy dłuższy (i nierzadko droższy) czas dojazdu do i z lotniska oddalonego bardziej od celu podróży,
- zakup biletu z dużym wyprzedzeniem, by "złapać" najtańszą taryfę bezzwrotną.
Również managerowie przewoźników niskokosztowych przyznają wprost, że niska cena biletu wcale nie jest dla nich biznesowym priorytetem.
- Naszym założeniem jest uwolnienie biletu lotniczego od zbędnych opłat. Naprawdę są pasażerowie, których podstawową potrzebą jest usiąść w fotelu i dolecieć z punktu A do punktu B, bez bagażu. Jest im obojętne, czy usiądą przy oknie czy na środkowym miejscu, w jakiej kolejności wejdą na pokład. I naszym zadaniem jest sprawić, by pasażer płacił za to, z czego rzeczywiście skorzysta. Inaczej subsydiuje przelot innego pasażera, może nawet siedzącego obok. To jest droga do demokratyzacji latania. Nie chodzi o to, by oferować wyłącznie tanie bilety, bo to rozłożyłoby biznes. Chodzi o to, by pasażer płacił tylko za to, z czego rzeczywiście korzysta - mówił money.pl Jozsef Varadi, CEO linii lotniczych Wizz Air.
"Niskokosztowe" – nie "tanie" linie lotnicze
O Ryanairze, Wizz Airze czy EasyJet w Polsce mówimy "tanie linie lotnicze". Na świecie nazywa się je "niskokosztowymi liniami lotniczymi" (ang. LCC, low cost airlines). Nie bez powodu.
Potwierdza to również ekspert rynku lotniczego. - To rzeczywiście niskokosztowe, a nie tanie linie lotnicze. Kluczem do zrozumienia ich modelu biznesowego jest to, że dbają o utrzymanie swojej bazy kosztowej na jak najniższym poziomie. Przekłada się to często na niską cenę biletu, ale nie zawsze - mówi money.pl Michał Wichrowski, prezes firmy konsultingowej W Aviation Group.
- Stąd latanie na mniejsze lotniska, płatny bagaż, przez co jest go mniej, dzięki czemu korzystnie wpływa na niższe spalanie paliwa i obniżanie kosztów obsługi naziemnej, czy wreszcie brak cateringu w cenie biletu. Dużą część kosztów podróży zrzucają w ten sposób na pasażera - dodaje ekspert.
Zwraca uwagę, że pasażer kupuje bilet bezpośrednio przez internet, więc niepotrzebna jest rozległa sieć stacjonarnych agentów, a nierzadko również pośredników on-line. To pasażer sam wnosi swój bagaż do samolotu, odprawia się w aplikacji, a nie przy stanowisku na lotnisku. O krok dalej idzie Ryanair, który od 12 listopada całkowicie rezygnuje z papierowych kart pokładowych, a dopuszczalna będzie tylko odprawa on-line i mobilna karta pokładowa.
- Konsument, planując podróż i porównując oferty, najpierw widzi podstawową "cenę biletu", która bywa bardzo kusząca. Najczęściej jest to jednak cena "ukryta", bo bez tych dodatkowych kosztów. Dlatego na koniec dnia cena biletu w liniach niskokosztowych rzeczywiście może być bardzo porównywalna do tzw. tradycyjnego przewoźnika lotniczego - podkreśla Wichrowski w rozmowie z money.pl.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl